Polscy posłowie nie należą do tytanów pracy. Wielka lista nieobecnych w Sejmie ujrzała światło dzienne
Jedni muszą ciężko pracować, inni bezkarnie wagarują. Podczas gdy przeciętni Polacy codziennie harują, by podołać rosnącym na potęgę kosztom życia, zasiadający przy Wiejskiej posłowie migają się od obowiązków, jak tylko mogą. Z danych Kancelarii Sejmu jasno wynika, że niechęć w politykach budzą zarówno posiedzenia na sali plenarnej, jak i te w komisjach. Lista wagarowiczów jest długa, a ich dotychczasowe "osiągnięcia" godne pożałowania.
Zdaje się, że nie tylko dla Donalda Tuska myśl o zasiadaniu w ławach poselskich jawi się jako "upiorna". Lider PO został ostatnio bohaterem poważnej wpadki, zdradzając za kulisami programu TVN24 prawdziwy stosunek do pracy posła, za co poważnie oberwało mu się od wyborców, a także politycznych oponentów i reżimowej telewizji.
Sęk w tym, że patrząc na to, jak wygląda "kulturalna" debata przy Wiejskiej trudno dziwić się takiej postawie, a jeśli już chcemy komuś coś wypominać, zacznijmy od tych, którzy ślubowali ciężko pracować w imię naszych interesów.
Choć mało osób o tym wiedziało, bo i też nie ma się czym chwalić, dzięki nieocenionym mediom prawda w końcu wypłynęła na jaw. Okazuje się bowiem, że niektórzy polscy posłowie to wybitne obiboki, stroniące od jakichkolwiek obowiązków. Co ciekawe, samowolne urlopy nie są obce zwłaszcza członkom dwóch ugrupowań, w tym tego pozostającego u władzy. Kto jest więc największym wagarowiczem?
Przywileje tak, obowiązki nie
Uczestniczenie w posiedzeniach Sejmu i komisji, do których się należy, to obowiązek każdego posła. Zasad jest prosta: nie możesz brać udziału w obradach, musisz okazać usprawiedliwienie, ale do serca nie bierze jej zbyt wielu parlamentarzystów.
Jak wynika z danych Kancelarii Sejmu, od początku bieżącej kadencji odnotowano już 760 niepopartych uzasadnieniem nieobecności posłów na posiedzeniach i 227 na komisjach.
Wymówką do niestawienia się na nich może być przy tym jedynie choroba (swoja lub osoby bliskiej), wyjazd zaakceptowany przez Sejm, zbieg posiedzeń komisji, urlop, a także "inne ważne, niemożliwe do przewidzenia lub nieuchronne przeszkody". Tak szeroki katalog to jednak dla polskich posłów i tak zbyt mało.
Zamiast listy powinności, zdecydowanie bardziej wolą oni zgłębiać tę, na której wypisane są idące z pracą w Sejmie przywileje. Chętnie korzystają więc ze służbowych wyjazdów i pieniędzy przeznaczonych na wyposażenie ich biur. Wyjątkowo atrakcyjne są zwłaszcza te drugie, bo gwarantują zaspokojenie najbardziej wyrafinowanych potrzeb, takich jak kijki do selfie czy spieniacze do mleka.
Sejmowi wagarowicze. Grzegorz Braun liderem
Chcąc przyjrzeć się bliżej personaliom sejmowych leniuchów, serwis se.pl prześwietlił listę nazwisk i odkrył, że rekordzistą w opuszczaniu posiedzeń jest poseł Konfederacji Grzegorz Braun. W pracy nie stawił się aż 38 razy, a, jak pamiętamy, większość czasu w Sejmie i tak spędził poza salą plenarną, bo nie chciał nosić maseczki ochronnej w okresie pandemicznych obostrzeń.
Tuż za Braunem plasuje się do tej pory jego partyjny kolega, Krzysztof Bosak, mający na koncie 25 dni nieobecności, trzecie miejsce zajmuje zaś Agnieszka Ścigaj z koła Polskie Sprawy. Tak, dokładnie ta sama, która za swoją ciężką pracę została wynagrodzona awansem do Kancelarii Premiera.
Nieco gorsi, ale wciąż z szansą na poprawienie wyników, są: Zbigniew Ajchler, niez. - 15 dni, Robert Winnicki, Konfederacja – 14 dni, Łukasz Mejza, niez. – 13 dni, Zbigniew Ziobro, PiS – 13 dni i Szymon Szynkowski vel Sęk, PiS – 9 dni.
Wielcy nieobecni na posiedzeniach komisji
Ciekawie jest także, jeśli zerkniemy na listę wielkich nieobecnych na posiedzeniach sejmowych komisji. Na tej zdecydowanie króluje Jacek Tomczak z klubu PSL-KP (24 nieobecności). Za nim sytuują się Krzysztof Tuduj z Konfederacji (15 dni) i poseł niezrzeszony Zbigniew Ajchler (13 dni).
Nieco bardziej spostrzegawczy z pewnością odnotują, że nazwiskiem, które powtarza się po raz kolejny, jest Krzysztof Bosak (12 dni). Po piętach depcze mu natomiast poseł PiS Waldemar Olejniczak (11 dni).
Praca posła godna pozazdroszczenia
Co interesujące, na żadnym ze spisów na wyższych pozycjach nie ujawniono nazwiska posła Lewicy Tomasza Treli, który w lipcu sam otwarcie przyznał w WP, że nie wie, do ilu zespołów parlamentarnych należy. Biorąc pod uwagę takie rozkojarzenie, aż dziw bierze, że Treli udało się uniknąć całej masy nieobecności. Na jego szczęście, szybko się zreflektował i porzucił zbywane do tej pory posady, zostając tylko w Łódzkim Zespole Parlamentarnym. Zaznaczmy też, że przyczyną niechęci niektórych posłów do stawiennictwa w Sejmie, na którą ciężko uzyskać jest merytoryczne usprawiedliwienie, jest fakt, że służba przy Wiejskiej także tknięta została palcem inflacji. Długie godziny w gmachu to duży wysiłek fizyczny wymagający krzepy, tymczasem sejmowy bufet winduje ceny.
Są jednak też dobre wieści, bo w tym roku na pokrycie rachunków za ogrzewanie Sejmu przewidziano krocie, dzięki czemu posłowie mogą mieć pewność, że zima nie będzie aż tak straszna, jak w wielu polskich domach.
Wkrótce także, po ciężkim dniu obrad i spotkań będą mogli odpocząć w luksusowym hotelu, wyposażonym w garaż, basen, kaplicę i restaurację. A jeśli komuś mało, niech weźmie przykład z marszałka Terleckiego, dla którego praca przy Wiejskiej to, mimo upływu lat, niekończąca się przygoda i czysta przyjemność.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
Źródło: SE, Goniec.pl