Grzegorz Borys miał dopuścić się okrucieństwa wobec psa. Ciało jamnika znaleziono w mieszkaniu
Nowe szczegóły na temat tego, co stało się w mieszaniu Grzegorza Borysa, mrożą krew w żyłach. Mowa o tym, co poszukiwany czerwoną notą Interpolu 44-latek zrobił psu. Zwłoki jamnika znajdowały się nieopodal ciała zamordowanego 6-letniego dziecka. Ostrzegamy, że informacje te są drastyczne i przeznaczone jedynie dla pełnoletnich czytelników.
6-letni Olek i 17-letni pies ofiarami Grzegorza Borysa, nowe informacje
Sekcja zwłok 6-letniego Olka ujawniła, że dziecko nie zmarło szybko. Fakt, który dotarł do tych informacji, wprost wskazuje na to, że dziecko próbowało się bronić przed ciosami Grzegorza Borysa i zasłaniało się rękami.
Najnowsze doniesienia dotyczą tego, co Grzegorz Borys zrobił psu. 17-letni jamnik był psim seniorem, ale 44-letni żołnierz nie miał dla niego litości. Widok był tak makabryczny, iż nawet doświadczeni policjanci obecni na miejscu zbrodni zastanawiali się, kto mógł być zdolny do takiego okrucieństwa.
Interpol ściga Grzegorza Borysa. Za 44-latkiem wydano "czerwoną notę", co to oznacza?Zdradził, co Grzegorz Borys zrobił psu
Grzegorz Borys podejrzewany jest nie tylko o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem dokonanym na 6-letnim synu. 44-latek, który od poniedziałku 30 października poszukiwany jest czerwoną notą Interpolu, miał ze szczególnym okrucieństwem potraktować również psa mieszkającego z rodziną na gdyńskim Fikakowie.
ZOBACZ: Zwłoki noworodka owinięte były folią i porzucone na balkonie. Są zarzuty dla rodziców
- Tylko psychopaci robią coś takiego - powiedział w rozmowie z Faktem informator, który zna szczegóły sprawy morderstwa, którego miał dokonać Grzegorz Borys. - To było coś strasznego, on odciął temu psu głowę nożem. Widok na miejscu tej zbrodni był taki, że nawet doświadczeni policjanci odwracali wzrok - dodał informator. Pies już wcześniej irytował Grzegorza Borysa?
Grzegorz Borys już wcześniej był agresywny w stosunku do psa?
17-letni jamnik wabiący się Joy był seniorem. - To był taki staruszek, już ledwo chodził, czasem widziałem, jak krzyczał na niego, żeby szybciej szedł - mówił w rozmowie z Faktem przyjaciel rodziny, który znał nie tylko Grzegorza Borysa, ale również i jego psa. Rozmówca dziennikarzy zwrócił uwagę, że powolny chód psa wynikający z jego wieku często irytował 44-letniego żołnierza.
ZOBACZ: Spanikowana matka podbiegła do policjantów. Jej dziecko znalazło się w niebezpieczeństwie
- On po prostu już nie był w stanie szybciej iść. Grzegorz bardzo szybko się denerwował, potrafił się nakręcić w ciągu jednej sekundy ze skali zero do setki - dodał przyjaciel rodziny Borysów.
Źródło: Fakt