Maciej Strzembosz kpi z nowej inicjatywy Tuska. "Łaskawy wujek z Ameryki zorganizuje nam szkolenie"
Bardzo chciałem dla równowagi napisać coś dobrego o rządzie, przyrzekałem sobie, że następnym razem wykażę więcej dobrej woli i docenię wysiłki zmierzające ku powszechnej szczęśliwości, aż tu nagle Pan Premier Donald Tusk zorganizował konferencję z prezesem Google’a, by ogłosić wszem i wobec, że łaskawy wujek z Ameryki zorganizuje szkolenie dla co trzydziestego Polaka o wartości 20 zł na głowę.
Między absurdem a fikcją
Żeby nadmiar nadprogramowej gotówki napływającej do kraju nie spowodował skoku inflacji, wujek z Ameryki rozłożył płatności na 5 lat. W zamian za to Polska oprze swoje cyberbezpieczeństwo o narzędzia Google’a i jego sztuczną inteligencję, zwaną Gemini, która akurat uważana jest za jedną z najgorszych na świecie.
Anna Wittenberg, szanowana dziennikarka, też była pod wrażeniem, bo napisała tak: “Dzisiejsza konferencja jest tak absurdalna, że nie wierzę, że jest prawdziwa”.
Ja się fundamentalnie z Panią Redaktor nie zgadzam – absurdalność konferencji jest najlepszym dowodem, na jej autentyczność. No bo jak ktoś szykuje jakiś fejk, to bardzo się stara uniknąć śmieszności.
"The Premier" zamiast Ricky'ego
Śmieszność tej konferencji należy do tak zwanej kultury żenady, której najbardziej okazałym przykładem jest serial The Office Ricky’ego Gervais i Stephana Merchanta, ale to o Anglikach.
My zaś mamy swojski serial The Premier, który tak jak The Office miał różnych aktorów w rolach głównych przez Ricky’ego i Steve Carrella, aż po Adama Woronowicza, tak The Premier miał najpierw dość długo The Pinokia, a teraz ma The Donalda, ale ponieważ nie jesteśmy maczystami, to w odróżnieniu od The Office miewał także w roli głównej kobiety, w tym jedną szczególnie zasłużoną w dziedzinie kultury żenady, bo przez lata udowadniała, że to mały fiat rozbił limuzynę rządową, a nie odwrotnie oraz publikowała tylko te wyroki, które podobały się jej szefowi, choć rzekomo była najważniejsza i konstytucyjnie samodzielna.
O czym nas dzisiaj poinformował The Premier? Otóż za te 4 złote rocznie, przez 5 lat, na co trzydziestego Polaka, wszystkie nasze pomysły dotyczące sztucznej inteligencji mają być w chmurze należącej do Google’a, żeby jako pierwsi mieli dostęp, gdybyśmy wymyślili coś wartościowego.
Ktoś naiwny powie, że przecież rzeczy w chmurze będą zakodowane, no ale przecież o cyberbezpieczeństwo dbać też będzie Google, a chiński mur między Google a tajemnicami klientów jest tak samo szczerbaty jak słynny chiński mur między redakcją Gazety Wyborczej a polityką Agory, w czasach, gdy jej redaktorzy pisali w rządzie Millera korzystne dla Agory paragrafy w ustawie o mediach.
Google to firma, która latami kradła twórczość polskich artystów i zgrabnie ją monetyzowała. Google to firma, która zgodnie z amerykańską doktryną Big Techów uważa się za właściciela całego światowego dorobku, który bez opłat wykorzystuje do trenowania swoich modeli sztucznej inteligencji, a w zamian – żeby było sprawiedliwie – odmawia płacenia podatków w krajach, które są na tyle głupie, że pozwalają się okradać.
Polska zgodnie z doktryną przywództwa naszego rządu w Unii, jest oczywiście czołowym krajem, który niezależnie od rządzącej partii nie tylko pozwalał się okradać, ale także rozpościerał czerwony dywan za każdym razem, gdy do kraju przyjeżdżał jakiś choćby pośledni boss korporacji, która robiła nam tę łaskę, że kradła także u nas. The Pinokio różnił się w tej materii od The Donald, tylko tym, że nie zwoływał konferencji prasowych. Ale może po prostu już nie pamiętam.
Stałość uczuć polskich The Premier do amerykańskich Big Techów jest tak duża, że w tej materii zmiana rządów jest u nas niezauważalna. Jak ktoś czujnie zauważył, PO po objęciu władzy zachowuje się jak PiS, a PiS w opozycji zaczyna mówić jak PO. Nie ma lepszego na to dowodu niż czerwone dywany i zero walki o płacenie podatków i prawa polskich twórców do godziwego wynagrodzenia.
Dobra passa trwa i trwać mać
Kiedyś, gdy pytałem jednego ministra co to go znałem z dzieciństwa, dlaczego pozwalają okradać polskich twórców, odpowiedział szczerze, że kradnących jest więcej niż twórców. Jako człowiek nieskończenie naiwny myślałem, że chodzi mu o tzw. piratów. Teraz już wiem, że piraci to małe Miki, duże Miki właśnie do nas przyjechało i zabrało sobie cyberbezpieczeństwo w zamian za 4 złote przez 5 lat na co trzydziestego Polaka.
Ciekaw jestem co Google’owi musiała dać Nigeria, skoro u nich, według innej kumatej dziennikarki, Gosi Fraser, na budowanie kompetencji cyfrowych wydadzą zamiast 5 mln dolarów, 2,8 miliarda.
Może tak być, że polskie władze po prostu wstydzą się polskiej kultury i chciałyby ją wepchnąć komukolwiek za dopłatą. Taki na przykład Maciej Dydo, dyrektor departamentu prawa autorskiego w MKiDN, w ramach polskiej prezydencji postanowił się douczyć i rozesłał do wszystkich krajów europejskich pytania z prośbą, by się podzielili doświadczeniami w karaniu krnąbrnych organizacji zbiorowego zarządzania czyli organizacji reprezentujących interesy twórców.
Przekaz jest jasny – przyjeżdżajcie i zabierajcie co chcecie, bo my z twórcami mamy tylko kłopot i nie musielibyśmy ich karać, gdyby ich tu w ogóle nie było. Polakom wystarczy Netflix czyli następne miejsce pracy p. Dydo, choć to człowiek tak zdolny, że może już teraz łączy oba zakresy obowiązków.
Ktoś powie, że przecież właśnie niedawno przez polski Parlament przeszła ustawa o tantiemach z Internetu dla twórców. I właśnie po to Google’owi potrzebne jest polskie cyberbezpieczeństwo. Rzutem na taśmę udało im się wyłączyć z opłat należącego do nich YouTube’a, co świętowali radośnie w amerykańskiej ambasadzie na raucie wydanym przez Marka Brzezińskiego.
Świętujący też nosili polskie nazwiska, ale polskość nazwisk nie świadczy w żadnym wypadku o trosce o polskie interesy, tak jak nie świadczy o tym zasiadanie w rządzie czy parlamencie. Gdyby jednak ktoś w przyszłości chciał wyegzekwować te opłaty od Google’a, albo nalegał na płacenie podatków od polskich przychodów w Polsce, to wtedy cyberbezpieczeństwo będzie jak znalazł. Niczego lepszego do szantażu jeszcze nie wymyślono.
Tak że sukces jest, dobra passa rządu trwa i trwa mać. Następny odcinek The Premier zapewne za tydzień.
