Rasistowskie uwagi warszawskich przedszkolanek. Kobiety nie wiedziały, że wszystko się nagrywa
Skandal w jednym ze stołecznych przedszkoli. Pracownice placówki zostały przypadkowo nagrane, gdy kpiły z afrykańskiego nazwiska jednego z dzieci oraz pochodzenia jego ojca. Kobiety nie gryzły się w język i pozwoliły sobie na wyjątkowo neistosowne uwagi. Sprawą zajeły się już Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych oraz Kuratorium Oświaty.
Nie tak dawno jeszcze Polacy zbierali same pochwały za swoją otwartą postawę wobec uciekających przed wojną Ukraińców. Faktycznie, skala pomocy przerosła najśmielsze oczekiwania i mocno zaskoczyła, a wielu z nas zaczęło wierzyć, że to znak, iż nad Wisłą w końcu zmienia się mentalność.
Największe obawy o to, jak w wielokulturowym środowisku zachowają się Polacy dotyczyły zwłaszcza dzieci, dlatego w szkołach przeprowadzono liczne akcje mające przygotować uczniów na obcowanie z rówieśnikami z obcego kraju. Sytuacja z warszawskiego przedszkola pokazuje jednak, że szacunku i kultury trzeba by było nauczyć także niektórych dorosłych.
Skandaliczne zdarzenie w warszawskim przedszkolu
Dobra opinia, jaką cieszyło się przedszkole na stołecznych Starych Bielanach została mocno nadszarpnięta i trudno będzie ją odbudować. Placówka słynęła z szerokiej oferty edukacyjnej, profesjonalnego personelu, wysokich standardów i smacznych posiłków, co sprawiło, że w jej mury postanowiła posłać swoje dziecko m.in. pani Dominka.
Syn kobiety, Staś, był już na finiszu swojego procesu rekrutacyjnego, a w domu trwały gorączkowe przygotowania do adaptacji w nowym środowisku i skomponowania wyprawki. Wtedy też wydarzył się przykry incydent, który skutecznie odwiódł matkę chłopca od wcześniejszej decyzji.
Jak relacjonuje "Gazeta Wyborcza", w celu domknięcia formalności, pracownice przedszkola podjęły próbę skontaktowania się z panią Dominiką. Mama Stasia nie odbierała, ale fragment rozmowy w gabinecie bez jej udziału nagrał się na pocztę głosową.
Rasistowskie uwagi przedszkolanek
Po odsłuchaniu wiadomości kobieta nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. Opiekunki prowadziły ze sobą rozmowę na temat jednego z dzieci, pozwalajac sobie na niewybredne komentarze dotyczące pochodzenia jego ojca i egzotycznego nazwiska.
- A może, ku***, nie mówi po polsku - mówiła jedna z nich. - Spokojnie, mieszka w Polsce, to niech się nauczy! Kur***, we Francji musiał od razu mówić po francusku - odpowiadała druga.
Rasistowskie uwagi przedszkolanek mocno uderzyły pania Dominikę i zasiały w niej ziarno niepewności co do tego, czy wybrana placówka jest odpowiednia dla jej pociechy.
- Jeśli taka sytuacja panuje w administracji, u dyrektorki, to znaczy, że taka sama może panować w całym przedszkolu. Jeśli dyrektorka na to pozwala, nie świadczy to o tym miejscu zbyt dobrze, w sytuacjach publicznych takie słowa są karalne. Mam nadzieje, że zostaną wyciągnięte konsekwencje, a kuratorium zrobi w tym miejscu kontrolę - stwierdziła w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Sprawę bada Kuratorium Oświaty
Bulwersujące nagranie trafiło do Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, a następnie do dyrekcji przedszkola.
- Rozmawiałem z dyrektorką, która twierdzi, że nie wie, kogo słychać na nagraniu, ale zapewniła, że sprawą się zajmie. Chciała również przeprosić matkę Stasia za zaistniałą sytuację. Czekamy na odpowiedź z kuratorium - przekazał Gazecie Wyborczej, Konrad Dulkowski z OMZRiK.
Mały Staś ostatecznie nie uczęszcza do bielańskiej placówki, a zaistniałą sprawą zajęło się Kuratorium Oświaty. Na razie konsekwencje poniosła jedynie dyrektorka, która w poczuciu odpowiedzialności zrezygnowała ze swojej funkcji.
Los przedszkolanek nie jest znany, ale patrząc na to, jak zachowały się wobec niewinnego dziecka i jego ojca, trudno chyba oczekiwać, że w ich przypadku dojdzie do jakiejkolwiek refleksji.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
Kryzys i inflacja dotknęła także Kościół. Arcybiskup nałożył dziesięcinę
Koniec z przestawianiem zegarków? Polacy od dawna czekają na tę zmianę
Źródło: GW