Wybuch w polskim mieście. Nie żyje jedna osoba, dwie są poważnie ranne
Tragiczne informacje docierają ze Szczecina. Na terenie stoczni Pomerania doszło do wybuchu gazów technicznych. Ranni zostali trzej pracownicy. Jeden z nich w ciężkim stanie został przewieziony do szpitala. Nie udało się go uratować. Pozostali doznali poważnych urazów głów i rąk.
Wybuch na terenie Stoczni Pomerania w Szczecinie
Do tragicznego zdarzenia doszło w środę 6 grudnia po godzinie 8.00 w jednej z hal przemysłowych przy ul. Gdańskiej w Szczecinie. Jak przekazała straż pożarna, doszło do eksplozji gazów technicznych. Wstępnie informowano o trzech osobach poszkodowanych, w tym jednej w ciężkim stanie.
- Jeden z mężczyzn był przygnieciony kawałkiem blachy, udało się go uwolnić, podnosząc ją - informował w rozmowie z TVN24 starszy kapitan Franciszek Goliński, rzecznik prasowy Komendanta Miejskiego Straży Pożarnej w Szczecinie.
Wybuch w Stoczni w Szczecinie. Nie żyje pracownik, dwóch ciężko rannych.
Według informacji Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie jeden z poszkodowanych pracowników stoczni trafił w bardzo ciężkim stanie do szpitala. - Doznał urazu czaszkowo-mózgowego, doszło u niego do nagłego zatrzymania krążenia. Był reanimowany, w stanie ciężkim został przewieziony do szpitala - informowała Paulina Heigel, rzeczniczka placówki.
Chwilę później tragiczne informacje przekazała Joanna Woźnicka, rzeczniczka szpitala klinicznego nr 1 Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie. Mężczyzna nie przeżył. Dwóch pozostałych pracowników doznało urazów głowy oraz głowy i ręki. Byli przytomni i w stabilnym stanie zostali przewiezieni do szpitala.
Państwowa Inspekcja Pracy będzie wyjaśniać okoliczności wypadku
Sprawę bada między innymi Państwowa Inspekcja Pracy. Rzeczniczka PIP Ewelina Kolanowska-Wrońska poinformowała w rozmowie z TVN24, że wstępne ustalenia mówią o eksplozji . Na chwilę obecną nie są znane jednak dokładne przyczyny, dlaczego do niej doszło. Przekazała również, że poszkodowani mężczyźni byli w wieku 56, 49 i 40 lat. Zmarł najstarszy z nich.
- Dla inspekcji pracy zdarzenie jest wypadkiem zbiorowym, jego okoliczności będzie badał teraz inspektor pracy - przekazała rzeczniczka PIP.
Źródło: PAP/TVN24