Przed kilkoma tygodniami media obiegła informacja, że Iga Lewko, która przez kilkanaście lat związana była z “Teleexpressem”, znika z ekranów. Pożegnała się z widzami, informując ich, że zakończyła współpracę z programem informacyjnym. Zapowiedziała wówczas, że planuje wprowadzić w swoim życiu zawodowym ogromne zmiany. Wiadomo, czym się obecnie zajmuje - branża ta zdecydowanie różni się od tej, w której do tej pory pracowała.
Maciej Orłoś stanowczo sprzeciwia się zachowaniu ugrupowań prawicowych, które wykorzystują dramatyczną sytuację z powodziami do celów politycznych. Jego zdaniem to oburzająca postawa wymagająca potępienia. Gospodarz “Teleexpresu” jeszcze więcej miał do powiedzenia o telewizji Tomasza Sakiewicza. “Podła szczujnia” – stwierdził.
Najnowsze wydanie “Teleexpressu” rozpoczęto od dramatycznych wieści z kraju. Wielka woda sieje spustoszenie na południowym zachodzie Polski. Mieszkańcy przeżywają prawdziwy dramat – jedni liczą straty, drudzy robią wszystko, żeby uchronić swoje miejscowości przed najgorszym. W programie pokazano porażające sceny z jednej z miejscowości, która została szczególnie dotknięta powodzią.
Duże zmiany w “Teleexpressie”. Z programem informacyjnym żegna się jedna z wieloletnich dziennikarek, Iga Lewko. O swojej decyzji poinformowała widzów za pośrednictwem social mediów.
W niedzielę 1 września widzów "Teleexpressu" w telewizyjnej Jedynce przywitał nie kto inny jak Maciej Orłoś. Dziennikarz na sam koniec zaskoczył niecodziennym wyznaniem. - Przekonali mnie - przyznał.
"Teleexpress" w piątek rozpoczął się od spektakularnej wpadki. Prowadzący Bartosz Cebeńko zwrócił się do widzów, tłumacząc nietypowe gesty, których byli świadkiem chwilę wcześniej.
Widzowie Telewizji Polskiej, którzy włączyli dziś jak co dzień punktualnie o godzinie 17.00 "Jedynkę" z nadzieją na "Teleexpress" mogli się mocno zdziwić. Dzisiejsze wydanie programu emitowane było pół godziny wcześniej. Wszystko w związku z istotnym powodem, który Polacy z całą pewnością wybaczą TVP.
Prowadzący ”Teleexpressu” nieraz już zaskoczyli swoich widzów. Tym razem Bartosz Cebeńko postanowił pójść o krok dalej i na koniec programu zapowiedział niecodzienny i zabawny materiał. Na widok tego zdjęcia w wielu domach z pewnością słychać było gromkie śmiechy, wszystko za sprawą ”śmiesznostko-ciekawostki”.
Emocję kibiców w piątkowy wieczór sięgają zenitu. Tuż przed meczem Biało-Czerwonych z reprezentacją Austrii na Euro 2024 z pewnością wiele Polaków sprawdziło najnowsze wiadomości w ”Teleexpressie”. Tam przywitał ich Bartosz Cebeńko, który zaskoczył widzów nie tylko kibicowską stylizacją, ale także swoimi słowami.
W sobotę 15 czerwca widzów TVP w "Teleexpressie" powitała Aleksandra Kostrzewska. W pewnym momencie podczas dzisiejszego wydania serwisu doszło do wpadki. Czujne oko widzów od razu to wychwyciło.
Zaskakujące sceny w piątkowym ”Teleexpressie”. 24 maja w mediach nie brakowało emocji, wszystko za sprawą politycznych wydarzeń. Tuż przed końcem programu Maciej Orłoś pokazał nietypowe zdjęcie, a chwilę później przeprosił widzów. Co tam się wydarzyło?
Na sam koniec piątkowego wydania "Teleexpressu" prowadzący Maciej Orłoś zaskoczył widzów. Gospodarz programu mówił o "długofalowych efektach czynienia dobra". Wszystko w kontekście działań Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Jeden z widzów w ramach akcji wylicytował bowiem dzień w redakcji "Teleexpressu".
Bartosz Cebeńko we wtorek (23.04) zaskoczył widzów “Teleexpressu”. Dziennikarz rozpoczął wydanie znaną formułą, ale wypowiedział ją po angielsku. Nie był to błąd ani żart. Prowadzący serwis informacyjny TVP o 17.00 wyjaśnił, że jego słowa to efekt święta wypadającego 23 kwietnia. Co więcej, na koniec Teleexpressu Bartosz Cebeńko złożył publiczne życzenia.
Bartosz Cebeńko na koniec “Teleexpressu” w środę 17 kwietnia zaskoczył widzów wyznaniem, że zobaczą na ekranie prywatne zdjęcie. Dziennikarz w ramach humorystycznego akcentu podzielił się fotografią przesłaną mu przez kolegę. Napotkał on nietypową informację dotyczącą awarii automatu z przekąskami.
W niedziele 31 marca widzowie "Teleexpressu” zobaczyli niecodzienne sceny. Maciej Orłoś jak zwykle rozpoczął program, jednak zaraz po tym musiał przeprosić oglądających za problemy techniczne. Nagle sam zniknął z anteny, a wpadki w wielkanocnym wydaniu wystąpiły jeszcze kilka razy. Dziennikarz ujawnił, co dzieje się za kulisami programu i jak radzi sobie w tak stresujących chwilach.
Choć Prima Aprilis dopiero jutro, redakcja “Teleexpressu” spokojnie może powiedzieć, że limit psikusów na ten rok ma wyczerpany. W niedzielnym wydaniu serwisu wiele rzeczy poszło nie po myśli realizatorów, a zakłopotania nie krył nawet sam Maciej Orłoś. Prezenter próbował ratować sytuację, ale mała awaria skutecznie krzyżowała mu plany. Ostatecznie skończyło się na całej serii wpadek i poważnym zamieszaniu. Te udało się zwalczyć dopiero po dłuższej chwili. O co chodziło?
Wtorkowy “Teleexpress” przyniósł ze sobą sporą niespodziankę. Maciej Orłoś na sam koniec zaskoczył bratem tradycyjnego żartu. Zamiast tego dziennikarz musiał przyznać się do błędu. Jedna z widzek napisała do niego z prośbą o sprostowanie informacji podanej przez niego na antenie TVP.
Widzowie mogli dzisiaj zobaczyć nowego gospodarza "Teleexpressu”. Bartosz Cebeńko wystąpił obok Macieja Orłosia i Aleksandry Kostrzewskiej w roli prowadzącego programu. Jak wypadł jego debiut? Dziennikarz już od pierwszych chwil programu podkreślił, jak ważne jest to dla niego wyróżnienie.
Maciej Orłoś, który od początku stycznia znów jest jednym z prowadzących “Teleexpress”, wyjaśnił w mediach społecznościowych, dlaczego programy TVP notują spadki oglądalności. Trudno nie zgodzić się z jego diagnozą.
"Teleexpress" w sobotę 3 lutego zaskoczył widzów materiałem na temat Polki, która ma swoim koncie bardzo nietypowy rekord. Aleksandra Kostrzewska, która prowadziła kultowy program TVP, przyznała, że gdy zobaczyła reportaż, zrobiło jej się wstyd. Co wywołało taką reakcję dziennikarki?