Tragiczna noc w polskiej miejscowości. Pożar wybuchł znienacka, cudem uratowano budynek
Spokojna noc z niedzieli na poniedziałek (8 grudnia 2025 r.) zamieniła się w koszmar dla mieszkańców kamienicy przy placu Michała Drzymały w Świdnicy. Ogień, który wybuchł w pomieszczeniu gospodarczym, błyskawicznie zagroził całemu budynkowi. Choć dzięki sprawnej akcji strażaków udało się uniknąć ofiar w ludziach, straty materialne są poważne, a lokatorzy nie mogą na razie wrócić do swoich domów.
Służby ratunkowe zostały zaalarmowane w środku nocy, około godziny 1:40. Zgłoszenie brzmiało dramatycznie – dym i ogień były widoczne w jednym z budynków mieszkalnych. Na miejsce natychmiast skierowano znaczne siły ratownicze.
Ogień szedł w górę. Trudna walka z żywiołem
Gdy pierwsze jednostki dotarły na plac Drzymały, sytuacja była już bardzo poważna. Źródło ognia zlokalizowano na parterze, w pomieszczeniu gospodarczym wypełnionym opałem. Takie miejsca stanowią dla pożaru idealną pożywkę, co sprawiło, że temperatura wewnątrz wzrosła błyskawicznie.
Płomienie nie zatrzymały się jednak na parterze. Żywioł strawił strop komórki i wdarł się do mieszkania znajdującego się na wyższej kondygnacji, zajmując jego podłogę. Istniało realne ryzyko, że ogień rozprzestrzeni się na kolejne piętra lub sąsiednie lokale, co w gęstej zabudowie mogłoby doprowadzić do katastrofy.
W akcji gaśniczej brało udział aż osiem zastępów straży pożarnej. Strażacy musieli działać dwutorowo: walczyć z szalejącym ogniem i jednocześnie przeszukiwać zadymiony budynek, by upewnić się, że nikomu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Dramatyczna akcja ratunkowa
Priorytetem ratowników było bezpieczeństwo lokatorów. Z budynku ewakuowano łącznie cztery osoby. Mimo pory nocnej i ogromnego stresu, akcja przebiegła sprawnie.
Szczęście w nieszczęściu: Mimo groźnego przebiegu zdarzenia i zniszczeń w strukturze budynku, nikt z mieszkańców nie odniósł obrażeń fizycznych. Żadna z ewakuowanych osób nie wymagała hospitalizacji ani pomocy medycznej na miejscu.
Budynek wyłączony z użytkowania
Choć pożar udało się opanować, noc dla mieszkańców nie skończyła się powrotem do łóżek. Zniszczenia spowodowane przez ogień oraz konieczność przelania stropów wodą sprawiły, że lokale nie nadają się obecnie do zamieszkania. Decyzją służb mieszkańcy nie mogli powrócić do swoich mieszkań.
Władze i służby zadbały o los poszkodowanych:
- Część lokatorów została skierowana do lokali zastępczych, zapewnionych w trybie interwencyjnym.
- Jedna osoba zdecydowała się spędzić ten trudny czas u rodziny.
Śledztwo pod nadzorem prokuratora
Na miejscu zdarzenia, po zakończeniu akcji gaśniczej, pracowali policjanci oraz biegły z zakresu pożarnictwa. Ze względu na rozmiar zagrożenia, czynności prowadzone były pod nadzorem prokuratora.
Śledczy będą teraz ustalać dokładne przyczyny wybuchu ognia. Kluczowe będzie wyjaśnienie, czy doszło do nieszczęśliwego wypadku, zwarcia instalacji, czy może zaprószenia ognia w składzie opału. Do czasu zakończenia oględzin i oceny stanu technicznego budynku przez inspektora nadzoru budowlanego, los zniszczonych mieszkań pozostaje niepewny.