Sikorski chce odwołać byłych współpracowników prezydenta. Dosadne słowa szefowej kancelarii
Ministerstwo Spraw Zagranicznych znów uderza w dyplomatów powiązanych z Pałacem Prezydenckim. Radosław Sikorski chce ich odwołać, ale Andrzej Duda nie zamierza ustąpić. Konflikt wokół ambasadorów może zaważyć na wizerunku Polski za granicą.
Kto ma prawo decydować o ambasadorach?
Spór dotyczy trzech ambasadorów: Jakuba Kumocha (Chiny), Adama Kwiatkowskiego (Watykan) i Pawła Solocha (Rumunia) - wszystkich blisko związanych z Andrzejem Dudą. Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski przekazał do Pałacu Prezydenckiego dokumenty z wnioskiem o ich odwołanie.
Według Małgorzaty Paprockiej z Kancelarii Prezydenta, decyzja głowy państwa będzie zapewne negatywna.
Nie chodzi o koneksje personalne, ale o to, jak te osoby wykonują swoje obowiązki
– podkreśliła. Problem polega na tym, że ustawa nie rozstrzyga jednoznacznie, kto ma ostatnie słowo w takich sprawach, prezydent czy rząd.
Odwet czy porządki po PiS?
To kolejny etap czyszczenia placówek dyplomatycznych z nominatów Prawa i Sprawiedliwości. Sikorski od początku kadencji zapowiedział „porządki”, w pierwszym rzucie odwołał 50 ambasadorów. Część z nich udało się zastąpić nowymi, część - jak Kumocha, Kwiatkowskiego i Solocha - pozostała.
ZOBACZ TAKŻE: Pilne wieści ws. zawieszeni broni na Bliskim Wschodzie. Iran potwierdza rozejm
Teraz MSZ znów podnosi temperaturę, co budzi sprzeciw Pałacu. Paprocka ostro oceniła działania ministra:
Bardzo źle te sprawy są prowadzone. To nie służy interesowi państwa
- powiedziała w Radiu Zet.
Cena politycznego pata
Choć Sikorski może wezwać ambasadorów do kraju na „konsultacje”, formalnie nie ma mocy, by ich samodzielnie odwołać. Tymczasem prezydent nie zamierza ulegać presji. Efekt? W blisko 70 placówkach m.in. w USA, Niemczech, Włoszech - Polska nie ma ambasadorów.
Zastępują ich chargé d'affaires, którzy nie mają pełni kompetencji ani prestiżu, co osłabia pozycję Polski na arenie międzynarodowej. W tle wciąż pytanie: czy polityczna wojna o kadry nie kosztuje nas zbyt wiele? Dla przeciętnego obywatela spór może się wydawać abstrakcyjny, ale jego konsekwencje są realne - osłabiają nasz głos tam, gdzie powinien brzmieć wyraźnie.