Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Wiadomości > Alarm na lotnisku Chopina. Do akcji wkroczyli pirotechnicy
Julia Dębek
Julia Dębek 27.09.2025 09:39

Alarm na lotnisku Chopina. Do akcji wkroczyli pirotechnicy

Alarm na lotnisku Chopina. Do akcji wkroczyli pirotechnicy
Fot. Straż Graniczna

Lotnisko Chopina w Warszawie przeżyło chwilę grozy, gdy jeden z pasażerów wypowiedział słowa, które natychmiast poderwały na nogi straż graniczną i pirotechników. Choć sytuacja ostatecznie zakończyła się bezpiecznie, przez moment w terminalu panował strach i napięcie. Co dokładnie się wydarzyło?

Alarm na warszawskim lotnisku

Do incydentu doszło podczas rutynowej odprawy biletowo–bagażowej na Lotnisku Chopina w Warszawie. Kiedy pracownik obsługi zgodnie z procedurami zapytał pasażera o przedmioty niebezpieczne, 35-letni mężczyzna odpowiedział: „mam granat”. 

Słowa te natychmiast wywołały popłoch, a część podróżnych znajdujących się w terminalu wstrzymała oddech. Obsługa lotniska nie miała wątpliwości, że trzeba uruchomić pełne procedury bezpieczeństwa.

Słowa 35-latka wywołały panikę na lotnisku Chopina. Pirotechnicy w akcji, procedury w takich sytuacjach są jednoznaczne - przekazała Straż Graniczna.

Pirotechnicy w akcji

Reakcja służb była natychmiastowa. Funkcjonariusze Straży Granicznej błyskawicznie odizolowali mężczyznę wraz z jego bagażem od innych pasażerów, aby zminimalizować potencjalne zagrożenie. 

Do akcji wkroczyli wyspecjalizowani pirotechnicy z Placówki Straży Granicznej Warszawa–Okęcie, którzy mieli za zadanie sprawdzić walizkę i upewnić się, że w środku nie ma materiałów wybuchowych.

Funkcjonariusze natychmiast odizolowali mężczyznę wraz z bagażem od innych pasażerów, a do sprawdzenia przesyłki skierowani zostali pirotechnicy - poinformował Nadwiślański Oddział SG.

Wstrzymano także część odpraw, co przełożyło się na krótkotrwałe zakłócenia w pracy terminalu.

ZOBACZ TAKŻE: Pentagon wezwał dowódców armii USA z całego świata. Ujawniono powód

„Żart”, który ma konsekwencje

Na szczęście okazało się, że alarm był fałszywy, a w bagażu podróżnego nie znaleziono żadnych niebezpiecznych przedmiotów. Mężczyzna tłumaczył, że jego wypowiedź była jedynie „żartem”. Szybko jednak przekonał się, że w realiach lotniska podobne dowcipy nie są traktowane pobłażliwie.

Za popełnione wykroczenie został ukarany mandatem karnym kredytowanym w wysokości 500 zł (…) Dodatkowo decyzją przewoźnika nie został dopuszczony do lotu - przekazała Straż Graniczna.

Funkcjonariusze przypominają, że takie zachowania mogą prowadzić do znacznie poważniejszych konsekwencji, od wysokich kar finansowych, przez opóźnienia lotów, aż po przymusowe lądowania.

Podanie nieprawdziwej informacji o posiadaniu broni czy materiałów wybuchowych jest wykroczeniem i zawsze będzie traktowane z pełną powagą - podkreślają.

Bądź na bieżąco - najważniejsze wiadomości z kraju i zagranicy
Google News Obserwuj w Google News