Śmierć dwóch dziewczynek w Kobylej Górze. Dyrektorka ujawniła, co działo się w szkole
Dramat rodziny z Kobylej Góry wstrząsnął Polską. Ojciec znalazł w domu zwłoki swoich dwóch córek, a jego żona w ciężkim stanie została przetransportowana do szpitala. Społeczność szkoły, do której uczęszczały dziewczynki, jest w szoku. Dyrektorka placówki zapewnia, że zapewniono pomoc psychologiczną dla uczniów, nauczycieli i rodziców.
Tragedia w Kobylej Górze. Nie żyje dwoje dzieci
Do tragedii doszło wczoraj (20.04) w Kobylej Górze . W południe pod numer alarmowy zadzwonił mężczyzna, który po powrocie do domu znalazł ciało jednej z córek i żony. Po dotarciu na miejsce służby ratownicze odkryły ciało drugiego dziecka.
Akcja ratunkowa nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Stwierdzono zgon u dwóch dziewczynek w wieku 7 i 13 lat. Czynności życiowe ratownikom udało się przywrócić u ich matki. Kobieta w ciężkim stanie trafiła do kaliskiego szpitala, gdzie przebywa na oddziale intensywnej opieki medycznej. Wstępne ustalenia służb mówią o tym, że najmłodsza dziewczynka została uduszona, starsza i jej matka miały rany cięte. Prokuratura zbiera wszelkie dowody, niezbędne w celu wyjaśnienia okoliczności tragedii.
"Nasz nowy dom". Pierwszy taki przypadek w programie. Katarzyna Dowbor zaskoczyła fanówNauczyciele i koledzy dziewczynek są w szoku
W dniu śmierci dziewczynek w ich szkole zwołano nadzwyczajne posiedzenie rady pedagogicznej. Opracowano plan działania w związku z sytuacją kryzysową. - Sześciu psychologów objęło opieką uczniów i pracowników szkoły podstawowej, w której się uczyły – przekazała w piątek Polskiej Agencji Prasowej dyrektor placówki Joanna Ciachera-Raduła. Pomoc zaoferowały okoliczne szkoły i poradnia psychologiczno-pedagogiczna w Ostrzeszowie.
- Placówki udostępniły nam do pomocy swoich psychologów, więc równocześnie możemy udzielać pomocy kilku osobom. Pomocą psychologiczną objęto wszystkich potrzebujących członków rodziny zmarłych dziewczynek, a także uczniów i nauczycieli. Wszyscy jesteśmy w wielkim szoku, dla naszej społeczności to dramat i ogromne zaskoczenie - dodała.
Szkoła zapewniła odpowiednie wsparcie uczniom
Dyrektorka dodała, że specjalne zebranie zorganizowano także dla uczniów starszych klas. - Poprosiliśmy ich, żeby do sprawy podeszli z rozwagą, żeby nie wydawali osądów i nie zamieszczali krzywdzących komentarzy na stronach społecznościowych - powiedziała. Kobieta zapewniła, że szkoła nie miała sygnałów, z których można byłoby wywnioskować, że w rodzinie dzieje się coś niedobrego.
- Dziewczynki były spokojne, miłe, grzeczne, bardzo dobrze wychowane. Ich opieką zajmowała się mama, która codziennie przychodziła po młodszą córkę do szkoły i uczestniczyła w wywiadówkach. Ojciec zajmował się utrzymaniem rodziny, bardzo ciężko pracował - mówiła Joanna Ciachera-Raduła.
Źródło: PAP