Pijany kierowca lawety uderzył w samochód. Dominika, Majk i Grześ nie żyją
To miała być zwyczajna, letnia niedziela w małej, podkarpackiej wsi. Nikt nie przypuszczał, że spokojny wieczór zamieni się w dramat, który na zawsze zapisze się w pamięci mieszkańców. Śmierć trójki nastolatków wstrząsnęła całą społecznością i sprawiła, że o tej tragedii mówi dziś cała Polska.
Wieś w żałobie po dramatycznej śmierci nastolatków
Grochowe, niewielka wieś pod Mielcem, przeżywa dramat, jakiego nikt się tu nie spodziewał. Społeczność, która od pokoleń żyje w rytmie spokojnej codzienności, została nagle pogrążona w żałobie.
Jeszcze niedawno na podwórku dziadków słychać było rozmowy i śmiech nastolatków, którzy przyjechali z Niemiec na wakacje. Dziś w tym samym miejscu palą się znicze, a mieszkańcy wspominają ich ostatnie chwile.
Widzisz człowieka rano uśmiechniętego z psem, a wieczorem już go nie ma - mówi jedna z sąsiadek.
Trudno pogodzić się z faktem, że Dominika, jej młodszy brat Grześ i chłopak dziewczyny Majk, jeszcze chwilę wcześniej pełni życia, nagle odeszli.
Niepojęta tragedia na drodze
Do wypadku doszło w poniedziałek wieczorem, zaledwie kilkaset metrów od domu dziadków nastolatków. W auto, którym podróżowali nastolatkowie, uderzył pijany kierowca lawety, który uciekał przed policją.
Oni byli u dziadka, bo dziadek tu mieszkał. Podobno właśnie od niego wyjeżdżali. Wszystko było zakleszczone, strażacy rozcinali cały dach samochodu. Potem postawili parawan, więc nic już nie było widać - relacjonuje jeden z mieszkańców.
Uderzenie było tak silne, że seat nastolatków został dodatkowo zepchnięty na słup energetyczny. Ratownicy robili wszystko, co w ich mocy, jednak bezskutecznie.
W wyniku siły tego zderzenia trzy osoby zginęły na miejscu. Mimo wysiłku ratowników nie udało się ich uratować. To ogromna tragedia. Ofiary to dziecko w wieku 12 lat oraz dwie młode osoby w wieku 18 i 19 lat. Do tak tragicznego wypadku dawno nie doszło - podkreśla Grzegorz Gałuszka, dyrektor Podkarpackiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Mielcu.
ZOBACZ TAKŻE: Polskie i sojusznicze myśliwce poderwane. Jest komunikat Dowództwa Operacyjnego RSZ
Relacje sąsiadów po wypadku
Dla mieszkańców Grochowego wciąż trudno uwierzyć, że życie trojga młodych ludzi mogło zakończyć się tak nagle i brutalnie.
Za chwilę mieli wyjeżdżać, w przyszłym tygodniu... A tu coś takiego. Na miejscu widziałem straszną tragedię, płacz. Tu mieszka babcia tej dziewczyny i tego chłopaka. Ona później zemdlała, musiało przyjechać pogotowie. To ogromna tragedia, żeby takich nie było. Szok... aż my z żoną płakaliśmy - mówi Stanisław Trela, mieszkaniec Grochowego.
Wspomnienia o dzieciach, które przyjechały na wakacje z Niemiec, przeplatają się tu dziś z niedowierzaniem i rozpaczą.
Te trzy młode osoby bardzo dobrze znałem, bo stąd pochodzą, od dziadków. Przyjechali na wakacje z Niemiec. Ojciec i mama tych dzieci tam pracują. Przyjechali na 2–3 tygodnie i tak się stało... - dodaje mężczyzna.