Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Wiadomości > Polacy szturmują sklepy. "Prawdziwy armagedon"
Zuzanna Ptaszyńska
Zuzanna Ptaszyńska 08.07.2023 11:00

Polacy szturmują sklepy. "Prawdziwy armagedon"

Sklep
Piotr Molecki/East News

Trwa sezon letnich wyprzedaży. Sklepy odzieżowe przeżywają prawdziwe oblężenie. Pracownicy relacjonują, z jakimi problemami się mierzą w związku z napływem klientów. Jedna z byłych sprzedawczyń relacjonuje, na co natknęła się w przymierzalni salonu, w którym pracowała. Nie są to odosobnione przypadki.

Trwa sezon wyprzedaży. Oto najbardziej denerwujące zachowania klientów

Nadszedł czas letnich wyprzedaży. Niektórzy jednak nie podchodzą do nich z entuzjazmem. Są to pracownicy sklepów, którzy w swoich salonach przeżywają armagedon. Dwie kobiety, które były zatrudnione w popularnych sieciówkach, podzieliły się swoimi spostrzeżeniami z WP.

- W swojej krótkiej karierze w handlu miałam okazję przeżyć osiem wielkich wyprzedaży oraz kilkanaście mid-season sale. To, co wtedy dzieje się w sklepach, to dla sprzedawców prawdziwy armagedon. Rzeczy pozrzucane z wieszaków, masa ubrań zostawianych w przymierzalniach czy długie kolejki do kas są normą. Zdarzają się również awantury przy kasie, gdy okazuje się, że jakaś rzecz nie była przeceniona, a przez przypadek znalazła się w dziale wyprzedaży - relacjonuje pani Agnieszka. 

Podobne odczucia ma pani Marta. - Denerwujące było pytanie o cenę, chociaż jest ona na metce bądź podany jest procent obniżki. Hitem były osoby, które pytały, ile muszą zapłacić, skoro przecena wynosi 50 proc. Problem stanowiło również czytanie ze zrozumieniem lub w ogóle doczytywanie szczegółów. W przypadku promocji łączonej ludzie często nie sprawdzali, jakie produkty ona obejmuje lub jaka jest minimalna kwota. A potem przy kasie mieli pretensje - wspomina.

Czternasta emerytura nie trafi do większej liczby seniorów? Sejm odrzucił poprawki Senatu

Klienci, których godziny pracy sklepu nie obowiązują

Według byłych pracownic normą są też kłótnie dotyczących zwrotów po terminie. Ludzie wyjeżdżali na urlopy, a po powrocie orientowali się, że chcieli coś zwrócić do sklepu. I nie interesowało ich, że czas przewidziany na tę procedurę już minął.

Jedna z kobiet wspomina, że prawdziwą zmorą byli klienci, którzy nie robili sobie nic z tego, że sklep zaraz zostanie zamknięty. - Niektórzy wchodzili do sklepu chwilę przed zamknięciem. Delikatne sugestie, że przykładowo za 20 minut zamykamy, a przymierzenie 15 rzeczy może potrwać dłużej, niestety nie docierały. Uprzejme proszenie o podejście do kasy, bo zostało pięć minut do zamknięcia, też w wielu przypadkach nie działa. Zero zrozumienia, że pracownik po zamknięciu jeszcze sprząta i rozlicza kasę - wspominała pani Marta. - Najgorszy przypadek to siedzenie po zamknięciu. Raz zdarzyło się, że klientka wyszła o 22:30 albo i chwilę później. Moja koleżanka z pracy wręcz płakała i błagała tę kobietę, żeby wyszła, bo ona chce iść do domu. Ale klientka była niewzruszona. Pracownica chciała nawet wezwać ochronę, ale ta po zamknięciu galerii chowa się i kontakt telefoniczny jest utrudniony - mówiła była sprzedawczyni.

Najgorszy jak zwykle jest bałagan

Kobieta wskazuje, że największym utrapieniem wyprzedaży jest jeszcze większy niż zwykle bałagan. - Ludzie zupełnie nie przejmują się tym, że zrzucają rzeczy na ziemię przy przeglądaniu. Spadło, to leży. Zdarzyło się, że ktoś kopnął stanik, by nie leżał na środku. Jeżeli koszulki na cienkich ramiączkach zostały przez kogoś splątane, to klienci woleli szarpać, ciągnąć, niż użyć dwóch rąk albo poprosić o pomoc sprzedawcę. A w przymierzalniach zostawiali swoje śmieci, np. chusteczki, papierki czy butelki po napojach - relacjonowała. A to nie były najgorsze odkrycia…

To, z czym zmierzyła się pani Agnieszka podczas sprzątania przymierzalni, przekroczyło wszelkie granice. - Jednym z moich najgorszych doświadczeń było znalezienie w przymierzalni pod stołkiem zużytej podpaski. To pokazuje, że klienci często po prostu nie szanują sprzedawców. Wątpię, żeby robili taki bałagan u siebie w domu. Zazwyczaj w okresie wyprzedaży na zmianach jest większa ekipa, ale pracy jest wówczas tak dużo, że mimo wszystko często trzeba zostawać dłużej, aby doprowadzić sklep do porządku - tłumaczyła.

Źródło: WP

Tagi: sklepy