Potężna śnieżyca uderzy w Polskę? Padła konkretna data
Jeszcze kilkadziesiąt godzin temu internet i serwisy informacyjne rozgrzane były do czerwoności wizją nadciągającego "białego armagedonu". Mapy pogodowe wyglądały groźnie, a nagłówki ostrzegały przed paraliżem komunikacyjnym, zaspami i atakiem "bestii ze wschodu". Wielu z nas mentalnie szykowało się już na skrobanie szyb i wyciąganie z szaf najgrubszych kurtek, spodziewając się scenariusza, w którym Polska znika pod grubą warstwą śniegu. Jednak w meteorologii jedyną stałą jest zmienność. Natura postanowiła zagrać nam na nosie i w najnowszych aktualizacjach modeli przygotowała zwrot akcji, którego mało kto się spodziewał.
Zwrot o 180 stopni
Alarmistyczne nastroje nie wzięły się znikąd. Opierały się na wyliczeniach amerykańskiego modelu GFS, który jeszcze do niedawna konsekwentnie sugerował potężne uderzenie zimy. Według tamtych scenariuszy, mróz i intensywne opady śniegu miały objąć niemal połowę kraju, paraliżując życie codzienne. Dziś jednak synoptycy patrzą na monitory z zupełnie innej perspektywy. Zarówno modele amerykańskie, jak i te opracowywane w Europie, solidarnie wycofały się z wizji srogiej zimy. Co więcej, to, co nas czeka, stoi w całkowitej opozycji do mroźnych prognoz sprzed kilku dni.
Magiczna data i koniec strachu przed mrozem
Kiedy zatem spodziewać się zmian i jak będą one wyglądać? Synoptycy, analizując najnowsze dane z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW), wyznaczyli nową, konkretną datę graniczną – jest nią 10 grudnia. To właśnie do tego dnia możemy z dużą dozą pewności zapomnieć o zimowej aurze w jej klasycznym, mroźnym wydaniu.
Zamiast chłodu ze wschodu, czeka nas dominacja tzw. cyrkulacji strefowej. Mówiąc prościej: nad Polskę wleje się szerokim strumieniem ciepłe i wilgotne powietrze atlantyckie. Skutki tej zmiany odczujemy natychmiastowo, a parametry pogodowe będą przypominać bardziej zaawansowaną jesień, a momentami wręcz przedwiośnie, niż grudniową zimę.
15 stopni w grudniu? To możliwe
Konkretne liczby, które pojawiają się w najnowszych prognozach, mogą być dla wielu zaskoczeniem:
Eksplozja ciepła: Modele przewidują wyraźny wzrost temperatury. Słupki rtęci mają powędrować w górę, pokazując od 10, a lokalnie nawet do 15 stopni Celsjusza. To wartości drastycznie wyższe od wieloletniej normy dla tego miesiąca.
Deszcz zamiast śniegu: Oczekiwanego białego puchu nie będzie. Zamiast tego dominować będą opady deszczu, miejscami intensywne, co w połączeniu z wysoką temperaturą doprowadzi do szybkiego topnienia ewentualnych resztek śniegu w górach.
Nieprzyjemny wiatr: Ciepłemu frontowi towarzyszyć będzie silny, porywisty wiatr. Choć temperatura będzie wysoka, odczuwalna aura może być męcząca – typowo "zgniła" i niżowa.
Święta pod znakiem zapytania, zima odwołana do 2026?
Ten nagły zwrot stawia pod znakiem zapytania to, na co wielu czeka najbardziej – białe Boże Narodzenie. Choć do świąt zostało jeszcze trochę czasu, obecne wyliczenia skutecznie studzą entuzjazm. Skoro do 10 grudnia utrzyma się silne ocieplenie, grunt nie będzie wychłodzony, co znacznie utrudni utrzymanie się ewentualnej pokrywy śnieżnej w drugiej połowie miesiąca.
Co więcej, długoterminowe analizy modeli sięgają już początku przyszłego roku. Wskazują one, że trwała, "syberyjska" zima nie jest widoczna w prognozach przynajmniej do początku stycznia 2026 roku. Oczywiście, eksperci zaznaczają, że po 10 grudnia sytuacja może się dynamicznie zmieniać. Istnieje szansa na ochłodzenie w okresie między Bożym Narodzeniem a sylwestrem, jednak na ten moment nic nie wskazuje na to, by miało ono tak drastyczny i gwałtowny przebieg, jak wieszczono jeszcze na początku tego tygodnia.
Podsumowując: w najbliższych dniach parasole i kalosze będą znacznie bardziej użyteczne niż sanki i łopaty do odśnieżania. Zima, przynajmniej na razie, postanowiła zrobić sobie przerwę.
Obserwuj w Google News
