Karol Nawrocki, głodujący pan Jerzy i fundacja. Nowe fakty w sprawie afery mieszkaniowej
Karol Nawrocki, w czasie gdy przejmował mieszkanie pana Jerzego, zasiadał w radzie fundacji zajmującej się pomocą osobom chorym, niepełnosprawnym i ubogim - ustalił Goniec. Jej siedziba znajdowała się tuż obok kawalerki pana Jerzego.
Nawrocki i fundacja od żywności. Trzy minuty od głodu w mieszkaniu
Rok 2012. Karol Nawrocki podpisuje z Jerzym Ż. umowę przedwstępną dotyczącą mieszkania. W tamtym okresie nazwisko kandydata PiS na prezydenta pojawia się również w dokumentach Fundacji „Świat Wrażliwy” – jest w niej członkiem rady. To fundacja, która działa na rzecz osób starszych, z niepełnosprawnościami i zagrożonych wykluczeniem społecznym.
Wpisane w statut zadania fundacji są następujące: „Celem Fundacji jest świadczenie bezpośredniej i pośredniej pomocy rzeczowej, finansowej i organizacyjnej na rzecz osób chorych, niepełnosprawnych, ubogich oraz z różnych przyczyn zagrożonych wykluczeniem społecznym”. Oraz: „Pomoc społeczna, w tym pomoc rodzinom i osobom w trudnej sytuacji życiowej oraz wyrównywanie szans tych osób i rodzin”.
Fundacja wpisana została do KRS 6 listopada 2012 roku. Od tego dnia Karol Nawrocki zasiada w jej radzie. Adres fundacji przez pewien czas znajdował się przy ulicy Zakopiańskiej 32B/2 w Gdańsku. To ledwie trzy minuty spacerem od mieszkania pana Jerzego.
To właśnie w okresie, gdy zostawał członkiem fundacji zobowiązanej do pomagania ubogim i chorym, podpisał dokumenty, które dały mu uprawnienie do nabycia mieszkania starszego, schorowanego mężczyzny. Jak wiemy ze śledztwa Onetu, przez kolejne lata Jerzy Ż. stopniowo tracił formalne władztwo nad nieruchomością, a w końcu – w 2017 roku – zostało ona przepisane na Karola Nawrockiego.
Fundacja wciąż działa
Opiekunka Anna Kanigowska w wywiadzie dla Onetu mówiła:
„To nieprawda, że pan Jerzy miał się dobrze. Nikt się nim nie zajmował. Był zaniedbany, odwodniony, bez leków. Nie miał środków na podstawowe rzeczy. W domu panował chłód. Włączałam grzejnik elektryczny, który opłacałam z własnych pieniędzy”.
Ta relacja zbiega się w czasie z członkostwem Nawrockiego w radzie fundacji, która – jak wynika z PKD – zajmuje się m.in. organizacją posiłków dla ubogich i pomocą rzeczową osobom starszym. Jeden z jej kodów klasyfikacji działalności to 56.10.A, czyli działalność usługowa związana z wyżywieniem.
Jednocześnie, człowiek mieszkający w mieszkaniu Nawrockiego, zdaniem jego opiekunki, głodował. Nie miał pieniędzy na ogrzewanie oraz publikował w mediach społecznościowych dramatyczne wpisy. Między innymi takiej treści: „Otrzymuję z MOPR 600 zł, jestem niepełnosprawny, nie chodzę bez kul i nie starcza mi na jedzenie” - to wpis pana Jerzego opublikowany w marcu 2020 roku na Facebooku.
W dokumentach KRS nie ma informacji o tym, by Nawrocki kiedykolwiek zrezygnował z zasiadania w tej radzie. Fundacja wciąż działa, wciąż deklaruje pomoc osobom takim jak pan Jerzy. Na tym tle pytania budzi też inna deklaracja Nawrockiego – złożona już po wybuchu afery, dotycząca przekazania mieszkania organizacji charytatywnej. Sztab Karola Nawrockiego nie ujawnia jednak, o jaką fundacji chodzi.
Karol Nawrocki i pan Jerzy. Historia przejęcia mieszkania
Podczas kwietniowej debaty prezydenckiej organizowanej przez „Super Express” Karol Nawrocki zapewniał, że „posiada tylko jedno mieszkanie”. Kilka dni później dziennikarze Onetu Jacek Harłukowicz i Andrzej Stankiewicz ujawnili, że to nieprawda. Kandydat na prezydenta, były szef IPN, był właścicielem również drugiej nieruchomości – mieszkania, które wcześniej należało do pana Jerzego Ż., 80-letniego seniora z Gdańska.
