Wszedł do Biedronki i naprawdę to zrobił. Gdy podszedł do kasy, ludzi zamurowało
Nietypowa sytuacja w jednej z podwarszawskich Biedronek. Klient podczas zakupów zdecydował się wykupić cały zapas popularnego i lubianego mięsa. Klienci nie kryli zaskoczenia całą sytuacją. Do sprawy odnieśli się pracownicy sklepu. Trudno uwierzyć, jak zareagowali na zachowanie klienta.
Pracownicy Biedronki nie mają łatwego życia
Biedronka to obecnie jeden z najpopularniejszych dyskontów spożywczych w Polsce. Z tego powodu sklepy mogą liczyć na spore zainteresowanie klientów, którzy tłumnie odwiedzają je w celu zrobienia zakupów. Z tego powodu pracownicy sieci nie ukrywają, że mają ręce pełne roboty. Ostatnio o tym przekonać się postanowiła jednak dziennikarek - Katarzyna Stefańska. Kobieta zdecydowała się zatrudnić jako sprzedawca-kasjer, a następnie swoje doświadczenia opisała na łamach “Gazety Wyborczej”.
Okazało się wówczas, że pierwsze sygnały na temat poziomu trudności podejmowanej pracy pojawiły się już na etapie rozmowy kwalifikacyjnej. Wówczas kierowniczka sklepu w Łodzi postanowiła ostrzec ją przed tym, czego może spodziewać się po klientach. Okazało się bowiem, że kobieta nie ma dobrych doświadczeń w pracy z ludźmi.
Dziecko, to ciężka praca. Ludzie potrafią być fajni, ludzie są też okropni – wyznała dziennikarce pani Agnieszka, która ma 30 lat doświadczenia w handlu.
Dziennikarka szybko została przeszkolona i finalnie zasiadła za kasą, gdzie obsługiwała przybyłych klientów przez kilka kolejnych godzin. Wówczas okazało się, że na pierwszy dyskomfort nie trzeba długo czekać. Wszystko przez to, że kobieta musiała jednocześnie obsługiwać klientów oraz wykładać towar, co wiązało się z wieloma trudnościami.
Po trzech godzinach mam prawie 8 tys. zł utargu i pełen pęcherz (…) Najpierw czuję plecy – od rozkładania produktów na najwyższych półkach, do których ledwo sięgam. Potem pięty – od obuwia. Po ośmiu godzinach chodzenia w tę i z powrotem palą niemiłosiernie - opisywała.
Dalsza część artykułu pod zdjęciem.
Klienci często zaskakują pracowników
Dziennikarka chętnie opisywała również relacje z klientami. Okazało się, że najwięcej do czynienia miała z seniorami. Jak zdradziła, jej zdaniem wielu przychodziło na zakupy każdego dnia. Po czasie zaczęła nawet kojarzyć ich twarze. Często informowali oni o tym, po co przyszli, dopytywali o składy oraz prosili o ściągnięcie niektórych artykułów z półek.
Taki pretekst, by wyjść z domu i z kimś porozmawiać - wyznała.
ZOBACZ: Poczta Polska niespodziewanie wydała specjalny komunikat. “Uwaga, oszuści”
Teraz okazuje się jednak, że niektórzy klienci potrafią nie lada zaskoczyć pracowników i to nie tylko swoim charakterem, ale także zakupami, które decydują się robić. Przekonali się o tym m.in. kasjerzy ze sklepu Biedronka w Ząbkach pod Warszawą. Jeden z odwiedzających dyskont w godzinach popołudniowych postanowił w szybkim tempie zapełnić swój wózek wyłącznie schabem, a następnie udał się do kasy. Klienci przecierali oczy ze zdumienia. Mamy komentarz pracowników sklepu. Oto szczegóły.
Klienci przecierali oczy ze zdumienia
Zachowanie mężczyzny przyciągnęło uwagę zarówno kasjerów, jak i innych klientów. Ci drudzy z niedowierzaniem obserwowali to, jak zmierza on do kasy z całym koszykiem wypełnionym schabem. Część z nich postanowiło również wyciągnąć telefon i uwiecznić całą sytuację. Z tego powodu w sieci znaleźć można relację z tego niecodziennego procederu.
Nie wierzyłam własnym oczom! Przyszłam po mięso na obiad, a tu lodówka pusta. Dopiero potem zauważyłam, że jakiś pan zabrał wszystko! - relacjonuje jedna z klientek, pani Katarzyna.
ZOBACZ: Ważne zmiany dla właścicieli działek. Wprowadzono nowy obowiązek
Inni obserwatorzy szybko zaczęli wysnuwać teorie na temat tego, do czego mężczyźnie potrzebny był cały schab ze sklepu. Na jednej z lokalnych grup w mediach społecznościowych przeczytać można, że wspomniany klient mógł być pracownikiem jednej z niedalekich restauracji z kuchnią orientalną.
- Przynajmniej wiadomo, że u tego Pana "w chińczyku" na pewno jest mięso wieprzowe, a nie gołębie;
- Widać pan pochodzenia wietnamskiego, czyli w chińczyku obok na Powstańców przez miesiąc promocja
- Te promocje są takie, że jak Kowalski wraca z pracy o 16/17 to już nic nie ma
- Mmm będzie pyszne mięsko w chińczyku - czytamy.
Tuż po całym zdarzeniu na miejsce udać się zdecydował reporter serwisu “Fakt”. Podczas wizyty w sklepie postanowił on dopytać pracowników o zachowanie wspomnianego klienta. Ci jednak nie zdecydowali się skomentować sprawy. Zaznaczyli jednak, że takie sytuacje się zdarzają, a klient ma do tego pełne prawo.
Klient ma prawo kupić to, co jest na sklepie i nie możemy mu tego zabronić. Pan przyszedł, wziął tyle mięsa, ile mu było trzeba i nie ma co robić z tego sensacji. Mamy regularne dostawy, więc lodówki nie są puste - wyznał w rozmowie z “Faktem” jeden z pracowników.
