Sprzedawcy owoców i warzyw powiedzieli nam, o co proszą ich seniorzy. "Coś jest nie tak"
Czy ceny warzyw i owoców przyprawiają seniorów o zawrót głowy, a codzienne zakupy wyglądają jak tor przeszkód? Zapytaliśmy sprzedawców na ryneczkach w kilku polskich miastach, z jakimi prośbami ze strony osób starszych spotykają się najczęściej.
Osoby starsze nierzadko nie mogą sobie pozwolić na zakupy na ryneczku
Drożyzna spędza sen z powiek wielu osobom. Choć inflacja się zmniejsza, ceny nadal rosną, choć w wolniejszym tempie. Doświadczenia ostatnich kilkunastu miesięcy mocno nadszarpnęły domowy budżet niejednego Polaka. Najtrudniej mają oczywiście najmniej zarabiający oraz emeryci i renciści.
Niedawno w mediach pojawiły się doniesienia, jakoby seniorzy coraz częściej prosili sprzedawców na targach i ryneczkach o przekazanie im za darmo nadgniłych owoców i warzyw. Postanowiliśmy spytać kilkoro handlarzy czy są zaznajomieni z tym problemem i czy sami doświadczyli takiej sytuacji.
Okazuje się, że problem rzeczywiście istnieje, ale sytuacja na pewno nie jest dramatyczna. – To mi się w tym roku przydarzyło dwa, może trzy razy. Za pierwszym razem się zdziwiłem, mówię: na co komu nadgniła śliwka czy gruszka, pochorować się można. Powiedziałem zresztą to pani, która mnie poprosiła, że dostanie przebojów pokarmowych, zatruje się i będzie mnie przeklinać, że jej dałem taki owoc. Ostatni raz może z dwa tygodnie temu słyszałem taką prośbę, widziałem, że pani jest w trudnej sytuacji, nie że mnie chce naciągnąć, więc mówię do niej, żeby wzięła sobie kilka jabłek takich normalnych, zdrowych. Te trzy jabłka mnie nie zbawią, a wobec kogoś w trudnej sytuacji można zrobić dobry uczynek – przyznała w rozmowie z nami pani Iwona, sprzedawczyni warzyw i owoców na jednym z targów w warszawskim Śródmieściu. Po chwili jednak dodała, że ona też zarabia na życie i gdyby chciała takie dobre uczynki robić nagminnie, to sama w końcu potrzebowałaby pomocy.
Inni sprzedawcy mają raczej nieprzyjemne skojarzenia z taką tendencją. – Raz miałam taką sytuację, ale to nie z nadgniłymi [owocami – przyp. red.]. Jedna mama chciała dla swojego dziecka jabłuszko za darmo, a potem na straganie obok chciała mandarynkę, bo tylko jedną, to jej daj. Obejdzie taka cały targ i torbę rzeczy skompletuje. Wie pani, ludzie mają różne sytuacje, szczególnie jak ma się kilkoro dzieci, może być ciężko, ale by powiedziała szczerze co i jak, a nie tak nazbiera dziś, jutro pójdzie na inny targ i nazbiera tam, no takim cwaniactwem to mi pachnie – oceniła pani Aniela, która ma stoisko na jednym z włocławskich ryneczków.
Sprzedawcy przypominają, z czego wynikają ceny warzyw i owoców
Spotkaliśmy też sprzedawców, którzy nigdy nie usłyszeli prośby o podarowanie im owoców lub warzyw, nadgniłych czy nie, ale dostrzegają, że niektórzy klienci mają wyraźne rozterki zakupowe. – Ja takiej sytuacji nigdy nie miałem, nie proszą o zgniłe. Chodzą czasem i gadają pod nosem, a potem głośniej, że by kupił jabłka czy by wzięła te pomidory, ale nie ma za co. No to ja się pytam, podwyższają te emerytury, czternastki, dziewiętnastki zaraz najlepiej wprowadzić, a żeby nie miał człowiek na pomidora? Ja nie na tych biednych ludzi narzekam, naprawdę bardzo współczuję takiej sytuacji. Po prostu chyba coś jest nie tak, że do tego dochodzi – przekazał nam pan Krzysztof, który pracuje na jednym z targów w centralnej części Gdańska.
Sprzedawca doprecyzował, że większość klientów, których obsługuje, nie ma problemu z cenami jego produktów, choć wie, że na innych stoiskach mogą nabyć owoce i warzywa nieco taniej. Sam jednak jest w dość trudnej sytuacji i musi utrzymywać takie ceny, żeby jego biznes był intratny.
Powody, dla których ceny na targach rosną, są wielorakie. – Mnie się coś takiego [prośby ze strony seniorów odnośnie do podarowania produktów za darmo – przyp. red.] nigdy nie zdarzyło, a pracuję na straganach łącznie 13 lat. Owszem, zdarza się, że klienci narzekają na ceny, zwłaszcza ci starsi. I potrafią sobie żartować, że przychodzą tu co drugi dzień i mogliby w końcu jakiś gratis dostać, ale nic poza tym. Jest ciężko, każdy to odczuwa, to nie tylko ta inflacja, bo susza dała nam wszystkim po kieszeni. Mniej plonów, to i droższe plony, żeby jakoś się utrzymać, to tę cenę musimy podnieść – wyjaśniała pani Grażyna, która handluje owocami i warzywami na warszawskiej Woli.
Handlarze przypominają: nie wszystko złoto, co się świeci
Natrafiliśmy też na handlarzy, którzy niezależnie od sytuacji gospodarczej w kraju napotykają seniorów, którzy po prostu liczą grosz do grosza. – Nie przydarzyło mi się, żeby ktoś prosił o nadgniłe owoce, ale mam taką stałą klientkę, która każe sobie urywać szypułki od pomidorów czy jabłek, bo myśli, że to dużo wagi odejmie i mniej zapłaci. Przecież tego nawet waga nie wyłapie. Ale jest, jaka jest, ja problemów nie robię, wyrywam te szypułki i niech ona sobie żyje w przekonaniu, że to coś daje, bo nie da jej się wytłumaczyć, że nie daje nic – wspominała pani Bożena z jednego z włocławskiego targu.
Są też sprzedawcy, którzy są gotowi przecenić mniej okazałe produkty, byle tylko się nie zmarnowały. Widzą w tym korzyści dla obu stron wymiany handlowej. – Ja w ogóle mam taki system, że te brzydsze, w cudzysłowie, owoce i warzywa trochę przecenione rzucam. Nie, że są zgniłe czy jakieś zdewastowane. Po prostu ludzie chcą teraz wszystko duże, błyszczące, te jabłka najlepiej jakby nawoskowane były i jeszcze może czymś pomalowane – powiedział nam pan Tadeusz, który wystawia owoce i warzywa w nadmorskiej Łebie.
Mężczyzna przekonywał, że tak na to patrzą szczególnie młodzi ludzie. – Starsi pamiętają czasy sprzed pryskania, sprzed tego dziadostwa, to wiedzą, że mniej świecące jabłko jest często smaczniejsze niż to jak z reklamy. To ja wychodzę temu naprzeciw, żeby się sprzedały te mniejsze marchewki, pietruszki, jakieś gruszki mniej okazałe, to one są u mnie zawsze trochę tańsze. Nie sprzedaję ludziom zepsutych owoc ó w, oni sami wiedzą, co biorą, jeszcze nikt do mnie na skargę nie przyszedł – dodał.
Źródło: Goniec.pl