Lekarz o rannej w wypadku w Chorwacji: "Nie może nam powiedzieć ani napisać ręką, kim jest"
Polskie i chorwackie media żyją sobotnim wypadkiem polskiego autokaru z pielgrzymami jadącymi do Medjugorie. Po tym, jak autobus zjechał z pasa ruchu i wpadł do rowu, nie żyje 12 osób, a 34 są poważnie ranne. Tożsamość niektórych ofiar i poszkodowanych wciąż jest ustalana, a relacje rannych Polaków i opiekujących się nimi lekarzy uświadamiają ogromną skalę tragedii.
Pielgrzymka do świętego miejsca wielu katolików, popularnego Medjugorie, miała być dla 44 wiernych okazją do szukania ukojenia i modlitwy o darowanie łask. Niestety, do popularnego zakątka nigdy nie dotarli, bo w sobotni poranek, przemierzając Chorwację, stali się uczestnikami jednego z najtragiczniejszych wypadków z udziałem autokaru ostatnich lat .
Poszkodowani w wypadku w Chorwacji walczą o życie
Choć chorwackie służby przybyły na miejsce błyskawicznie, życia 11 osób nie dało się uratować. Kolejna osoba zmarła po przewiezieniu do szpitala, mimo prób reanimacji.
Na miejsce w sobotę po południu dotarła polska delegacja medyków i psychologów, a także minister Adam Niedzielski i wiceminister Marcin Przydacz. Szef resortu zdrowia poinformował, że w pięciu placówkach medycznych wciąż są 32 ranne osoby, a wśród nich 19 pacjentów w stanie ciężkim .
Wczoraj także odbyły się operacje tych, którzy wymagali natychmiastowej interwencji chirurgicznej. Z relacji chorwackich lekarzy płynęły niepokojące wnioski, a także niepewność, czy bilans ofiar zostanie ostatecznie zamknięty na smutnej liczbie 12 osób .
Dramatyczne relacje ze szpitali
Przed tymi, którzy przeżyli wypadek, z pewnością jeszcze wiele dni bólu i wielka trauma. Polskie władze zapewniają, że robią wszystko, by poszkodowani jak najszybciej wrócili do kraju, gdy tylko pozwoli na to ich stan fizyczny. Niestety, wielu z nich odniosło poważny uszczerbek na zdrowiu.
- Tożsamość niektórych nie jest jeszcze znana, więc nawet rodziny nie zostały poinformowane. Mamy jedną pacjentkę ze złamaną szczęką i nie może nam powiedzieć ani napisać ręką, kim jest - mówi portalowi 24.sata.hr jeden z lekarzy.
Dziennikarzom udało się także porozmawiać z jadącym feralnym autokarem panem Romanem. Mężczyzna ocalał z katastrofy, ale teraz mierzy się z dotkliwymi konsekwencjami dramatycznego zdarzenia.
- Boli mnie głowa, boli mnie klatka piersiowa przy oddychaniu. I boli mnie noga. Jechaliśmy długo z Warszawy. Jechaliśmy do Medjugorje, było nas dużo w autobusie. Nie pamiętam momentu wypadku - powiedział.
Trwa śledztwo polskiej prokuratury
Wypadek polskiego autokaru i sceny, jakie rozegrały się na miejscu po przyjeździe na miejsce pomocy, zszokowały nawet zaprawione w boju i doświadczone służby. 60-letni strażak, obecny podczas akcji ratunkowej, zdradził w wywiadzie dla lokalnych mediów, że w swoim życiu nie doświadczył niczego podobnego .
Mniej zdziwieni ogromem tragedii są za to eksperci , którzy podkreślają, że podróżującym pielgrzymom z pewnością nie sprzyjało specyficzne ukształtowanie chorwackiego terenu oraz fakt, że na autostradzie rozwija się znaczne prędkości.
Warszawska prokuratura okręgowa, na polecenie ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro , wszczęła śledztwo w sprawie nieszczęśliwego zdarzenia. Nieoficjalne doniesienia mówią, że przyczyną dramatu mogło być zaśnięcie kierowcy. Pojazd miał być sprawny technicznie.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
-
Tragedia polskich strażaków. Wracali z akcji, jeden nie żyje, dwóch rannych
-
Pielgrzymka suspendowanego księdza. Kolejny zaskakujący incydent na trasie do Gietrzwałdu
-
Nie żyje Archie Battersbee. Rodzice przegrali walkę w sądzie, chłopiec został odłączony od aparatury
Źródło: goniec.pl, SE