Jak się okazało, w ostatnim okresie pan Jerzy i Karol Nawrocki stracili ze sobą kontakt. Kandydat PiS na prezydenta twierdził, że „dowiedział się o zniknięciu pana Jerzego w grudniu 2024 roku”. Jednak ustalenie, gdzie znajduje się Jerzy Ż., zajęło redakcji Onetu zaledwie kilka godzin. Znaleziono go w Domu Pomocy Społecznej.
Dlaczego Nawrocki – jako formalny właściciel mieszkania, które wcześniej zajmował pan Jerzy – nie interesował się losem seniora? Zgodnie z umową był przecież zobowiązany do zapewnienia mu opieki i pomocy.
Tę historię warto ułożyć chronologicznie. W październiku 2011 roku Jerzy Ż. wykupił lokal komunalny na własność – płacąc 12 603,15 zł, korzystając z 90-procentowej bonifikaty. Pieniądze na wykupienie mieszkania – według śledztwa dziennikarzy – pochodziły od Karola Nawrockiego.
24 stycznia 2012 roku, po upływie trzech miesięcy od wykupu mieszkania, Karol Nawrocki wraz z żoną Martą zawarli z Jerzym Ż. notarialną umowę przedwstępną dotyczącą sprzedaży tego lokalu.
W umowie tej Jerzy Ż. zobowiązał się do sprzedaży mieszkania po upływie pięcioletniego okresu zakazu zbywania nieruchomości nabytych z bonifikatą. Od samego początku to Nawrocki uczestniczył w procedurze przejęcia mieszkania.
Senior miał wystawić pełnomocnictwo, które pozwalało Nawrockiemu reprezentować go nie tylko w sprawach administracyjnych, ale i majątkowych – w tym wobec siebie samego. Pełnomocnictwo to zostało wykorzystane w 2017 roku. Wtedy doszło do sfinalizowania umowy – Nawrocki działając jako pełnomocnik Jerzego Ż., sprzedał mieszkanie Karolowi Nawrockiemu.
W dokumentach notarialnych znalazła się informacja, że w momencie sprzedaży cała kwota – 120 tysięcy złotych – została przekazana sprzedającemu. Słowem: poświadczenie pełnej zapłaty. Problem polega na tym, że później sam Nawrocki, w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim, przyznał, że pierwotnie przekazał panu Jerzemu jedynie 12 tysięcy złotych. A reszta – jak wyjaśnił – miała być przekazywana przez kolejne lata w formie gotówkowych rat.
To kluczowy moment tej historii. Bo oznacza to, że treść dokumentów podpisanych u notariusza – zarówno z 2012 roku (umowa przedwstępna), jak i z 2017 roku (ostateczna umowa sprzedaży) – może nie odpowiadać rzeczywistemu przebiegowi transakcji.
Jeszcze więcej wątpliwości budzi sama konstrukcja prawna transakcji – z wykorzystaniem pełnomocnictwa, które pozwalało na „sprzedaż samemu sobie”. Z formalnego punktu widzenia to dopuszczalne, o ile pełnomocnictwo zawiera odpowiedni zakres.
Zapomniany obowiązek. Nawrocki i problemy z pamięcią
"Pan Jerzy siedział zimą po ciemku, w kurtce, zziębnięty. Nie miał pieniędzy na prąd ani na jedzenie. To ja opłacałam rachunki, żeby nie zamarzł. Nawrocki się nim nie interesował. W ogóle go nie było” - mówiła w Onecie wspomina wcześniej opiekunka pana Jerzego Anną Kanigowską.
W kontekście tej wypowiedzi szczególnie istotna staje się informacja ujawniona przez Interię: w 2021 roku Nawrocki miał podpisać umowę cywilnoprawną, w której zobowiązywał się do zapewnienia panu Jerzemu jedzenia, ogrzewania, opieki w chorobie i pochówku.
Jednak – jak wskazywała wspomniana opiekunka – przez wiele miesięcy nikt z otoczenia Nawrockiego nie kontaktował się z DPS-em, nie interesował się losem byłego właściciela mieszkania, mimo że – jak ustalono – nie żył on w godnych warunkach. Na konferencji prasowej, były minister edukacji Przemysław Czarnek – usiłując bronić Nawrockiego – twierdził, że „w umowie nie było mowy o opiece nad seniorem”. Jednak według ustaleń Interii - była. I zostało to udokumentowane.
Prokuratura w Gdańsku otrzymała dwa zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa – dotyczące właśnie przejęcia mieszkania Jerzego Ż. przez Karola Nawrockiego.