Polskie wątki w aktach Epsteina. Białostockie korzenie, Smoleńsk i polityczny zwrot Donalda Trumpa
12 listopada 2025 roku opinia publiczna w USA zobaczyła kolejną ogromną transzę akt dotyczących Jeffreya Epsteina — około 20 tysięcy stron dokumentów. Wśród informacji o amerykańskich politykach i miliarderach pojawiły się również zaskakujące wątki dotyczące Polski. Sprawa dotyczy zarówno polskich korzeni samego Epsteina, jak i jego komentarzy na temat katastrofy smoleńskiej.
Epstein o swoich polskich korzeniach
W ujawnionych mailach Epstein miał wprost pisać o swoim polskim pochodzeniu, wskazując, że jego dziadek urodził się w Białymstoku. W korespondencji podkreślał rodzinne powiązania z terenami dzisiejszej Polski, Litwy i Białorusi. To jeden z pierwszych przypadków, gdy w oficjalnych dokumentach pojawia się jego własne przyznanie do takich korzeni.
Polski akcent w życiorysie finansisty — skazanego za wykorzystywanie nieletnich i powiązanego z wieloma wpływowymi osobami świata polityki i biznesu — budzi zrozumiałe kontrowersje. W części maili Epstein nawiązywał również do polskich debat publicznych oraz znanych teorii spiskowych.
Smoleńsk widziany z USA
Jednym z dokumentów, które zwróciły uwagę, jest mail Epsteina z kwietnia 2014 roku dotyczący katastrofy smoleńskiej. Finansista komentował w nim polską scenę polityczną oraz spory narosłe wokół tragedii z 2010 roku.
W korespondencji miał wyśmiewać teorie o zamachu i rzekomej współpracy między Rosją a ówczesnym premierem Donaldem Tuskiem. Według jego opinii taki scenariusz miałby być pozbawiony logiki — zarówno z punktu widzenia interesów Rosji, jak i polskich realiów politycznych. Epstein porównywał też polskie teorie spiskowe do amerykańskiego „birtherismu”, czyli kampanii podważającej pochodzenie Baracka Obamy, którą przez lata wykorzystywał Donald Trump.
W jego mailach pojawiały się również odniesienia do reakcji Polonii w USA po katastrofie
smoleńskiej.
Układanka wpływów i polskie akcenty
Wśród dokumentów pojawiają się także wątki dotyczące osób z otoczenia Epsteina. Z materiałów wynika, że bliska współpracowniczka finansisty miała polskie pochodzenie. Podczas przesłuchań w 2010 roku odmówiła składania zeznań, podobnie jak sam Epstein, powołując się na piątą poprawkę. Reprezentowali ją prawnicy pracujący również dla Donalda Trumpa lub przez niego zatrudniani.
To właśnie Trump znalazł się ponownie w centrum uwagi po najnowszym ujawnieniu dokumentów. Po miesiącach dystansowania się od sprawy oraz próbach blokowania publikacji akt, były prezydent wykonał nagły zwrot. Publicznie wezwał republikanów w Izbie Reprezentantów do poparcia pełnego upublicznienia materiałów, zapewniając, że „nie ma nic do ukrycia”.
Taka deklaracja rodzi pytania o motywacje: czy to rzeczywista chęć transparentności, czy próba przejęcia narracji w sytuacji, gdy kolejne dokumenty zaczynają trafiać do opinii publicznej i — jak to zwykle bywa w takich sprawach — żyć własnym życiem.