Katastrofa w Korei Południowej. Ujawniono SMS-a pasażera tragicznego lotu
W niedzielę, 29 grudnia doszło do prawdopodobnie jednej z największych katastrof lotniczych - według najnowszych doniesień zginęło aż 177 osób. Tymczasem, jak donosi agencja Reuters, jeden z pasażerów tuż przed tragedią zdążył wysłać wiadomość SMS do krewnego. Treść jest porażająca.
Katastrofa lotnicza w Korei Płd.
Tragiczne sceny rozegrały się o poranku w niedzielę, 29 grudnia. Lecący z Bangkoku samolot pasażerski Boeing 737-8AS podczas lądowania na lotnisku Muan w Korei Południowej wypadł z pasa i z dużą prędkością zderzył się z ogrodzeniem. Na pokładzie znajdowało się 175 pasażerów i 6 członków załogi.
ZOBACZ: Dramatyczny zwrot w pogodzie. Do Polski wkroczy dwucyfrowy mróz, jest konkretna data
Była 4 nad ranem, gdy wybuch przeszył polskie miasto. Runęła kamienica, dramatyczna akcja ratunkowa Niebezpieczne zjawisko nawiedzi całą Polskę. Padła konkretna dataKatastrofa w Korei Południowej. Nie żyje 179 osób
Ministerstwo transportu Korei Płd. określiło to zdarzenie najtragiczniejszym wypadkiem lotniczym z udziałem południowokoreańskich linii od prawie trzydziestu lat. Nagrania z katastrofy wyemitowane przez telewizję YTN pokazały samolot Jeju Air pędzący z duża prędkością po pasie startowym i zderzający się czołowo z betonową ścianą na obrzeżach obiektu.
Zgodnie z informacjami BBC, do działań ratunkowych zaangażowano aż 1562 osoby, w tym 490 strażaków i 455 policjantów. Tymczasem w mediach pojawiła się też informacja o wiadomości wysłanej przez jednego z pasażerów do krewnego.
Tuż przed katastrofą wysłał SMS. Jego treść odbiera mowę
"Czy mam wypowiedzieć ostatnie słowa?" - brzmi treść wiadomości jednego z pasażerów cytowanego przez agencję Reuters. Szef straży pożarnej Muan, Lee Jung-hyun, przekazał, że śledczy analizują możliwe przyczyny katastrofy, w tym udział ptaków i warunki pogodowe. Agencja Yonhap powołała się na informacje lotniska, twierdząc, że zderzenie z ptakiem mogło spowodować awarię podwozia.
Samolot jest prawie całkowicie zniszczony, co utrudnia identyfikację ofiar. Proces odzyskiwania szczątków zajmuje dużo czasu - czytamy w komunikacie lokalnej policji.