Pożar w warsztacie samochodowym. Strażacy znaleźli ciało
Tragiczny pożar w Gostyniu (województwo śląskie). Strażacy wezwani zostali do płonącej hali produkcyjnej w warsztacie samochodowym. Dym widoczny był z daleka. Strażacy ujawnili ciało jednej osoby.
Gostyń: tragiczny pożar w warsztacie samochodowym
W Gostyniu niedaleko Mikołowa na Śląsku doszło ów czwartek 14 marca do tragicznego w skutkach pożaru. Straż pożarna około godziny 6.45 otrzymała wezwanie do warsztatu samochodowego przy ul. Łuczników.
Płonęła jedna z hal produkcyjnych. Pożar był niebezpieczny i trudny do opanowania ze względu na charakter składowanych w tej części zakładu materiałów. Potwierdzał to gęsty i czarny dym widoczny nawet z kilkunastu kilometrów.
Masowa wymiana liczników energii. Niektórzy będą musieli zapłacićW hali znaleziono ciało mężczyzny
- Gdy przyjechaliśmy na miejsce, okazało się, że pożar wybuchł w jednej z dwóch znajdujących się przy ul. Łuczników hal produkcyjnych, dokładnie w części, w której znajduje się warsztat samochodowy. Płonęły lakiery farby i znajdujące się tam pojazdy - przekazał Jakub Gendarz, rzecznik mikołowskich strażaków.
ZOBACZ: Złożył reklamację. Kilka dni później do drzwi zapukał kurier
Kiedy akcja gaśnicza przyniosła pierwsze efekty i strażacy mogli bezpiecznie wejść do płonącej hali produkcyjnej, ujawnili ciało jednej osoby. W pomieszczeniu warsztatu znaleziony zostały zwłoki mężczyzny.
Wszystko wskazuje na umyślne podpalenie
Poza jedną ofiarą śmiertelną, w wyniku pożaru zniszczeniu uległy drewniany strop hali oraz aż trzy samochody. Wszystko wskazuje na to, że pożar w Gostyniu nie jest efektem nieszczęśliwego wypadku. Na miejscu zabezpieczono dowody i policyjni technicy kryminalni zwrócili uwagę na ślady, które uprawdopodobniają scenariusz dotyczący umyślnego wywołania pożaru.
ZOBACZ: Śmiertelny wypadek na Podlasiu. 17-latka zginęła tuż obok kapliczki
- Ze wstępnych ustaleń wynika, że najprawdopodobniej ktoś podpalił ten warsztat samochodowy i w wyniku tego doszło do tragedii. Po ugaszeniu ognia, na miejsce wchodzą ekipy policyjne - wyjaśnił Jakub Gendarz.
Źródło: kpp Mikołów, Fakt