4 listopada Sejm uchwalił nowelizację ustawy Prawo oświatowe, potocznie nazywaną "lex Czarnek 2.0". Projekt dotyczy między innymi zasad działalności organizacji i stowarzyszeń w szkołach i przedszkolach, a także wprowadza zmiany w edukacji domowej. Komentatorzy, eksperci i sami rodzice nie zostawiają na proponowanych zmianach suchej nitki. Swoje oburzenie wyraziło dzisiaj liczne grono protestujących, którzy przyszli pod Pałac Prezydencki.
Warszawa. Protest służb mundurowych pod Kancelarią Premiera przerodził się w pokaz siły funkcjonariuszy. Wiceminister MSWiA Maciej Wąsik został zagłuszony, gdyż jego ogólnikowe słowa nie przypadły go gustu rozgoryczonym mundurowym. - Oczekujemy, że rząd zwróci nam pieniądze - grzmiali protestujący.Protest mundurowych w Warszawie całkowicie sparaliżował Aleje Ujazdowskie na wysokości Kancelarii Premiera. 6 tys. osób codziennie zakładających mundur i idących na służbę powiedziało "dość". Mateusz Morawiecki otrzymał od mundurowych wielką, żółtą kartkę. - Oczekujemy, że rząd zwróci nam pieniądze, które odebrała nam inflacja - zażądało NSZZ Policjantów jeszcze przed rozpoczęciem protestu. Tłumy zebrały się pod Kancelarią Premiera o godzinie 11. Pojawił się przedstawiciel stron rządowej, ale nie zyskał on aprobaty u rozgoryczonych mundurowych.
Policja i protestujący pod biurem poselskim Mateusza Morawieckiego w Katowicach. Doszło do przepychanek między górnikami i funkcjonariuszami. - Ten oszust, tchórz... to, że nasłał na nas kordony policji... Niech nie myśli, że to koniec - mówił Rafał Jedwabny. Zapowiedziano kolejny protest, tym razem w Warszawie.Pod biurem poselskim Mateusza Morawieckiego w Katowicach pojawiły się tłumy. Odbyła się cykliczna akcja "kolejka po tani węgiel od Morawieckiego". Od dwóch miesięcy co poniedziałek pod biurem premiera pojawiały się tłumy rozżalonych i złych górników.Akcja Komisji Krajowej WZZ "Sierpień 80" wywołała poruszenie. Protestujący ponownie nie mogli spotkać się z premierem, ale zamiast Mateusza Morawieckiego na spotkanie wyszli im policjanci. Nie obyło się bez przepychanek.- Ja tu nie stoję, żeby z wami walczyć, bo jesteście w pracy. Niech ten oszust tu przyjedzie i powie, co robi z tym krajem - grzmiał protestujący wprost w stronę umundurowanego policjanta, schowanego za hełmem z przyłbicą.
We wtorek Agrounia i pracownicy firmy Maga Foods zorganizowali protest przed siedzibą Prawa i Sprawiedliwości w Warszawie. Powodem było omyłkowe wpisanie spółki na listę sankcyjną, przez co grozi jej upadłość. - Nie wolno tej sprawy odpuszczać - przekonywał lider Agrounii Michał Kołodziejczak.Podczas protestu aktywista odniósł się nie tylko do trudnej sytuacji Maga Foods, lecz także skrytykował zachowanie policji. Nie krył zdziwienia, gdy zobaczył tłumy funkcjonariuszy ochraniających siedzibę Prawa i Sprawiedliwości.
W minioną sobotę w 23 polskich miastach zorganizowano protesty przed Leroy Merlin i Auchan. W ten sposób Polacy chcieli zaznaczyć swój sprzeciw wobec firm, które mimo inwazji nie wycofały się z Rosji. W jednym z warszawskich sklepów budowalnych rozbrzmiał nawet hymn ZSRR. Klienci byli zdezorientowani.Jak już informowaliśmy, przed tym samym marketem protestujący ustawili krzyże na podstawkach, które imitowały nagrobki. Obok zapalili znicze, aby upamiętnić ofiary wojny w Ukrainie.
"Dzień Hańby dla Wspólników Putina" - tak brzmi hasło przewodnie protestów, które przewiną się przez Polskę w sobotę 23 kwietnia. O godz. 14:00 przed marketami Auchan i sklepami budowalnymi Leroy Merlin obywatele zaczęli manifestować swój sprzeciw wobec "korporacyjnego sponsorowania wojny Putina". W Warszawie demonstrujący przynieśli banery z hasłem "Tylko świnia kupuje u kumpli Putina" i ustawili krzyże upamiętniające ofiary wojny w Ukrainie.Za akcję odpowiadają Ogólnopolski Bojkot Leroy Merlin, Euromaidan-Warszawa i Polskie Babcie. Organizatorzy wskazują, że sobotnie wydarzenie to do tej pory największa akcja przeciwko "wspólnikom" Putina.
Warszawa. W piątkowy wieczór przed Pałacem Kultury i Nauki odbyła się demonstracja przeciwko wojnie w Ukrainie. Uczestnicy chcieli w symboliczny sposób zwrócić uwagę na śmierć tysięcy osób, które zginęły od rozpoczęcia rosyjskiej agresji.W rozmowie z PAP Piotr Wojtas z Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego, która wraz z Euromaidanem Warszawa zorganizowała demonstrację, podkreślił, że protest zaplanowano na czterech tysięcy uczestników, bo "tyle jest ofiar śmiertelnych wojny w Mariupolu".
