Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > Akty przemocy w domu dziecka w Lublinie? "Przez wiele lat żyliśmy w strachu"
Irmina Jach
Irmina Jach 04.06.2021 04:02

Akty przemocy w domu dziecka w Lublinie? "Przez wiele lat żyliśmy w strachu"

niebieski tekst goniec.pl na białym tle
Archiwum prywatne

Nagranie, które wyciekło do sieci, zostało zarejestrowane telefonem komórkowym przez jednego z wychowanków placówki w Lublinie. Widać na nim, jak dorosły mężczyzna - wychowawca małoletnich - przydusza chłopca i próbuje odebrać mu smartfona.

Wychowawca maltretował podopiecznego domu dziecka?

- Wpadł w jakąś furię, chwycił telefon, bo chciał mi go zabrać. W ogóle byłem zszokowany tą sytuacją - relacjonował były podopieczny domu dziecka w Lublinie.

Inni wychowankowie próbowali uspokoić zdenerwowanego wychowawcę, tłumaczyli, że przytrzymywany przez niego nastolatek się dusi. Rodzina pobitego chłopca powiadomiła o zajściu policję, ale - zdaniem podopiecznych placówki - sprawa została zamieciona pod dywan.

Chłopak, który jest bohaterem nagrania, twierdzi, że dalsze zdarzenia zostały ukartowane tak, by to on został okrzyknięty agresorem, który sprowokował szarpaninę. Funkcjonariusze, do których dotarli dziennikarze Polsat News, nie mają sobie nic do zarzucenia.

- Policjanci podejmujący interwencję zawsze starali się podejść do tej interwencji z pełnym profesjonalizmem, aby tutaj rozwikłać problemy, które się tam pojawiały często - przekazał Kamil Gołębiowski oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. 

Pobity nastolatek nie wiedział, co zrobić z zaistniałą sytuacją. Na szczęście, wychowawca, który miał dopuścić się bulwersujących czynów, nie wiedział o nagraniu, które zostało zarejestrowane przez jednego z obserwatorów wstrząsającego zdarzenia.

Film, który został opublikowany w mediach społecznościowych, powstał przed sześcioma laty. Dorośli dziś mężczyźni postanowili ujawnić go dopiero po opuszczeniu placówki wychowawczej. Wcześniej obawiali się potencjalnych konsekwencji.

Ich zdaniem wychowawcy wciąż dopuszczają się aktów przemocy, a dzieci, które sprawiają problemy, muszą zażywać leki psychotropowe. Z relacji mężczyzn wynika, że medykamenty miały być podawane osobom, którym nie były wypisane. Dyrekcja domu dziecka przekonuje, że to nieprawda. 

- Absolutnie nie docierały takie informacje i jakby dementuję wszelkie pogłoski, czy insynuacje, że na terenie moich placówek dochodzi do jakichkolwiek aktów przemocy - przekazał Jacek Środa, dyrektor domu dziecka im. Ewy Szelburg-Zarembiny w Lublinie. Mimo to MOPS zlecił kontrolę w placówce. Ośrodek skierował sprawę do prokuratury.

Tagi: