Komunikat PZPN ws. meczu Polska - Albania. Koniec nadziei
Przed reprezentacją Polski najważniejsze piłkarskie wyzwanie od lat. Baraże o mundial 2026 to dla Biało-Czerwonych szansa na naprawienie błędów z eliminacji i pokazanie, że wciąż potrafią walczyć o najwyższe cele. PZPN ogłosił już kluczową decyzję.
Ostatnia szansa na mundial
Po nieudanych eliminacjach sytuacja jest jasna: o wyjazd na mistrzostwa świata w 2026 roku musimy bić się w barażach. Choć w meczach z Holandią zaprezentowaliśmy się solidnie, dwukrotnie remisując, a w domowym spotkaniu „wypadliśmy naprawdę dobrze” - to jednak "Oranje wygrali wszystkie pozostałe mecze”, podczas gdy Polska potknęła się na wyjeździe z Finlandią.
Holendrzy mieli również „znacznie lepszy bilans bramkowy”, co zamknęło nam drogę do bezpośredniego awansu. Teraz liczy się tylko jedno: pokonać Albanię i powalczyć w finale.
Gdzie zagramy? PZPN rozwiewa wątpliwości
Decyzja o miejscu rozegrania półfinału budziła ogromne zainteresowanie kibiców. Wielu liczyło, że PZPN zdecyduje się na Stadion Śląski lub inny obiekt. Ostatecznie jednak wszystko stało się jasne: „spotkanie odbędzie się na PGE Narodowym w Warszawie”, a pierwszy gwizdek zabrzmi 26 marca o godzinie 20:45.
Ten wybór oznacza, że fani z całej Polski będą musieli udać się do stolicy, jeśli chcą zobaczyć ten mecz na żywo. Jak podkreśla Związek, "mecze półfinałowe zostaną rozegrane 26 marca, a finały 31 marca 2026 roku", więc kalendarz nie pozostawia złudzeń - to będzie intensywny tydzień.
Kto może stanąć nam na drodze?
Jeśli Polacy wygrają z Albanią, w finale baraży zagrają na wyjeździe ze zwycięzcą meczu Ukraina - Szwecja. To potencjalnie bardzo trudni rywale, każdy z własnym stylem, tempem gry i charakterem. W sytuacji, gdy stawką jest mundial rozgrywany w Kanadzie, USA i Meksyku, margines błędu nie istnieje. PZPN w swoim komunikacie zaznaczył:
Potencjalnym rywalem reprezentacji Polski będzie zwycięzca starcia Ukraina - Szwecja - co jasno pokazuje, że droga do awansu będzie wymagająca, ale absolutnie możliwa do przejścia.
Teraz wszystko w nogach naszych piłkarzy.