Chce KARY WIĘZIENIA dla Dody. Ogromna afera w sądzie
We wtorek 14 stycznia odbyła się kolejna już rozprawa sądowa przeciwko Dodzie, Emilowi S., z którym niegdyś była związana, oraz kilku mężczyznom, którzy przed kilkoma laty mieli zastraszać Emila Haidara. Ten miał domagać się dla wokalistki kary bezwzględnego więzienia. Wyrok ma zapaść już niebawem.
Doda spotkała się z byłym partnerem w sądzie
Doda jeszcze dekadę temu związana była z Emilem Haidarem, z którym budowała wspólną przyszłość, lecz związek ten ostatecznie zakończył się i przeszedł do historii, choć sprawy pomiędzy byłymi partnerami ciągną się dalej. W 2017 roku Emil Haidar pozwał wokalistkę oraz jej ówczesnego partnera, Emila S., o to, że ci rzekomo nasłali na niego czterech mężczyzn, którzy następnie mieli nakłaniać go do wycofania oskarżeń kierowanych przeciwko artystce, a także twierdził, że próbowano wymusić od niego niebagatelną kwotę pieniędzy, wynoszącą milion złotych.
Od tamtej pory była para kilkukrotnie spotkała się na sali sądowej, gdzie każde z nich, wspierane przez mecenasów, starało się udowodnić swoje racje. Przed niespełna rokiem, a mianowicie w marcu 2024 roku w Sądzie Rejonowym Warszawa-Mokotów zapadł wyrok skazujący. Wynikało z niego, że Doda otrzymała karę roku więzienia w zawieszeniu na 2 lata, również została zobowiązana do zapłaty 100 tysięcy złotych grzywny. Emil S. został wtedy skazany na karę 9 miesięcy bezwzględnego więzienia, oraz 1,5 roku prac społecznych, a także, tak samo jak wokalistka, miał zapłacić taką samą kwotę.
Wyrok ten nie był jednak prawomocny, przez co obydwie strony postanowiły skorzystać z możliwości, jaką miały i odwołały się od niego.
Trudno powstrzymać łzy, po tym co powiedział Michel Moran. Chodzi o Tomka Jakubiaka To koniec "Milionerów"? Media obiegają szokujące pogłoskiSprawa przeciwko Dodzie. Głos na sali zabrali prawnicy
We wtorek 14 stycznia miała miejsce kolejna rozprawa sądowa, o czym informuje "Fakt". Według ustaleń dziennika prawnik Dody ubiegał się o jej uniewinnienie, tłumacząc, że zaistniała sytuacja negatywnie odbiła się na artystce.
To sąd gdzie dziś króluje hejt i fake newsy informacyjnie niesprawdzone. Problem polega na tym, że opinia społeczna mogła mieć w tej sprawie wpływ na wyrok sądu powszechnego. Czyli wyrok sądu, do którego apelację wniosłem - mówił.
ZOBACZ TAKŻE: Mega wpadka w "Pytaniu na śniadanie". Kto mógł do tego dopuścić?
Doda nie stawiła się w sądzie podczas wtorkowej rozprawy, lecz jak tłumaczył jej prawnik, miała tu temu istotny powód. Wyjaśnił, że artystka jest osobą niezwykle wrażliwą i “nie umie sobie poradzić z atakami mediów”, jak cytuje serwis.
Za to drugi prawnik, który reprezentuje zarówno Dodę, jak i Emila S. przekonywał, że piosenkarka nie miała pojęcia o szantażu Emila Haidara i w żaden sposób nie była w niego zamieszana. Kolejny mecenas następnie stwierdził, że były mąż wokalistki był zaniepokojony jej konfliktem z dawnym partnerem, przez co postanowił interweniować. Udać się miał po pomoc do znajomej osoby, lecz nieoczekiwanie sytuacja w zupełności zmieniła swój bieg, a Emilowi S. nigdy nie zależało na siłowym rozstrzygnięciu sporu.
Mając intencje rozwiązania sporu, zaufał osobie, która poprzez kaskadowe wynajmowanie innych osób, do wykonania podzlecenia, całkowicie zniekształciła początkowe zlecenie i intencje mojego klienta, dopuszczając się ekscesów, które nie były jego zamiarem. Mój mocodawca został wprowadzony w błąd. W pewnym sensie stał się ofiarą - twierdził.
Kolejna sprawa sądowa. Czego Emil Haidar domagał się dla Dody?
Innego zdania, jak twierdzi “Fakt”, jest prawnik Emila Haidara. Podczas rozprawy sądowej podkreślił, że jest przekonany, iż Doda miała świadomość, co się dzieje, a nawet, jego zdaniem, miała ingerować w niektóre sytuacje. Pełnomocnik Haidara miał domagać się dla artystki dwóch lat bezwzględnego więzienia.
Oskarżona Rabczewska miała określony cel i motyw tego działania. Słyszeliśmy tu o sądzie opinii publicznej, ale oskarżona od lat ma taki sposób działania, że swoje porachunki załatwia za pomocą prasy i mediów. Do dziś nie mogę uwierzyć w to, że na gorącym uczynku łapana jest szajka, jej zeznania są obciążające i mijają długie miesiące, a osoby te mogą mataczyć w sprawie, nie są zatrzymane. Nie rozumiem, dlaczego główni zleceniodawcy są zatrzymywani na raty. Najpierw jest to Emil S., a dopiero po kilku miesiącach Dorota Rabczewska. Ubolewam nad tym bardzo. Materiał dowodowy zebrany w tej sprawie bez najmniejszych wątpliwości wskazuje, że osoby oskarżone w tej sprawie dopuściły się tych przestępstw. Mówienie tu o jakimś sądzie opinii publicznej jest w ogóle nierzeczowe - przekazał “Fakt”.
Jak twierdzi dziennik, mowy końcowe trwały kilka godzin, lecz sąd ostatecznie nie wydał jeszcze wyroku. Ma jednak on zapaść do końca stycznia 2025 roku.