Ceny nad polskim morzem to paranoja. Porcje lodów to śmiech na sali, a cztery ziemniaki kosztują 52 zł
Drożyzna. Tak będzie można podsumować nadchodzące wakacje. Zdjęcia cenników w restauracjach nad morzem mrożą krew w żyłach i sprawiają, że nie każdy będzie mógł pozwolić sobie na jedzenie obiadów w restauracjach. Talerz zupy za 20 zł? To standard. Malutka ryba 28 zł? - Byłam w szoku. Cieszę się, że mój domek ma kuchnię, bo inaczej wróciłabym jako bankrut - mówi pani Magda, który przyjechała do Dąbek.
Paragony grozy powrócą? Część zrezygnuje, zrobią tylko zdjęcia kosmicznych cen
Paragony grozy znad polskiego morza nie znikną podczas wakacji 2023. Możemy oczekiwać jednak nowego trendu. Wiele osób dokładnie zbada menu, zanim zasiądzie do jedzenia. Powód? Kosmiczne ceny.
Szalejąca inflacja sprawia, że Polacy podchodzą do wydawania pieniędzy nieco rozsądniej. Spora część osób nie rezygnuje z tego nawet podczas wypoczynku. Pani Magda pokazała nam zdjęcia cenników widocznych przed lokalami w Dąbkach (woj. zachodniopomorskie). W czasie pobytu zrezygnowali nawet z jedzenia zup, gdyż po pięciu dniach zapłaciliby za żurek kosmiczne 200 zł. Rosół nie wyszedłby ich dużo taniej, po pięciu dniach byliby lżejsi o 190 zł. Przypomnimy: to byłyby koszt jedzenia tylko talerza zupy od poniedziałku do piątku.
Dziś zna go cała Polska. Poznajecie, kto jest na zdjęciu z młodości?Pani Magda pokazała zdjęcia, jedzenie nad morzem kosztuje prawdziwą fortunę
Ceny nad morzem osiągnęły kosmiczny pułap. Widać to jednak po ogródkach lokali. Klienci pojawiają się głównie w weekendy, a w tygodniu poza porą obiadową stoły świecą pustkami. - Gdyby nie fakt, że zarezerwowałam domek z kuchnią, to nie wiem, czy byłoby mnie na ten wyjazd stać - powiedziała szczerze pani Magda.
Kobieta przyjechała nad morze z Wielkopolski. Chciała odpocząć i nie myśleć o problemach, ale problemem okazało się… kupienie czegokolwiek do jedzenia w normalnej cenie. - Pierwsze dnia miałam ochotę na zupę rybną, ale kiedy spojrzałam na menu, nie wierzyłam własnym oczom - powiedziała. Patrzymy na zdjęcie. Talerz zupy rybnej w jednej z restauracji to koszt… 24 zł.
Zestaw obiadowy kosztowałby fortunę. Zupa rybna (24 zł), schab z kością z grilla (34 zł), a do tego frytki (8 zł) i zestaw surówek (10 zł). Brzuch byłby pełen, ale portfel pusty. Jedna osoba zapłaciłaby 76 zł. Dwie osoby to już koszt 152 zł za jeden obiad. Rodziny z dziećmi lepiej nie liczyć. Mały talerz rosołu lub zupy pomidorowej dla dzieci to koszt aż 13 zł. Za trzy pierogi z menu dziecięcego trzeba natomiast zapłacić szalone 15 zł.
- Wiedziałam, że nad morzem będzie drogo, ale to już chyba przesada. Nawet ryby nad morzem nie zjem, bo zbankrutuje - powiedziała w rozmowie z nami pani Magda. Kobieta przyznała, że raz nie doczytała informacji na menu i kupiła wędzoną rybę, a właściwie… rybkę.
Ceny nad morzem wariują, nie kupisz już nawet taniej ryby
Cena za makrelę od 18 do 28 zł nie brzmi jeszcze tak źle, ale trzeba dobrze spojrzeć na ofertę prezentowaną na cenniku. - Uwaga… to cena za sztukę. Taką od kciuka do palca wskazującego. Pierwszego dnia się nacięłam, ale musiałam zapłacić. Po prostu się nie spodziewałam tak absurdalnego widoku - wytłumaczyła nieco rozgoryczona pani Magda, która na długo zapamięta wyjazd do Dąbek.
Kobieta pokazuje również zdjęcie oferty słynnego nad morzem twistera. To nic innego jak mały ziemniak wbity na wykałaczkę i rozcięty w cienką spiralę. Smażona we fryturze przekąska, której turyści nawet nie poczują w żołądku to wydatek rzędu 13 zł. - Widziałam rodziców czwórki dzieci kupujących tego kartofla. To pewnie najdroższy ziemniak w ich życiu - wspomniała kobieta. 52 złote za cztery drobne ziemniaki? Trudno się z tym nie zgodzić.
Słodkości, które uwielbiają dzieci, również nie należą do tanich. Suchy gofr z cukrem pudrem to wydatek rzędu 9 zł. Gofry z bitą śmietaną kosztują nad morzem nie mniej niż 14 zł, a opcja bita śmietana z owocami i polewą to już mała fortuna: 20 zł. Jedyne czego pani Magda nie gotowała sobie w domku podczas wypoczynku w Dąbkach to... lody. Pozwalała sobie na ich kupno, ale tutaj również szukała tych najtańszych. Nie obyło się bez wpadki.
Nad morzem trzeba uważać nie tylko na ceny obiadów, ale również na lody
Porcja lodów na koszalińskiej stacji kolejki wąskotorowej to zaskoczenie. Smutna i drobna pojedyncza gałka lodów w okrągłym kubeczku niknącym w dłoni to wydatek 6 zł. - Później patrzyliśmy na wielkość porcji u innych ludzi. Ta gałka była tak mała, że śmialiśmy się, że nawet smaku nie poczuliśmy - dodała pani Magda.
- Było kilka knajp, w którym usiedliśmy, bo nie było menu widocznego. Kiedy jednak przeczytaliśmy kartę i zobaczyliśmy, że przy zamówieniu obiadu z piwem zapłacilibyśmy blisko 200 zł za jedną osobę, wychodziliśmy. Nie byliśmy jedyni - podsumowuje ceny nad morzem kobieta.
Pani Magda zastrzega jednak, że drożyzna jej nie przeraziła. - Żeby nie było, że krytykujemy tę miejscowość. Tu jest pięknie. Jest super strefa chilloutu. Był też przemiły pan z naturalnymi lodami, co prawa były bardzo drogie, ale lody były przepyszne. Miał prawdziwą belgijską czekoladę, kawę z Sycylii. Tu jest tak tragicznie źle i upiornie, podoba nam się tu i będziemy tu wracać - zakończyła naszą rozmowę wczasowiczka. Kobieta dodała, że od teraz będzie rezerwować tylko obiekty, gdzie dostępna jest kuchnia. W razie drożyzny przewyższającej jej budżet wakacyjny, będzie mogła sama gotować sobie obiady.