Paulina Smaszcz znowu uderza w Kurzajewskiego. "Mój organizm tego nie wytrzymał"

Od rozstania Pauliny Smaszcz i Macieja Kurzajewskiego minęło już pięć lat. Mimo że byli zakochani układają dziś własne życia po swojemu, to media co chwilę zalewają nowe doniesienia dotyczące ich relacji. Tym razem dziennikarka postanowiła opowiedzieć, jak wyglądały początki jej małżeństwa ze słynnym prezenterem oraz co doprowadziło do ich rozwodu. Jak zwykle nie gryzła się w język. Oto szczegóły.
Paulina Smaszcz nie do końca akceptuje związek Kurzajewskiego i Cichopek
Paulina Smaszcz to znana polska dziennikarka oraz prezenterka. W styczniu 1996 roku w Zakopanem poznała Macieja Kurzajewskiego, którego poślubiła 15 września tego samego roku. Para przez wiele lat tworzyła zgrane małżeństwo i współpracowała nie tylko na gruncie rodzinnym, ale także i zawodowym. Przez lata ich drogi przecinały się między innymi na korytarzach TVP, gdzie oboje pracowali. Ostatecznie kilka lat temu okazało się, że związek dziennikarskiej pary ma za sobą poważny kryzys, którego nie udało się przezwyciężyć.
Finalnie Paulina Smaszcz i Maciej Kurzajewski rozwiedli się w 2020 roku po 24 latach małżeństwa. Warto wspomnieć, że w tym czasie doczekali się oni dwóch synów - Franciszka (ur. 1997) oraz Juliana (ur. 2006). Obecnie byli zakochani skupiają się własnych życiach, które prowadzą w zdecydowanie odmienny sposób. Paulina Smaszcz stara się chronić swoją prywatność, natomiast Kurzajewski wraz z Katarzyną Cichopek żyją na przysłowiowym świeczniku.
Okazuje się, że nowy związek byłego męża niekoniecznie przypadł do gustu 52-letniej dziennikarce. Z tego powodu ta chętnie wypowiada się o życiu uczuciowym swojego “eks” i zdecydowanie nie gryzie się w język. Tak też było i w tym przypadku. Co takiego Paulina Smaszcz zdecydowała się wyznać o początkach małżeństwa z Kurzajewskim?
Dalsza część artykułu pod zdjęciem.

Maciej Kurzajewski był dla Smaszcz idealnym kandydatem na męża
Nie jest tajemnicą, że Paulina Smaszcz nie ma problemów z dosadnym mówieniem o tym, co czuje i co ją boli. Podejście to jednak niezbyt podobało się Maciejowi Kurzajewskiemu, który sądownie oraz z pomocą prawników ograniczył swojej byłej żonie te możliwości. Mimo to ona i tak znajduje okazje, aby zdradzić co nieco na temat ich dawnej relacji. W rozmowie z Żurnalistą wspomniała, jak wyglądało łączenie ich życia rodzinnego z nauką i pracą.
Obroniłam pracę najlepiej na piątym roku, a wtedy jeszcze urodziłam mojego pierwszego syna Franka. Profesor Gajewski na obronie mówił: "Smaszcz, błagam cię. Tylko nie możesz mi tu urodzić, bo ja nie będę wiedział, co zrobić." Bałam się bardzo, że urodzę na tej obronie - wyznała w wywiadzie.
ZOBACZ: Wyciekły głosy widzów "Tańca z gwiazdami". Te pary są najbliżej odpadnięcia z programu
Dziennikarka nie ukrywa także, że Maciej był jej ogromną miłością. To właśnie on oraz głębokie uczucie, którym go wówczas darzyła były dla niej najważniejsze. Jak podkreśliła, myślała wówczas, że jest to idealny mężczyzna i to właśnie z nim spędzi całe życie.
To był pierwszy mężczyzna, o którym pomyślałam, że moglibyśmy mieć razem rodzinę, o której bardzo marzę. Był ciepły, uśmiechnięty, troskliwy. Z fajną, katolicką, bardzo konserwatywną rodziną, ale jednocześnie bardzo wspierającą. Wiedziałam, że z nim to życie będzie dobre - wspominała.
W trakcie rozmowy nie zabrakło jednak nieco smutniejszych kwestii. Paulina Smaszcz postanowiła bowiem opowiedzieć o kryszach w ich związku oraz samym rozwodzie. Okazuje się, że widmo zakończenia małżeństwa wisiało w ich domu przez długi czas. Oto szczegóły.
Paulina Smaszcz: "W pewnym momencie zaczęło się źle dziać"
Tak jak już wspomniano, związek pary zakończył się rozwodem, co było sporym zaskoczeniem dla opinii publicznej. Gwiazdorskie małżeństwo było bowiem przez lata postrzegane jako niemal idealne. Paulina Smaszcz w rozmowie z Żurnalistą wyznała jednak, że ich relacja zaczęła się psuć na długo przed samym rozwodem. Co ciekawe, stwierdziła nawet, że już od początku pojawiały się sygnały zwiastujące porażkę.
To był bardzo dobry związek i zawsze to powtarzam, ale w pewnym momencie zaczęło się źle dziać. Dokładnie znam te momenty. (...) Nigdy nie miałam niespodzianki urodzinowej, nie obchodziliśmy Dnia Matki. Jak pytałam, czy mogę zrobić urodziny w domu, to słyszałam: "Nie, bo nie lubię gości". W pewnym momencie zaczęłam odczuwać, że wszystko w tym domu jest jego, a mój jest kot i pies, dla mnie to było nie do zaakceptowania. Oprócz tego ja cały czas chcę się rozwijać i doktorat też nie był do zaakceptowania, bo nie byłoby mnie w soboty i niedziele w domu. Chciałam zrobić doktorat o kobietach, żeby móc je szkolić - opowiedziała.
Paulina Smaszcz wyznała również, że na swojej głowie nie miała jedynie męża i dzieci, ale także i teściów. Kończyło się więc na tym, że Maciej Kurzajewski wyjeżdżał w wyjazdy służbowe, a dziennikarka zajmowała się niemal całą rodziną. Natłok obowiązków oraz ciągle nawracających problemów doprowadził do choroby u prezenterki. Przypomnijmy, że cierpiała ona na depresję.
Mój były mąż miał taką pracę, że ciągle wyjeżdżał, no więc ta logistyka spadła na mnie. Basen, konie, szkoła, piłka, tenis z dziećmi, to musiałabym mieć torpedę w d..ie, żeby to wszystko ogarnąć. Jeszcze rodzice Maćka chorowali i musiałam ich ogarniać. Zawozić do lekarza, przywozić. Mój ojciec też miał kilka udarów i jeździłam między Warszawą a Poznaniem. Mój organizm tego nie wytrzymał i zachorowałam - podsumowała.








































