Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Telewizja > Zniesmaczony widz zadzwonił do TVN24. Tomasz Sianecki zupełnie nie wiedział, co odpowiedzieć
Ada Rymaszewska
Ada Rymaszewska 22.06.2022 14:47

Zniesmaczony widz zadzwonił do TVN24. Tomasz Sianecki zupełnie nie wiedział, co odpowiedzieć

Tomasz Sianecki
Twitter/Szkło Kontaktowe

Niezręczna sytuacja w nadawanym "na żywo" programie TVN24 "Szkło kontaktowe". Do studia dodzwonił się niezadowolony widz, który skrytykował amerykańską stację za to, że promuje firmy, które nadal nie wycofały się z Rosji mimo brutalnej inwazji Putina na Ukrainę. To nie pierwszy raz, gdy doszło do podobnego zdarzenia.

Formuła programów emitowanych "na żywo" zawsze wiąże się z pewnym ryzykiem ze strony jego realizatorów, ale także często dostarcza widzom okazji do uczestniczenia w ulubionym formacie, np. poprzez komentowanie poruszanych tematów za pośrednictwem SMS-ów lub dzwoniąc bezpośrednio do studia.

Nie ukrywajmy także, że podczas takich interakcji nie da się uniknąć wpadek i niezręcznych sytuacji, które później z chęcią wypominane są przez inne media i niekiedy stają się obiektem licznych memów.

Oczywiście, cudze potknięcia nie powinny cieszyć, jednak nic nie poradzimy na to, że czasem zwyczajnie bawią. Choć prowadzącym wtorkowe wydanie "Szkła kontaktowego" w TVN24 zapewne nie było do śmiechu, to ich miny i zakłopotanie, w jakie wpadli po telefonie od widza, sprawiły, że niejednemu delikatnie uniosły się kąciki ust.

Prowadzącym "Szkło..." tez czasem brakuje słów

Katarzyna Kasia i Tomasz Sianecki od dłuższego czasu umilają widzom TVN24 późne wieczory, bawiąc i bezbłędnie komentując wszystko, co związane z polskim życiem politycznym.

Na szczególne uznanie zasługują profesjonalizm, trafne puenty i uszczypliwe, aczkolwiek trafione w punkt, opinie, którymi sypią jak z rękawa, jednak, jak się okazuje, i oni miewają sytuacje, gdy zwyczajnie nie wiedzą, co powiedzieć.

Tak też się stało, gdy do studia "Szkła..." dodzwonił się oburzony widz. O ile zazwyczaj krótkie połączenie telefoniczne kończy się zdawkowym komentarzem do słów prezenterów, tym razem wygłoszona przez dzwoniącego opinia wycelowana była w stację transmitującą program.

Niewygodne pytanie i wymijająca odpowiedź

- Państwo się zastanawiacie nad tym, że macie jakieś zobowiązania itd. Dochodzę do wniosku, że Orban też się zastanawia, że ma pewne zobowiązania. Wielkie korporacje zawsze sobie jakoś dadzą radę, a te sankcje to są dla takich maluczkich. Czy pan mógłby to jakoś skomentować? - zapytał prowadzącego wyraźnie poruszony pan Wojciech.

Sianecki poczuł się chyba, jakby przeżywał deja vu, gdyż podobny telefon otrzymał już w kwietniu br. od pana Andrzeja. Mimo tamtego pamiętnego doświadczenia dziennikarz nie odrobił lekcji i nadal nie był przygotowany na to, by odpowiedzieć na zadane pytanie.

- Panie Wojciechu, nie wiem, czy już po raz drugi, czy trzeci rozmawiamy na ten temat. To odbywa nie na naszym poziomie, proszę nam uwierzyć, że ani ja, ani pani Katarzyna, nie mamy żadnego wpływu na to, jakie tutaj pokazujemy reklamy. Rozumiem pana rozgoryczenie i łączę się w bólu, ale nie za bardzo wiem, co mam panu powiedzieć - wyznał Sianecki i przeszedł sprytnie do następnego tematu.

Niezadowoleni widzowie dzwonią do TVN24

Fakt, że stacje TVN i TVN24 nadal transmitują reklamy przedsiębiorstw, które nie wycofały się z rosyjskiego rynku, bardzo mierzi niektórych Polaków, najwidoczniej wyjątkowo do serca biorących sobie hasła ponadnarodowej solidarności gospodarczej z Ukrainą.

Wspomniany pan Andrzej, który przetarł szlak panu Wojciechowi, domagał się dwa miesiące temu zaprzestania puszczania reklam francuskiego marketu budowalnego Leroy Merlin, nadal chętnie robiącego biznesy w Rosji. Wówczas Sianecki tłumaczył, że "z pewnych form współpracy, bardzo istotnych" TVN zrezygnował, ale nie wszystkich ze względu na wcześniejsze zobowiązania.

Sympatia do Ukrainy czy awersja do Rosji?

Czy to, że Polaków bulwersuje, iż popularne w Polsce media przykładają rękę do promowania splamionych ukraińską krwią firm, oznacza, że tak licznie wspieramy Ukrainę, czy też jest bardziej wyrazem niechęci, jaką od lat żywimy do Rosjan? Choć nie można zaprzeczyć, że pomoc, którą okazaliśmy uchodźcom ze wschodu, jest bezprecedensowa, wojna w Ukrainie jedynie podsyciła od dawna tlące się i podgrzewane przez władzę PiS antyrosyjskie nastroje.

Dowiódł tego zrealizowany po inwazji Rosji na Ukrainę sondaż organizacji Aliance for Democracies, w którym mieszkańcy 52 krajów odpowiedzieli na pytania dotyczące ich stosunku do demokracji, zadowolenia z jej stanu we własnych krajach, a także opinii o największych mocarstwach. Co zaskakujące i martwiące jednocześnie, większość obywateli w 20 z ponad 50 państw stwierdziło, że wojna nie powinna być przyczynkiem do zrywania relacji gospodarczych z Rosją.

Liderem rankingu krajów o najbardziej wyraźnych rosyjskich antypatiach okazał się nie nikt inny, tylko właśnie Polska. Aż 87 proc. respondentów stwierdziło, że jakakolwiek współpraca z agresorem jest wykluczona. To większy odsetek niż w Ukrainie, która zajęła drugie miejsce z wynikiem 80 proc.

Artykuły polecane przez Goniec.pl:

Źródło: Onet, euractiv.pl

Tagi: TVN