To już pewne, 1 września rozpocznie się protest nauczycieli. Prezydium Związku Nauczycielstwa Polskiego opublikowało specjalną uchwałę. Wszystko jednak wskazuje na to, że to jedynie preludium. Wiceszef ZNP Krzysztof Baszczyński oświadczył, że jeśli rząd nie zareaguje, nauczyciele postawią "kropkę nad i".Nauczyciele mają dość, ponownie chcą zawalczyć o swoją godność i pieniądze. 1 września rozpocznie się akcja protestacyjna, która obejmie całą Polską.Prezydium ZNP opublikowało 24 sierpnia specjalną uchwałę. W jednym z podpunktów czytamy, że strajk nauczycieli ma na celu przeprowadzanie ogólnopolskiej akcji informacyjnej "mającą na celu poinformowanie społeczeństwa o narastających problemach systemu edukacji".Żądania nauczycieli mają jednak bardzo konkretny kształt. Pedagodzy nie ukrywają, że mają dość, iż ich pensje nie idą w górę - w przeciwieństwie do cen w sklepach. Nie chodzi jednak tylko o pieniądze.
W trakcie ostatnich przedwakacyjnych obrad, Sejm odrzucił poprawki Senatu o przyznaniu dwudziestoprocentowej podwyżki dla nauczycieli. Sami zainteresowani czekają na decyzję premiera i prezydenta do końca sierpnia. Jeśli rządzący pozostaną przy swojej propozycji 4,4 procent, związkowcy planują powziąć odpowiednie kroki.
Związek Nauczycielstwa Polskiego jest już na skraju wytrzymałości. Ostatni raz pedagodzy masowo protestowali w kwietniu 2019 roku, a na czele akcji stanął Sławomir Broniarz, szef ZNP. Teraz sytuacja może się powtórzyć, bo Związkowi po raz kolejny kończy się cierpliwość.Związek Nauczycielstwa Polskiego ma dość i postawił ultimatum premierowi. Jak można się spodziewać, problem nadal pozostaje ten sam, a nauczyciele domagają się zmian w jednej kwestii - wynagrodzeń. Tym razem w szczególności zwracają uwagę na inflację, bo podczas gdy ona wynosi już około 15,6 proc. rok do roku, wypłaty na stanowiskach w budżetówce ani drgnęły. Dlatego też nauczyciele zażądali 20-procentowych wzrostów płac.