Hartman: Czy patrioci cieszą się z inflacji?
Nie brakuje takich, którzy mówią, że rządy PiS upadną nie z powodu kolejnych afer, niszczenia relacji z Unią Europejską, naruszeń zasad praworządności, lekceważenia trójpodziału władzy i niezależności sądów, znęcania się nad uchodźcami i innych grzechów władzy, lecz po prostu dlatego, że życie stanie się droższe. Wzrost cen zawsze nastawia społeczeństwo przeciwko rządowi. Tak było w Polsce w roku 1976 (wydarzenia w Radomiu i Ursusie) i w roku 1988, kiedy to wybuchły strajki poprzedzające przełom polityczny i upadek komuny. Przez całe lata 90. ceny rosły co rok o 10% i wszyscy jakoś byli do tego przyzwyczajeni. Mieli to wkalkulowane w życie. Jako że jednak prawie nikt nie miał żadnych oszczędności, ból z powodu topnienia zasobów pożeranych przez inflację nie był bardzo dotkliwy. Tyle że nie trzymało się pieniędzy na koncie, bo nie było warto. Pieniądze były więc w wiecznym ruchu, co dodatkowo napędzało inflację. W jakimś sensie było to dla dźwigającej się z ruin gospodarki korzystne.
A jak jest dzisiaj? Przeraża nas 6 zł na litr benzyny i wiadomości, że inflacja „rok do roku” przekroczyła 5% i prawie na pewno zdoła jeszcze przekroczyć 6%. A skoro przeciętny Polak (jak donosi GUS) ma ok. 9 tys. zł oszczędności, to znaczy, że statystycznie w ostatnim roku stracił już dobre 500 zł. Na typową rodzinę daje to blisko 2000 zł. A za rok bodajże nie będzie lepiej.
Owszem, skutki gospodarcze pandemii są łagodniejsze niż można się było spodziewać, niemniej jednak niezadowolenie społeczne jest i będzie narastać, bo takie są już prawa psychologii. Skoro jest źle, ktoś musi zostać obwiniony, a tym kimś są rządzący. Dlatego władza oberwie za inflację, pomimo że jest winna tylko częściowo – o cenach ropy i gazu wszak nie decyduje. A to nie jedyne produkty, których cena gwałtownie na świecie wzrosła. Wzrosły też ceny transportu. W połączeniu z bardzo poważnym zadłużeniem państwa, związanym z pandemią i zakupem milionów ton „kiełbasy wyborczej” oraz wpuszczaniem do gospodarki masy pustego pieniądza (obligacji i świadczeń społecznych), musi to dawać efekt inflacyjny. Inaczej mówiąc, musimy spłacić długi i zapłacić za wszelkie „transfery socjalne” – sprawiedliwe i niesprawiedliwe.
Biorąc pod uwagę sytuację polityczną, trzeba powiedzieć sobie z niejakim zażenowaniem: patriotyzm nakazuje cieszyć się ze wzrostu cen. Warto stracić pieniądze, jeśli jest to jedyna droga prowadząca do obalenia wstrętnej i występnej władzy. Jeśli nie ma żadnej szlachetniejszej drogi, niechaj zaprowadzi nas do celu i ta.
Nie znaczy to, że życzę innym utraty części oszczędności, lecz tyle tylko, że sam się na to godzę i uważam, że inni dobrzy obywatele (może z wyjątkiem najuboższych) również powinni się na to godzić. Bo wolność i demokracja są dla mnie coś warte – warte składek na organizacje walczące o te wartości, warte wzrostu cen, który zirytuje masy, a nawet więcej – warte jakichś szykan i nieprzyjemności, których mogę zaznać. Nazwałbym tę postawę patriotyzmem na miarę zwykłego człowieka. Ale jakże byłoby dobrze, gdyby tego rodzaju skromy wkład do demokracji i praworządności chciała wnieść większość obywateli. Jednakże wtedy chyba nawet nie byłoby powodu i okazji do tych skromnych poświęceń – po prostu nie dopuścilibyśmy populistów do władzy.
Z inflacją zresztą da się żyć. Po prostu trzeba wydawać pieniądze, zanim stracą na wartości. I szukać lepszych, bardziej dochodowych zajęć, aby zrekompensować sobie straty. Inflacja niszczy gospodarkę i odstrasza inwestorów, lecz stanowi też duży impuls dla zmian. Zmian politycznych i gospodarczych. Jej bezpieczny poziom to (jak twierdzą ekonomiści) ok. 3%, bo gdy jest na przykład dwa razy wyższa, to mogą się zdarzyć rzeczy nieprzewidywalne – złe bądź nie całkiem złe. Taką nie całkiem złą rzeczą byłyby wybory, w których do władzy doszliby demokraci. Czy tak się faktycznie stanie? To zależy od tego, czy rządzącym uda się przekazać swoim wyborcom, czyli jednej trzeciej społeczeństwa, kwoty w pełni rekompensujące ich straty wynikające z inflacji. I jednego możemy być pewni – PiS zrobi wszystko, aby tak właśnie się stało. Rzeczą opozycji jest to uniemożliwić.