Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Wiadomości > Szwedzkie służby podają fakty dotyczące tragedii na Bałtyku. "Unosili się na powierzchni"
Jan Jałowczyk
Jan Jałowczyk 30.06.2023 22:30

Szwedzkie służby podają fakty dotyczące tragedii na Bałtyku. "Unosili się na powierzchni"

Akcja ratunkowa
Elsemargriet Pixabay/ Screen YT ViralPelicula

Polskie oraz szwedzkie służby podejmują dochodzenia ws. śmierci dwójki obywateli Polski, którzy ponieśli śmierć na Morzu Bałtyckim 29 czerwca. Skandynawskie służby przekazują w rozmowie z Faktem nowe, koszmarne fakty odnośnie momentu, w którym 7-latek oraz jego 36-letnia mama wpadli do wody.

Tragedia na Bałtyku

Echa czwartkowych (29 czerwca) wydarzeń, do których doszło około 100 km od szwedzkiego brzegu, nie milkną. Z promu Stena Spirit płynącego do Szwecji za burtę wypadło 7-letnie dziecko oraz jego 36-letnia matka. Akcja ratunkowa została zainicjowana błyskawicznie. W powietrze wzbiły się śmigłowce ze Szwecji, Polski i Niemiec, z promu Stena Spirit zwodowano szalupy ratunkowe. Dodatkowo na pomoc ruszyły odbywające w pobliżu ćwiczenia jednostki NATO oraz statki handlowe znajdujące się w okolicy.

Niestety, finał poszukiwań okazał się tragiczny. Matka oraz dziecko nie przeżyli. W internecie pojawiło się wideo z momentu odnalezienia jednej z osób.

Brodka nagle przerwała koncert. Na scenę wparowała Beata Kozidrak i się zaczęło

Polskie jednostki w akcji ratunkowej

Swoją relacją podzieliły się służby z Gdyni. - Prom, który opuścił port w Gdyni, o godz. 9.00 znajdował się ok. 90 mil morskich na północ od Ustki, w szwedzkiej strefie odpowiedzialności SAR. O godzinie 17.34 załoga, znajdując się ok. 12 mil od celu, nawiązała łączność z promem i śmigłowcem szwedzkiej służby SAR, koordynującym akcję ratowniczą i uzyskała informację, że obydwie poszukiwane osoby zostały podjęte przez szwedzki śmigłowiec SAR. Załoga Anakondy opuściła rejon poszukiwań i powróciła na macierzyste lotnisko w Darłowie o godzinie 18.13 - informuje Gdyńska Brygada Lotnictwa Marynarki Wojennej.

 

Szwedzkie służby komentują

Jak informuje Fakt, pierwszą z ofiar namierzono po 59 minutach od momentu nadania sygnału alarmowego. Była to 36-letnia Polka. Siedem minut później załoga łodzi ratunkowej z promu Stena Spirit odnalazła w wodzie chłopca. Pomimo szybkiego przewiezienia do szpitala, oboje zmarli. 

Tragiczną sprawę skomentowały szwedzkie służby. Zdaniem Skandynawów, kluczowy mógł być upadek z 20 metrów, czyli wysokości burty, z której spadła mama z synem. - Z informacji, jakie posiadamy, wynika, że przebieg zdarzenia był dokładnie taki, jak opisują to media. 7-letni chłopiec wypadł za burtę, z wysokości 20 metrów i wpadł do morza. Zaraz za nim z promu wyskoczyła jego mama. Gdy odnalazły ich służby, unosili się na powierzchni, ale nie mam pojęcia, czy pływali, czy dryfowali na czymś - oznajmił w rozmowie z Faktem Jonas Franzen, rzecznik prasowy Szwedzkiej Administracji Morskiej.

- Tak naprawdę znaleźliśmy ich w wodzie bardzo szybko. Sprzyjały nam warunki - wszystko wydarzyło się w ciągu dnia, była dobra pogoda - spokojne morze, słaby wiatr. Zazwyczaj przeprowadzamy akcje ratunkowe w nocy, więc w tym razem nie było to aż tak skomplikowane - dodawał.

Źródło: Goniec.pl/ Fakt/ YT