Zeskanowała artykuł, a obsługa i tak wezwała policję. Kuriozalna sytuacja w Biedronce
Potworne zamieszanie w jednym ze sklepów sieci Biedronka, a w jego centrum świeżo upieczona matka. Kobieta zeskanowała na kasie samoobsługowej artykuł, a następnie i tak została oskarżona o kradzież. Wszystko przez błąd maszyny, czego zrozumieć nie chciała obsługa dyskontu. Jego kierowniczka zdecydowała się wezwać policję.
Lawina absurdów w warszawskiej Biedronce
O kuriozalnej sytuacji w Biedronce poinformował redakcję “Bezprawnika” mąż kobiety, który razem z ich dwumiesięcznym synkiem był świadkiem godnych pożałowania scen.
Jak przekazał mężczyzna, w piątkowe przedpołudnie wybrał się z dzieckiem i małżonką na zakupy w sklepie przy ul. Kochanowskiego w Warszawie. Pech chciał, że zechcieli skorzystać z samoobsługowej kasy, a wtedy uruchomiła się cała lawina absurdów.
- Wśród zakupów znalazła się używka karmiących mam - czteropak piwa bezalkoholowego. Żona przytyka produkt do czytnika, czytnik robi "pip", żona wkłada czteropak na wagę, która ma strzec Jeronimo Martins przez kradzieżą. Wszystko działa, wszystko ok, nie ma informacji o błędzie - napisał klient.
Sylwia Peretti po śmierci syna przeżyła kolejny cios. Celebrytka jest w rozsypce?Klientka oskarżona o kradzież. Doszło do błędu kasy
Małżeństwo zdążyło już opuścić wskazaną Biedronkę, ale tuż za nim na ulicę wybiegł sklepowy ochroniarz, który poinformował, że musi zobaczyć paragon kobiety.
Ta niczego nieświadoma przekazała mu kwitek, z którego wynikało, że kasa policzyła nie cztery piwa, ale jedno. Mimo tego, klienci pomyśleli, że dopłacą różnicę i sprawa będzie załatwiona. Niestety, tak się nie stało.
Po chwili kobieta i stróż dyskontu byli już na zapleczu sklepu, gdzie spotkali się z jego kierowniczką, oznajmującą, że wzywa policję. Nie pomogło nawet tłumaczenie, że doszło do błędu kasy, bowiem ochroniarz stwierdził stanowczo, że mowa o “kradzieży”. Mężczyzna był też głuchy na jakiekolwiek argumenty.
Obsługa sklepu wezwała policję
Załamana oskarżeniami klientka wezwała telefonicznie męża z dwumiesięcznym synkiem na rękach, lecz jego interwencja okazała się być nieskuteczna.
- Na nic tłumaczenia, że to ich sprzęt nie zadziałał. Przecież waga powinna wskazać błąd. Żona postawiła na niej towar czterokrotnie lżejszy niż ten nabity na kasę - poskarżył się mąż kobiety.
Mężczyzna twierdzi, że na zimnym zapleczu sklepu spędził z rodziną aż 45 minut i sprawa zmierzała do najgorszego z możliwych rozwiązań. Na kierowniczkę Biedronki podziałał dopiero argument, że klienci całą sprawę opiszą mediom. Wtedy to podjęła decyzję o odwołaniu zawiadomienia.
Źródło: Bezprawnik, o2.pl