Relacja świadków po wypadku na Mokotowie. "Dziecko leżało 25 metrów od przystanku"
Prokuratura przekazała właśnie najnowsze informacje ws. kierowcy, który spowodował wczoraj na warszawskim Mokotowie śmiertelny wypadek. Zginęły w nim dwie kobiety, a ranne zostały cztery kolejne osoby, w tym małe dziecko. Relacje świadków zdarzenia są wyjątkowo porażające. - Małe dziecko leżało 25 metrów od wiaty przystankowej - tłumaczy jeden z mężczyzn.
Tragiczny wypadek na Mokotowie. Co dalej z kierowcą?
Prokuratura przekazała w środę, że w sprawie tragicznego wypadku, do którego doszło 13 sierpnia przy ul. Woronicza w Warszawie, wszczęto śledztwo w kierunku spowodowania katastrofy w ruchu lądowym, w wyniku której zginęły dwie osoby. Jak dodał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Piotr Skiba, sprawcy grozi kara pozbawienia wolności od lat 2 do lat 12.
Samochodem marki SsangYong kierował 45-letni Polak. W momencie zdarzenia był trzeźwy, posiadał również uprawnienia do prowadzenia pojazdów. Co ciekawe, prokurator poinformował, że mężczyzna odzyskał je w lutym br. Od kierowcy pobrano również krew do badań pod kątem obecności środków odurzających. Wynik badania jest negatywny.
45-letni kierowca na pewno poruszał się z prędkością niedostosowaną do okoliczności - mówił rzecznik.
W wypadku zginęły dwie kobiety - 48-latka oraz 65-latka. Do szpitala trafiły kolejne cztery, w tym 3,5-letnie dziecko. Relacje świadków zdarzenia są dramatyczne.
Po zniknięciu Izabeli Parzyszek weszli na jej konto bankowe. Nowe fakty w sprawieDramatyczne relacje świadków po wypadku na Mokotowie
Świadkowie zdarzenia twierdzą, że kierowca jechał z bardzo dużą prędkością. Po wypadku słychać było ogromny huk i wołanie o pomoc.
Usłyszałem wielki huk. Ubrałem się i wybiegłem. To, co zobaczyłem, to kilkanaście osób leżących przy wiacie przystankowej, a ze trzy na jezdni. Małe dziecko leżało 25 metrów od wiaty przystankowej - relacjonuje w rozmowie z Polsat News jeden ze świadków wypadku.
ZOBACZ: Po zniknięciu Izabeli Parzyszek weszli na jej konto bankowe. Nowe fakty w sprawie
Jak wyszedłem leżały trzy osoby na jezdni, a na samym końcu dziecko około 3 albo 4-letnie, które strasznie płakało - tłumaczy świadek wypadku w rozmowie z redakcją „Faktu”. - Te osoby na jezdni było widać, że żyją, bo oddychają, a kolejne trzy osoby leżały koło wiaty przystankowej - dodaje.
Kierowca miał zachowywać się normalnie
Warszawska policja zaapelowała wczoraj do wszystkich osób, które były świadkami tragicznego wypadku na Mokotowie o kontakt telefoniczny lub osobisty z policjantami z KRP Warszawa II.
Liczy się każda, nawet z pozoru mało istotna informacja. W precyzyjnym ustaleniu przebiegu zdarzenia mogą pomóc nagrania z telefonu komórkowego lub z kamerki umieszczonej w samochodzie - podkreślono.
ZOBACZ: To on wjechał w Warszawie w przystanek pełen ludzi. Wydało się, co wywinął przed tragedią
Kierowca po wypadku czekał na przyjazd służb. Został na miejscu i według relacji świadków zachowywał się normalnie. Śledczy potwierdzili, że nie był pod wpływem alkoholu, oraz innych środków odurzających.
Powiedział, że nie za bardzo pamięta, jak to się działo, jak się stało, że tyle jest osób poszkodowanych. Powiedział, że ktoś mu przebiegał przez drogę - tłumaczy jeden ze świadków wypadku.