"Pracodawcy będą zwalniali ludzi". Ekspert wyjawił, co czeka miliony Polaków
Kryzys gospodarczy odciska się piętnem na wszystkich dziedzinach życia. W czasach drożyzny, jak nigdy wcześniej, Polacy szukają dodatkowej gotówki, która umożliwi im przetrwanie ciężkiego okresu i uszczuplają swoje oszczędności. Niestety, pocieszenia nie znajdą oni w ramionach pracodawców, bo ci, znając się na rynkowych mechanizmach, nie kwapią się do podnoszenia pensji. Co gorsze, wielu z nich poważnie myśli o redukcji etatów.
Od miesięcy inflacja w Polsce drastycznie rośnie , a my, coraz bardziej przyzwyczajamy się do tego, że z każdą wizytą w sklepie czy na targu, uderzeni zostaniemy kolejną podwyżką. Drożyzna dopada nas również w domowym zaciszu, kiedy przychodzi nam otworzyć listy z rachunkami dostarczonymi przez listonosza, a tam nic innego, jak podwyżki opłat za energię elektryczną, gaz, wodę i śmieci.
Niezadowolenie Polaków rośnie więc z dnia na dzień, a wraz z nim oczekiwania, że choć odrobinę ulgi w codziennym trudzie przyniosą w końcu albo obiecane transfery socjalne , albo też dobre gesty pracodawców. Wysokość tych pierwszych może nas jednak mocno zawieść , podczas gdy na drugie także nie ma co liczyć.
Kryzys gospodarczy puka do drzwi
Niepokojące prognozy ekspertów dotyczące nadchodzącego kryzysu gospodarczego powinny martwić wszystkich. Polska gospodarka ledwo radzi sobie z obecnymi problemami, a na horyzoncie już widać kolejne, wcale nie mniejsze.
O tym, że jest źle świadczy najdobitniej fakt, że o prawdziwych trudnościach zaczęli nieśmiało wspominać także nawet rządzący, z prezesem PiS na czele , dla których złość Polaków oznacza spadek poparcia . Inna sprawa, że w tych samych wypowiedziach, wciąż utrzymują oni, że odpowiedzialność za ekonomiczny dramat w żadnym wypadku nie spoczywa na nich samych.
Smutne jest również to, że w głowach polityków nadal na próżno upatrywać refleksji skłaniającej do realnego działania. W czasach, gdy przeciętni obywatele liczą się z każdym wydawanym groszem, nasi reprezentanci ani myślą o zaciskaniu pasa, do którego tak prężnie nas zachęcają.
Aby nie być jednak skrajnymi pesymistami, zauważmy, że rekordowa inflacja zmusiła rządzących do podwójnej podwyżki płacy minimalnej w 2023 roku . Szkopuł w tym, że aby tę pensję otrzymać, trzeba mieć jakiekolwiek zatrudnienie, a o te może być coraz trudniej.
Pracodawcy szykują się na zwolnienia pracowników
Mroczne wizje dotyczące polskiego rynku pracy wysnuł na łamach "Super Expressu" jeden z najpopularniejszych ekonomistów, Piotr Kuczyński. Ekspert od razu zwrócił uwagę na fakt, że płace rosną o wiele wolniej niż inflacja i nie jest to przypadek. Jego zdaniem, to chłodna kalkulacja pracodawców, którzy potrafią bacznie obserwować nadchodzące procesy.
– Przedsiębiorcy zdają sobie sprawę z tego, że nadchodzi spowolnienie gospodarcze. Dlatego nie chcą podnosić pensji pracownikom. Mało tego. Opublikowano ostatnio dane, z których wynika, że 26 proc. Polaków zmieniło pracę. Ma to związek z tym, że pracodawcy będą zwalniali ludzi z uwagi na spowolnienie gospodarcze i rosnące koszty - mówi.
Słowa Kuczyńskiego należy przy tym traktować jako realną groźbę, a nie wyssany z palca "straszak". Dość tylko wspomnieć, że z danych Ministerstwa Rozwoju i Technologii wynika, że polscy przedsiębiorcy coraz częściej zamykają swoje biznesy , a w konsekwencji redukują kolejne etaty. Czy to oznacza więc, że oddelegowani na bruk Polacy będą popadać w kolejne długi? Jak wskazuje Kuczyński, to wielce prawdopodobne, bo ostatnio chętniej niż wcześniej korzystamy z tzw. chwilówek, które mogą okazać się bardzo ryzykowne. Wielu z nas sięga także po gromadzone latami oszczędności.
Ekspert krytycznie o rządzie: "Nie wykazuje się rozsądkiem"
- Wszystko drożeje, jedzenie jest coraz droższe, koszty utrzymania mieszkań rosną. Nic nie wskazuje na to, że będzie taniej. Będzie wręcz drożej - ostrzega w wywiadzie dla "SE" Kuczyński, przedstawiając własną teorię na temat tego, dlaczego gospodarcza zapaść nie skutkuje masowymi protestami.
Wymienia przy tym dwa czynniki, takie jak transfery socjalne, o których słuszność i pomocność toczą się zaciekłe spory, a także płonną wiarę w to, że gorszy czas wkrótce minie, a wiele złego wywołane jest wojną w Ukrainie.
Konflikt za naszą wschodnią granicą jest zresztą ulubionym winowajcą polskiego rządu. "Putinflacja" na stałe zagościła w słowniku polityków obozu rządzącego, ale w rzeczywistości retoryka o związku wszystkich podwyżek z wojną jest nie do utrzymania.
– Przy tej okazji warto przywołać przykład węgla. UE nałożyła embargo na import węgla, zaczynając od sierpnia. Premier Morawiecki co chwila oskarżał polityków europejskich o ich politykę względem Polski. I co zrobił? Wprowadził embargo na węgiel z Rosji w kwietniu. To z kolei sprawiło, że polskie firmy, które kupiły rosyjski węgiel i zapłaciły za niego, nie odzyskały go, straciwszy na tym miliony zł - punktuje ekspert.
Kuczyński ma także swoje własne zdanie odnośnie do sztucznego napędzania popytu, w tym cukrowej paniki , która opanowała Polaków w ostatnich tygodniach.
– Polska jest trzecim producentem cukru w Europie. Cukru zatem nigdy nie brakowało i brakować raczej nie będzie. Wina za problem z cukrem leży po stronie producentów oraz konsumentów, którzy masowo ruszyli do sklepów, aby zakupić ten produkt - wyjaśnia.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
-
Wielkopolska: Pożar zboża i lasu widoczny był w kosmosie. Astronautka wstawiła zdjęcie
-
Pożar w Rosji. Płonie hala "rosyjskiego Amazona", nie żyje jedna osoba, tysiąc ewakuowanych
-
Donald Tusk uderzył w rząd i Daniela Obajtka. "To jest skandal stulecia"
Źródło: Goniec.pl, SE