Katarzyna czeka na operację guza mózgu. Przekładano ją już czterokrotnie
Osoby leczące się na choroby nowotworowe są w dobie pandemii koronawirusa w bardzo trudnej sytuacji. Pacjenci często mają odwoływane operacje i są zdani sami na siebie. O swoich przykrych doświadczeniach i walce o życie opowiedziała Katarzyna Piekielna z Łodzi.
Choć Ministerstwo Zdrowia cały czas uparcie twierdzi, że leczenie osób walczących z nowotworami nie zostało wstrzymane, zupełnie inne zdanie na ten temat mają pacjenci i pacjentki. Jedną z nich jest Katarzyna Piekielna, która nie może doczekać się skomplikowanej operacji.
Szpitale odwołują zabiegi, choć nowotwór nie zaczeka
O nowotworze Katarzyna Piekielna dowiedziała się w lipcu 2020 roku. Usłyszała od lekarzy diagnozę, która dla wielu osób brzmi jak wyrok śmierci – rak pnia mózgu. Oprócz tego specjaliści trafili na torbiel, która uciska jej rdzeń kręgowy.
Katarzyna otrzymała wiadomość, że konieczna jest operacja. Choć zabieg chirurgiczny jest skomplikowany, może uratować jej życie. Powinien zostać wykonany jak najszybciej, by później pacjentka mogła kontynuować leczenie.
[EMBED-243]
Jak twierdzi Katarzyna Piekielna, nie ma zbyt wielu chętnych, którzy podjęliby się tej operacji ze względu na wysokie ryzyko. Każdy błąd może w znaczący sposób wpłynąć na jej funkcje życiowe. Na szczęście pacjentka dotarła do szpitala w Bydgoszczy, gdzie wyrażono zgodę na podjęcie się zabiegu.
Jednak zaraz przyszły mniej optymistyczne wieści. Placówka zawiesiła wykonywanie operacji ze względu na pandemię koronawirusa. Choć Narodowy Fundusz Zdrowia utrzymuje, że leczenie onkologiczne jest kontynuowane, to mieszkanka Łodzi potrzebuje neurochirurga.
W końcu kontakt z bydgoską placówką się urwał. Później Katarzyna Piekielna znalazła szpital w Zgierzu, gdzie również jednak z powodu SARS-CoV-2 odwołano planowane zabiegi. Zmagająca się z nowotworem Polka znalazła się w dramatycznej sytuacji.
Nowotwór to walka z czasem
Pacjentka z Łodzi chce zrobić wszystko, by wygrać nierówną walkę z nowotworem, jednak sama niewiele już może. Katarzyna Piekielna siedzi na walizkach i czeka na możliwość przeprowadzenia operacji, którą odwołano jej już czterokrotnie.
Nie pomagają także urzędnicy NFZ, którzy mają związane ręce. Kobieta przyznała, że obecnie może liczyć jedynie na pomoc Fundacji Alivia, która wspiera pacjentów cierpiących na choroby nowotworowe. Pracownicy organizacji rozumieją, z jakimi dramatami mierzą się ich podopieczni.
Fundacja Alivia zaraz po wybuchu pandemii koronawirusa zaczęła pomagać pacjentom z rakiem. Opóźnienie leczenia, w niektórych przypadkach drastycznie zmniejsza szansę na przeżycie. Jedna z pracownic organizacji opowiedziała o Rafale Gałce z Warszawy.
Jak przekazała Magdalena Sulikowska, pacjent zmagający się z nowotworem pęcherza został przeniesiony ze szpitala przeznaczonego na walkę z COVID-19 w Otwocku do innego obiektu. Po opóźnionej diagnostyce okazało się, że u pacjenta wystąpiły już przerzuty do płuc.
Rafał Gałka po raz kolejny został przeniesiony do innego szpitala. Tam okazało się, że przerzuty zajęły już węzły chłonne. Mężczyzna nadal zmaga się ze śmiertelną chorobą i liczy na wsparcie. Od 4 maja wracają planowane operacje, jednak dla wielu osób, może być za późno.