Wypadek na Podkarpaciu. 31-letni rowerzysta zmarł na miejscu. Ofiar mogło być więcej
Tragiczny wypadek w Wacławicach na Podkarpaciu. Piotr jechał rowerem i prawie już dotarł do domu. Nagle został z impetem potrącony przez jadący za nim samochód. Kierowca uciekał przed policją, był kompletnie pijany. Rowerzysta nie miał szans, a pijany mężczyzna o mało nie zabił kolejnych osób: matki z dzieckiem, które wysiadły z samochodu, w który się wbił. Rodzina zmarłego zabrała głos.
Śmiertelny wypadek na Podkarpaciu, szczegóły wyciskają z oczu łzy
31-latek planował założenie hodowli kaczek i kur. Dopiero co odnowił kurnik. Nic nie zapowiadało, że nie spełni swojego małego marzenia. - Bardzo kochał zwierzęta… - powiedział smutno brat ofiary wypadku w Wacławicach na Podkarpaciu.
Piotrek jechał na rowerze. Policja nie ma wątpliwości, że 31-latek jechał poprawnie wydzielonym pasem na jezdni. Nagle usłyszał syreny policji, ale nawet nie zdążył się obrócić. Wbił się w niego 42-letni Tomasz N. To on uciekał samochodem przed policjantami i nie dbał o życie innych.
Prezenter TVP stracił pracę. Program, który prowadził, znika z antenyPiotr zginął na zakręcie, 42-latek nie dbał o życie innych
Dziennikarze Faktu dotarli do świadków zdarzenia z 13 czerwca. - Mieszkańcy opowiadają nam, że musiał już pić w pracy, bo był nieźle wstawiony, kiedy wsiadł do bmw i pojechał do pobliskiego sklepu po następną flaszkę - czytamy w relacji z wioski pogrążonej w smutku.
42-letni Tomasz N. rozstał się z żoną. Poza blacharstwem zajmował się piciem alkoholu. Jego nieodpowiedzialna decyzja doprowadziła do śmierci Piotra. Do zderzenia doszło na zakręcie. Rowerzysta poniósł śmierć na miejscu. - On nawet nie wiedział, że ktoś z tyłu pędzi prosto na niego. Biedak, nic nie mógł zrobić, aby się ratować - usłyszeli dziennikarze.
Rodzina nie kryje bólu i żalu po śmierci Piotra. - Może odbiegał od innych intelektem, ale miał dobre serce. Pięć lat temu zmarła nam mama i brat został z tatą. Pomagał mu w gospodarstwie. Był dla niego wielkim wsparciem. Chwilę przed tragicznym wypadkiem pracowaliśmy razem - powiedział brat ofiary.
Ofiar pijanego kierowcy mogło być więcej
Śmiertelnych ofiar szaleńczego rajdu 42-latka mogło być więcej. BMW pijanego kierowcy zatrzymało się w rowie po przekoziołkowaniu. Wcześniej uderzyło (w zaparkowanego 200 m od miejsca potrącenia rowerzysty) hyundaia. Niedawno wysiadła z niego kobieta z dzieckiem.
Mężczyzna miał aż dwa promile alkoholu we krwi. Dopiero w środę 42-latek wytrzeźwiał. Odpowie za spowodowanie śmiertelnego wypadku i może trafić do więzienia na 12 lat.
Źródło: fakt