To może czekać Kaczyńskiego i PiS. Zaskakujące słowa na antenie TVN24
Zwycięstwo kandydata obozu prawicy w wyborach prezydenckich na pierwszy rzut oka wydaje się spełnieniem marzeń polityków z Nowogrodzkiej. Jednak wnikliwa analiza rzuca na tę wizję zupełnie nowe światło. Sukces Karola Nawrockiego może doprowadzić partię w 2027 roku w ramiona polityków, których jeszcze niedawno uznawano za absolutny margines.
Sukces Karola Nawrockiego w wyścigu do Pałacu Prezydenckiego
Wydarzenia ostatnich tygodni na polskiej scenie politycznej przypominają partię szachów, w której każdy ruch obliczony jest na kilka kadencji do przodu. Karol Nawrocki, który wygrał wybory prezydenckie w 2025 roku, był kreowany na kandydata "obywatelskiego”. To zabieg marketingowy, który ma kluczowe znaczenie dla zrozumienia dynamiki władzy. Strategia ta zakładała odcięcie pępowiny łączącej kandydata z partyjną centralą PiS, co jest niezbędne do pozyskania wyborców centrum, zmęczonych jałowym sporem duopolu PO-PiS.
Jednak to, co w kampanii jest atutem, po wyborach może stać się dla Jarosława Kaczyńskiego politycznym koszmarem. Marcin Mastalerek, były szef gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy, wprost sugeruje, że Nawrocki stanie się politykiem budującym własną, niezależną legendę.

Mechanizm ten obserwowaliśmy już w przypadku Andrzeja Dudy, choć w znacznie łagodniejszej formie. W przypadku Nawrockiego, który nie posiada tak silnego zakorzenienia w strukturach partyjnych jak były prezydent w 2015 roku, proces emancypacji może przebiec znacznie gwałtowniej. "Obywatelskość” kandydata, będąca taktycznym wybiegiem, po objęciu urzędu stała się jego najpotężniejszą bronią przeciwko próbom sterowania z tylnego siedzenia. Prezydent, który zawdzięcza sukces szerokiemu poparciu społecznemu, a nie tylko twardemu elektoratowi partyjnemu, naturalnie będzie dążył do reelekcji lub budowy własnego obozu politycznego.
Dla Prawa i Sprawiedliwości oznacza to utratę realnego wpływu na ośrodek prezydencki, co w dłuższej perspektywie może doprowadzić do erozji autorytetu prezesa partii i dekompozycji całego obozu Zjednoczonej Prawicy. Zamiast wiernego wykonawcy woli partii Nowogrodzka może zyskać potężnego konkurenta o rząd dusz na prawicy.
Prawo i Sprawiedliwość w wyborach parlamentarnych
Zwycięstwo Nawrockiego niesie ze sobą jeszcze jedno, znacznie bardziej subtelne zagrożenie dla formacji Jarosława Kaczyńskiego. Sukces w wyborach prezydenckich w 2025 roku może paradoksalnie osłabić mobilizację elektoratu przed kluczowym starciem parlamentarnym dwa lata później. Wyborcy prawicy, uspokojeni posiadaniem "swojego” człowieka w Pałacu Prezydenckim, który wetuje najbardziej radykalne pomysły urzędującego rządu, mogą nie odczuwać już tak silnej presji, by w 2027 roku tłumnie ruszyć do urn i walczyć o powrót PiS do władzy wykonawczej. Poczucie bezpieczeństwa, jakie daje prezydent wetujący ustawy, bywa w polityce zgubne, usypia czujność i zmniejsza determinację.
W tym kontekście warto zastanowić się nad przyszłą arytmetyką sejmową. Sondaże od miesięcy pokazują pewną stagnację poparcia dla największych partii. Prawo i Sprawiedliwość, nawet w przypadku odzyskania części utraconego terenu, może mieć ogromne trudności z samodzielnym sformowaniem rządu. Zdolność koalicyjna ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego jest obecnie bliska zeru. Trzecia Droga czy Lewica pozostają po drugiej stronie barykady, a Konfederacja wyrasta na jedynego potencjalnego partnera.
Tu jednak pojawia się problem natury fundamentalnej. Nowoczesne, wolnorynkowe skrzydło Konfederacji, kojarzone ze Sławomirem Mentzenem, jest ideowo i programowo odległe od socjalnego i etatystycznego PiS-u. Co więcej, liderzy tej frakcji wielokrotnie deklarowali chęć przewrócenia stolika, a nie dosiadania się do niego w roli młodszego partnera. W tej sytuacji polityczna grawitacja może pchnąć Kaczyńskiego w kierunku, który jeszcze niedawno wydawał się science fiction.
Zobacz też: Ekspert zabrał głos ws. nieobecności Polski na rozmach w Genewie. Ostre słowa o Tusku
Jarosław Kaczyński może rozważać te opcje
Marcin Mastalerek, komentując w “Faktach po Faktach” bieżące notowania Prawa i Sprawiedliwości, nakreślił pesymistyczny scenariusz dla ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego w perspektywie wyborów parlamentarnych 2027 roku. Jego zdaniem PiS nie tylko nie odrobił lekcji po wcześniejszych porażkach, ale również nie potrafi wykorzystać zwycięstwa swego ”kandydata obywatelskiego”, Nawrockiego.
Tendencja jest bardzo zła dla Prawa i Sprawiedliwości. Po zwycięstwie Nawrockiego nie zyskują, mało tego - tracą - podkreślał.
Według Mastalerka najgroźniejszym rywalem dla PiS nie jest wcale Sławomir Mentzen, lecz Grzegorz Braun, który przechwytuje elektorat identyfikujący się dotąd z partią Kaczyńskiego. Braun, jak ocenia Mastalerek, "zabiera wyłącznie wyborców PiS”, podczas gdy Mentzen buduje swoje poparcie w zupełnie innym segmencie wyborczym, bardziej antysystemowym, niegdyś związanym z Palikotem, Kukizem czy Trzecią Drogą.

Co ważne, w ocenie byłego szefa gabinetu prezydenta, to właśnie środowisko Brauna może stać się dla Prawa i Sprawiedliwości pierwszym i najbardziej naturalnym potencjalnym koalicjantem po wyborach 2027 roku.
Pierwszym wyborem, jeśli chodzi o koalicję, byłby właśnie Grzegorz Braun i jego ugrupowanie - mówił. Jednocześnie zaznaczał, że dziś nikt w PiS nie powie tego otwarcie, a prezes Kaczyński oficjalnie będzie powtarzał, że "nigdy koalicji z Braunem”.
Mastalerek zwracał również uwagę, że atutem Brauna, paradoksalnie, mogą okazać się jego problemy prawne. Zarzuty prokuratorskie stanowią element narracji, w której PiS od lat przedstawia siebie jako partię ściganą i represjonowaną przez politycznych przeciwników. W sytuacji powrotu do władzy, jak przekonywał, partia mogłaby szukać koalicjanta, którego można włączyć w tę opowieść o "politycznej zemście”.
Gdy atmosfera po 2023 roku jeszcze się zaostrzy, PiS będzie szukał kogoś, kogo również szukała prokuratura - wskazywał.
W tej perspektywie układa się obraz Prawa i Sprawiedliwości zmuszonego do redefinicji swojej strategii: z jednej strony zagrożonego odpływem tradycyjnego elektoratu na rzecz Brauna, z drugiej być może skazanego na niego jako najbliższego koalicjanta po wyborach w 2027 roku.