Aktualna demonstracja ma niezwykły wymiar. Przejeżdżający kierowcy używają klaksonów na znak solidarności z Ukrainą. Protestujący krzyczeli również, że Władimir Putin to terrorysta, a nie prezydent. Nawoływali też do solidarności z narodem ukraińskim. Warszawiacy w dosadny sposób pokazują, co sądzą o wojnie na Ukrainie. ,,Putin jest zabójcą" czy też ,,Przestępcy nie w moim imieniu" to tylko część z widocznych transparentów. Aktualnie pod ambasadą Rosji w Warszawie trwa spory protest przeciwko działaniom Moskwy. Według oficjalnych relacji na ulicy Belwederskiej zgromadziło się około 150 osób.Można usłyszeć mocne hasła. "Kijów Warszawa - wspólna sprawa", "Putin won" - to jedne z nielicznych. Rosja rozpoczęła działania na terytorium Ukrainy. Wstrząsająca decyzja Putina wywoła powszechny niepokój, ale spotkała się z licznymi protestami. Ciekawą inicjatywę można zaobserwować pod rosyjską ambasadą na ulicy Belwederskiej w Warszawie. Polacy w wyjątkowy sposób solidaryzują się ze wschodnimi sąsiadami. Protest przed ambasadą Federacji Rosyjskiej w Warszawie. Kierowcy przejeżdżający ulicą Belwederską używają klaksonów na znak solidarności z Ukrainą. @RMF24pl #UkraineInvasion #Ukraine #Warszawa #Ukraina pic.twitter.com/CIlAfDQITR— Przemysław Mzyk (@PrzemyslawMzyk) February 24, 2022 Mieszkańcy Warszawy wyrażają swoją dezaprobatę względem działań Władimira Putina. Idealnie świadczy o tym szereg protestów, które mają miejsce na terenie naszego kraju. Wczoraj o godzinie 18.00 zorganizowano demonstrację na znak solidarności z Ukrainą, zainicjowaną m.in. przez młodzieżówkę partii Razem. Była ona efektem decyzji prezydenta Rosji, który uznał dwie separatystyczne republiki ludowe (doniecką oraz ługańską). Polacy są oburzeni sytuacją tuż za naszą wschodnią granicą. Postanowili dać upust swojemu niezadowoleniu i ciekawy sposób uzewnętrznić swoje odczucia dotyczące rosyjskiej agresji.
W niedzielny wieczór pod Pałacem Prezydenckim kilkadziesiąt par zatańczyło "poloneza sprzeciwu" wobec nowelizacji ustawy Prawo oświatowe, popularnie określanej jako lex Czarnek. W ten sposób Polacy chcieli zaapelować do prezydenta, aby zawetował dokument, który budzi duże kontrowersje.Stowarzyszenie "Wolna Szkoła", które organizowało niedzielny happening, zaprosiło do wspólnego tańca nawet Agatę Dudę i Andrzeja Dudę. Jednak w tym czasie prezydent zajmował się innymi sprawami, o czym pisaliśmy tutaj.
O godzinie 18:00 rozpoczął się protest w związku ze śmiercią 37-letniej pani Agnieszki z Częstochowy. Polacy, poruszeni historią ciężarnej, zapalili znicze przy siedzibie Trybunału Konstytucyjnego w Warszawie. W pewnym momencie zaczęli skandować "Ani jednej więcej".Akcja przy alei Szucha ma charakter spontaniczny. Na początku Ogólnopolski Strajk Kobiet zapowiadał manifestację, ale post w tej sprawie znikną i trwają rozmowy w sprawie wyznaczenia nowego terminu.
Niedzielną wizytę Jarosława Kaczyńskiego w rodzinnych Starachowicach (woj. świętokrzyskie) zakłócili demonstranci. Tuż przed kościołem krzyczeli w jego stronę “hańba”, “wynocha” i “dyktator”. W ten sposób chcieli zaznaczyć swoje niezadowolenie z decyzji o przekształceniu lokalnego szpitala w placówkę jednoimienną.Po mszy tradycyjnie Jarosław Kaczyński wygłosił także przemówienie na temat obecnej sytuacji w Polsce. O tym, czego dotyczyło jego ubiegłoroczne wystąpienie pisaliśmy w tym artykule.
W sobotę kilkadziesiąt osób zgromadziło się przed siedzibą Ministerstwa Rolnictwa w Warszawie. Uczestnicy protestu sprzeciwiali się masowemu odstrzałowi dzików, który zapowiedział resort. Demonstrujący przynieśli na noszach pluszowego dzika i transparenty z hasłem: "Łapy precz od dzików".Warszawski protest to nie pierwszy zryw w obronie zwierząt. W ubiegłą sobotę 8 stycznia przeciwko odstrzałowi dzików demonstrowali mieszkańcy Krakowa.
Górnicy pracujący w kopalniach, nad którymi nadzór sprawuje Polska Grupa Górnicza (PGG), przyjęli nowy harmonogram protestów. Na przyszły tydzień zaplanowali referendum strajkowe i blokadę wysyłki węgla aż do odwołania. Bezpieczeństwo energetyczne kraju stoi pod znakiem zapytania, ponieważ elektrownie już teraz uskarżają się na braki surowca.Górnicy żądają dodatkowych pieniędzy i podwyżek pensji. PGG nie chce spełnić ich postulatów, co może odbić się na funkcjonowaniu całego sektora energetycznego.