Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > Nie żyją dwie osoby. O tragedii zadecydował jeden błąd, aż trudno uwierzyć
Agata Jaroszewska
Agata Jaroszewska 06.10.2023 18:56

Nie żyją dwie osoby. O tragedii zadecydował jeden błąd, aż trudno uwierzyć

straż parawan
OSP Bogdaniec

Tragiczny wypadek podczas rozładowywania cegły w miejscowości Jeninek pod Gorzowem Wielkopolskim. Doszło do zahaczenia linii energetycznej. Dwie osoby zostały rażone prądem. Nie przeżyły. Głos zabrał świadek, który zadzwonił pod numer alarmowy 112.

Śmiertelny wypadek pod Gorzowem Wielkopolskim

Jeninek pod Gorzowem Wielkopolski w województwie lubuskiego od rana żyje śmiertelnym wypadkiem na budowie. Wszystko przez jeden błąd operatora dźwigu samochodowego.

Do zdarzenia doszło tuż po godzinie 9 rano w piątek 6 października. Operator numeru alarmowego 112 odebrał telefon o godzinie 9:35. Usłyszał wtedy, że “operator trzyma się samochodu i go »trzęsie«”. Całą sprawę opisał lokalny serwis gorzowianin.com.

Tyle w TVP zarabiają Holecka i Adamczyk. Wyciekły kwoty, nie mogą narzekać

Dwie osoby rażone prądem podczas rozładunku

Podczas rozładowywania materiału budowlanego operator dźwigu zahaczył o linię energetyczną. Doszło w tego do porażenia prądem zarówno operatora HDS, jak i drugiego z mężczyzn.

- Mimo długiej walki o życie nie udało się przywrócić czynności życiowych poszkodowanym - przekazali strażacy z OSP Bogdaniec. Resuscytacja trwała kilkadziesiąt minut, a na miejsce przyleciał śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

- Nie udało się uratować życia dwóch mężczyzn. Lekarz stwierdził zgon. Na miejscu będzie pracowała grupa dochodzeniowo-śledcza pod nadzorem prokuratora - przekazał w rozmowie z portalem gorzowianin, com Grzegorz Jaroszewicz, rzecznik prasowego Komendy Miejskiej Policji w Gorzowie. Lokalny serwis dotarł do osoby, która zadzwoniła pod 112.

Świadek opowiedział o tragedii, to on zadzwonił pod 112

Mieszkaniec Jeninka, który był świadkiem całego zdarzenia, opowiedział dziennikarzom lokalnego serwisu, jak wyglądały pierwsze chwile po śmiertelnym rażeniu prądem operatora HDS i drugiego pracownika rozładowującego cegły. - Powiedziałem, że doszło do porażenia prądem. Usłyszałem, od operatora numeru 112, że mam nie podchodzić do samochodu i osób poszkodowanych i że zaraz służby za chwilę przyjadą - powiedział mężczyzna.

Osoba, która zadzwoniła pod 112 przekazała, iż o telefon z prośbą o ratunek poprosił ją jeden z uczestników wypadku. Sam nie był w stanie formułować zrozumiałych wypowiedzi. - Chłopak, który był na miejscu zdarzenia, opowiadał, że rozładowywali cegłę. Nagle zobaczył, że operator trzyma się samochodu i go "trzęsie". Odepchnął nogą i przeskoczył na drugą stronę - przekazał świadek w rozmowie z gorzowianin.com.

Źródło: gorzowianin.com.