Karawan zgubił trumnę na środku ruchliwej ulicy. Mieszkańcy Puław przecierali oczy ze zdumienia
Nietypowe znalezisko na jednej z puławskich ulic. W samym środku miasta kierowcy natknęli się na pozostawioną na ruchliwej arterii trumnę. Szokujący widok żywo zainteresował przechodniów, ale do śmiechu z pewnością nie było pracownikom zakładu pogrzebowego, którzy okazali się być winowajcami zamieszania. Mimo iż w środku prawdopodobnie nie było zwłok, sprawę i tak najpewniej wyjaśni policyjne postępowanie.
Takiego scenariusza nie wymyśliłby nawet sam Bareja. W samym środku Puław, w piątkowe przedpołudnie oczom kierowców i przechodniów ukazał się nietypowy jak na to miejsce widok. Nieopodal marketu przy skrzyżowaniu ulicy Piaskowej z Pustą leżała pozostawiona bez nadzoru zamknięta trumna.
Trumna leżała na środku ruchliwej ulicy
Drewniana skrzynka leżąca na ulicy nie tylko wywołała zdumienie, ale mogła także podziałać na nerwy niektórych kierowców. Ci zmuszeni byli bowiem do manewrowania pojazdami tak, by nie najechać na nietypowe znalezisko.
Nieco bardziej dociekliwi zaczęli domniemywać, że trumna najprawdopodobniej wypadła z pojazdu dostawczego, którym była transportowana. Prawda jednak była zgoła inna. Wpadkę zaliczyli bowiem nie kierowcy tzw. dostawczaka, a pracownicy renomowanej firmy pogrzebowej.
W tym miejscu relacje świadków nieco się rozchodzą. Są tacy, którzy twierdzą, że w środku znajdowały się zwłoki. Informacja ta nie została jednak potwierdzona, a właścicielka przedsiębiorstwa funeralnego wszystkiemu stanowczo zaprzecza.
– Dzisiaj pracownicy mieli przewieźć pustą trumnę z naszego zakładu przy Budowlanych do zakładu przy Piaskowej – wyjaśnia kobieta.
Na dowód swoich słów wysłała nawet do redakcji "Dziennika Wschodniego" zdjęcie z miejsca zdarzenia, na którym jej pracownik jest w krótkich spodenkach i koszulce, czyli nie w stroju, w którym pojawiają się na ceremoniach. – To daje jasno do zrozumienia, że jest to czas pomiędzy ceremoniami – przekonuje Grażyna Woźniak.
Karawan wrócił po zgubę, ale pracownik milczy
Choć trumna bez wątpienia wzbudziła zainteresowanie, żaden z przechodniów ani kierowców nie pokusił się o to, by zawadzający przedmiot przesunąć choćby na kilka metrów i odblokować ulicę. Ten zniknął z jezdni dopiero wtedy, gdy nieoczekiwanie wrócili po niego sprawcy zamieszania.
Pracownicy firmy pogrzebowej jak gdyby nigdy nic wysiedli z auta i zapakowali zgubę do bagażnika, ruszając w kierunku pobliskiego cmentarza komunalnego. Przełożona mężczyzn o sprawie dowiedziała się z fotografii umieszczonej w mediach społecznościowych i nie ukrywa, że była zdumiona.
– Na początku myślałam, że to fotomontaż, ale potem zobaczyłam na jednym ze zdjęć nazwę mojej firmy. Dlatego nie będę się wypierać, że to mój karawan – przyznała.
Pracownik, który brał udział w zdarzeniu najpierw wszystkiemu zaprzeczał, a później poszedł do domu i do tej pory nie złożył wyjaśnień. Jego szefowa przyznaje, że tego dnia jej firma obsługiwała dwa pogrzeby, ale były one przed i po feralnym zdarzeniu.
Nadal nie wiadomo też, co doprowadziło do tego, że trumna wysunęła się z auta. Jedna z hipotez wskazuje na to, że zawieść mogło zabezpieczenie w klapie karawanu. Wszystko być może wyjaśni postępowanie policji, które, według nieoficjalnych ustaleń, ma zostać wszczęte.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
Samochody pod wodą, połamane drzewa, służby są bezradne. Potężna burza sparaliżowała Szczecin
Dolnośląskie: Ogromny pożar domu wielorodzinnego. W akcji 13 zastępów straży, ewakuowano 30 osób
Od 1 lipca wyższe emerytury. Niektórzy otrzymają ponad 120 zł podwyżki
Źródło: Dziennik Wschodni