Kosiniak-Kamysz odpowiada na plan Trumpa. "Ten fragment już nie będzie funkcjonował"
Władysław Kosiniak-Kamysz odpowiedział na plan Trumpa i wyjaśnił w rozmowie z dziennikarzem TVN24, jaka będzie rola Polski w negocjacjach Rosji i Ukrainy. Padła stanowcza deklaracja dotycząca stacjonowania wojsk w Polsce.
Donald Trump o postępach w negocjacjach z Rosją
We wtorek, 25 listopada Donald Trump ogłosił na pokładzie Air Force One znaczące postępy w negocjacjach mających na celu zakończenie wojny w Ukrainie. Kluczowym krokiem jest wysłanie Steve'a Witkoffa, specjalnego wysłannika, do Moskwy, gdzie ma spotkać się z Władimirem Putinem prawdopodobnie w przyszłym tygodniu. Być może towarzyszyć mu będzie Jared Kushner - zięć prezydenta.
Trump zapewnił, że trwają prace nad 28-punktową propozycją przedstawioną przez USA, którą określił jako "koncepcję", z której Ukraina jest zadowolona. Podkreślił, że porozumienie będzie "dobre dla obu stron" i zapowiedział poważne zaangażowanie Europy w gwarancje bezpieczeństwa. Prezydent wyraził przekonanie, że Rosja współpracuje i idzie na ustępstwa w pewnych kwestiach, a najważniejszym jest zobowiązanie do zaprzestania walk i podboju nowych terytoriów. Pomimo wcześniejszych wzmianek o terminach, Trump oświadczył, że nie ma wyznaczonego terminu zakończenia wojny, a rozmowy na temat terytoriów i granic są skomplikowane.
Pojawiły się jednak kontrowersje po doniesieniach Bloomberga, sugerujących, że Witkoff w rozmowie z doradcą Putina doradzał, jak korzystnie przedstawić rosyjskiego przywódcę Trumpowi. Prezydent USA bronił swojego wysłannika, uznając to za "standardową formę negocjacji" i odrzucając zarzuty o prorosyjskie nastawienie, argumentując, że zakończenie wojny jest dobre zarówno dla Ukrainy, jak i Rosji.
Kosiniak-Kamysz o propozycji Trumpa. Jaka będzie rola Polski?
Wicepremier i Minister Obrony Narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz, w rozmowie z Konradem Piaseckim w TVN24 w środę 26 listopada, odniósł się do kluczowych kwestii związanych z procesem negocjacji, zapowiedzianym przez Trumpa. Padła również deklaracja na temat bezpieczeństwa Polski i obecnością wojsk amerykańskich.
Szef MON kategorycznie zaprzeczył, jakoby amerykański plan pokojowy miał oznaczać wycofanie lądowych sił NATO, w tym amerykańskich, z Polski. Przekazał, że deklaracje płynące ze Stanów Zjednoczonych są zupełnie inne. Poinformował, że na kierownictwie Ministerstwa Obrony Narodowej generałowie raportowali analizę wskazującą na zwiększanie, a nie zmniejszanie kontyngentów wojsk USA w Polsce.
- Jeszcze wczoraj, podczas kierownictwa Ministerstwa Obrony, generałowie i dowódcy raportowali rozmowy z dowodzącymi siłami amerykańskim w Europie i analizę zwiększenia kontyngentów w Polsce, a nie zmniejszania - więc idziemy w zupełnie innym kierunku - powiedział minister w TVN24.
Kosiniak-Kamysz powołał się także na poniedziałkowe rozmowy ze stroną amerykańską oraz na owocne spotkanie z ambasadorem USA w Polsce, Tomem Rosem. Wynik tych rozmów jest jasny: nie ma mowy, aby ewentualne porozumienie dotknęło wschodniej flanki NATO. Usłyszał „jednoznaczne deklaracje zwiększania w naszym kraju obecności sił amerykańskich”.
Kosiniak-Kamysz o wojskach amerykańskich stacjonujących w Polsce po ogłoszeniu planu Trumpa
Minister Obrony Narodowej odniósł się także do głośnego 28-punktowego planu USA na zakończenie wojny w Ukrainie, a konkretnie do zapisu o stacjonowaniu europejskich myśliwców w Polsce. Wskazał, że wiceszef MON Paweł Zalewski udał się do Waszyngtonu w tej sprawie, a jego ocena jest taka, że ten fragment „już nie będzie funkcjonował”.
Tłumacząc jego pierwotną obecność, Kosiniak-Kamysz zaznaczył, że Polska jasno określiła się jako baza logistyczna i baza wsparcia dla “koalicji chętnych” mówiących o wsparciu Ukrainy, przy jednoczesnym braku wysyłania własnych żołnierzy. Dodał, że udostępnianie lotnisk sojusznikom nie jest niczym nowym.
Szef MON wyraził swoje przekonanie, że plan pokojowy nie był konsultowany z nikim w Europie, a prawdopodobnie również z dużą częścią administracji amerykańskiej. Stwierdził, że w tworzenie dokumentu zaangażowanych było tylko kilka osób najbliższych prezydentowi USA Donaldowi Trumpowi, i co więcej - plan ten był dużo bardziej na korzyść Rosji niż na korzyść Ukrainy.