Ostatnie chwile Gabrysi i jej mamy. Doszło do rozszerzonego samobójstwa
Tragedia, do której doszło w sobotę nad ranem nad Narwią to rozszerzone samobójstwo. Prokuartura odtworzyła ostatnie godziny życia 39-letniej Magdy i jej 5-letniej córeczki Gabrysi. Kobieta tuż przed śmiercią zabrała dziecko do kina i na pizzę. Nic nie wskazywało na to, że wkrótce zamierza odebrać im życie.
Mieszkańcy Pułtuska i okolic wciąż nie mogą wyjść z szoku po sobotnich wydarzeniach. Wędkujący w Narwi strażak wyłowił z rzeki zwłoki małej dziewczynki, kilka godzin później odnaleziono ciało 39-letniej kobiety. Dziś już wiadomo, że doszło do rozszerzonego samobójstwa. Teraz na jaw wychodzą fakty dotyczące ostatnich chwil z życia pani Magdy i Gabrysi.
Ostatnie chwile życia
Okolo czwartej nad ranem 39-latka zostawiła na parkingu w pobliżu ulicy Solnej samochód i ruszyła z córką w stronę mostu Świętojańskiego. Chwilę później obie skoczyły z kładki w fale Narwi. Kobieta osierociła dwójkę dzieci, które zostały w domu z ojcem.
W ustaleniu przebiegu zdarzeń pomocny okazał się monitoring straży miejskiej, który zarejestrował czarną skodę. Na tylnym siedzieniu auta pani Magdalena zostawiła m.in. bilety kinowe świadczące o tym, że dzień przed śmiercią udała się z dziećmi na seans "Psiego patrolu". Oprócz tego służby znalazły paragony z pizzerii, maseczki ochronne, listę zakupów oraz rysunki małej Gabrysi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ostatnie chwile matki i córki nie wskazywały na to, że wkrótce dojdzie do prawdziwej tragedii. Dziennikarzom udało się jednak ustalić, że pani Magdalena cierpiała w przeszłości na depresję.
- Parę lat temu jej matka się powiesiła. Magda się leczyła. Może to po prostu coś w genach? - zachodzi w głowę jedna z sąsiadek rodziny, a ksiądz z pobliskiej parafii wspomina kobietę jako uczynną i pomocną. 39-latka pracowała w banku. Wraz z mężem i trójką dzieci tworzyła z pozoru szczęśliwą rodzinę.
Szokujące okoliczności
Dziś wszyscy zadają sobie pytanie, co skłoniło mieszkankę powiatu pułtuskiego do tak dramatycznego kroku. Dlaczego zabrała ze sobą dziecko? Czy skoczyły obie, czy najpierw zepchnęła córkę? Jedno jest pewne. Prokuratura nie ma żadnych wątpliwości, że było to celowe działanie.
- Analiza monitoringu zamieszczonego na kładce miejskiej pozwoliła nam na ustalenie, że mamy do czynienia z samobójstwem rozszerzonym - potwierdziła w rozmowie z „Super Expressem” Monika Kosińska-Kaim, zastępca Prokuratora Rejonowego w Pułtusku.
Początkowo bliscy nie poinformowali służb o zaginięciu kobiety i dziecka. Dzień przed tragedią rodzina wspólnie oglądała telewizję, wieczorem zaś wszyscy położyli się normalnie spać.
Mąż 39-latki obudził się w sobotę około godziny 7 i zorientował się, że nie ma jej w domu. Nie wzbudziło to jednak jego niepokoju, gdyż kobiecie zdarzało się rano wychodzić z córką na zakupy czy spacer. Tego feralnego dnia pani Magdalena po raz ostatni jednak opuściła dom.
W poniedziałek, 4 października odbyła się sekcja zwłok matki i córki. Wykazała ona, że przyczyną zgonu kobiety i małej Gabrysi było utonięcie. Nie stwierdzono przy tym udziału osób trzecich.
Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:
Jeżeli chcesz się podzielić informacjami ze swojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres redakcja@goniec.pl
Źródło: se.pl