Młoda lekarka została przejechana autem przez jej narzeczonego. Nowe informacje w sprawie
Pod Legionowem w grudniu 2022r. 30-letnia lekarka zginęła pod kołami auta swojego narzeczonego. Ten przyznał się do zarzucanych mu czynów, jednak sprawa wciąż nie jest zamknięta. Rodzina kobiety ma zastrzeżenia do działań prokuratury i biegłych.
Tragedia pod Legionowem. Przejechał narzeczoną
Do wypadku doszło 16 grudnia 2022 r., kiedy to 30-letnia Magdalena wracała wraz z narzeczonym ze swojego nowego domu. Jechali do Kątów Węgierskich, gdzie wynajmowali mieszkanie. Według zeznań narzeczonego – Krzysztofa, para miała wypić kilka drinków i pojechać na pobliską górkę.
W pewnym momencie auto zakopało się w zaspach w lesie. Krzysztof miał pobiec do domu oddalonego o kilka kilometrów po drugi samochód. Magda miała zaczekać w samochodzie. Narzeczony kobiety wrócił następnym pojazdem, przejeżdżając kobietę. Taką wersję przedstawił śledczym.
Żona Mariusza Kamińskiego musiała ujawnić majątek. Spore zaskoczenieAkt oskarżenia wobec mężczyzny, który przejechał swoją narzeczoną
Śledczy przy stawianiu Krzysztofowi zarzutów stwierdzili, że ten umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym. „Poruszając się ulicą Bagienną, kierując samochodem volvo S60, znajdując się w stanie nietrzeźwości, niewłaściwie obserwował drogę, nie zachował należytej ostrożności i nie dostosował techniki i taktyki jazdy oraz prędkości do panujących warunków drogowych w wyniku czego kierowanym przez siebie pojazdem potrącił znajdującą się po lewej stronie drogi (w kierunku jazdy samochodu) Magdalenę" – relacjonowało TVN24.
Rozprawa odbyła się w listopadzie ubiegłego roku. Akt oskarżenia oparty został na opiniach dwóch biegłych: rekonstrukcji wypadków i medycyny sądowej. Specjaliści uznali, że prędkość 40 km/h podana przez Krzysztofa była realna, choć nie udało się tego ustalić na podstawie badań. Obrażenia 30 latki (w szczególności głowy i wątroby) oraz uszkodzenia auta (jedynie zderzak) miałyby potwierdzać zeznania Krzysztofa i uprawdopodabniać, że kobieta leżała na drodze.
Sędzia wyraził zgodę na przygotowanie kolejnej opinii przez biegłych z Krakowa. Ta będzie kluczowa dla sprawy ze względu na brak świadków tragedii. Jedyną osobą, która była na miejscu, jest narzeczony Magdaleny. Przesłuchana została także rodzina kobiety.
Tragiczna śmierć lekarki w Legionowie. Rodzina ma zarzuty do biegłych
Najbliżsi Magdaleny utrzymują, że sprawa nie została należycie zbadana. „Zarzucają śledczym, że nie dokonali oględzin spodu oraz podwozia volvo, którym podróżował Krzysztof, a w opinii nie ma informacji, którą stroną pojazdu została przejechana Magdalena oraz które elementy auta mogły spowodować u niej śmiertelne obrażenia" – przekazał portal TVN24.
Wątpliwości rodziny potwierdził także specjalista, którego poproszono o opinie w sprawie tragedii. Uznał on, że prędkość 40 km/h potwierdzana przez biegłych sądowych, jest bezzasadna. Według niego przy takiej prędkości Krzysztof mógłby wykonać manewr, ratując życie kobiety. Zauważa także, że Magdalena w momencie katastrofy leżała na białym śniegu w ciemnych ubraniach – powinna być widoczna z co najmniej 50 metrów.
– Nikogo nie interesuje, co córka robiła dwie i pół godziny w lesie, co robiła przed wypadkiem? W jakich warunkach spędziła ten czas? Czy siedziała w terenówce? Na logikę powinna tam siedzieć, ale nie znaleziono przy niej kluczyków od terenówki. My ją znamy. Ona by strzeliła tymi drzwiami i na nikogo nie czekała. A tutaj została? Psa pilnować? Samochodu? Sama? W takich warunkach? Na jak długo? Biegły od ruchu drogowego sugerował się tylko zeznaniami oskarżonego. Przyjął prędkość, którą podawał oskarżony. Dlaczego nie zawarł swoich wniosków? – powiedziała w rozmowie z TVN24 matka zmarłej lekarki, Jolanta.
Źródło: onet.pl