Potężny pożar w polskim mieście. Dramatyczna akcja służb, są poszkodowani strażacy
Wieczorem 14 sierpnia w pięciokondygnacyjnym bloku przy ul. Krańcowej w Poznaniu wybuchł pożar, który objął poddasze budynku. Ogień okazał się trudny do opanowania ze względu na jego ukryte źródło i drewnianą konstrukcję dachu. Z budynku ewakuowano ponad 80 osób, a w trakcie akcji poszkodowanych zostało trzech strażaków.
Ogień w bloku wybuchł tuż po zmroku
Zgłoszenie o pożarze wpłynęło do straży pożarnej przed godziną 19.
Ogień objął poddasze pięciokondygnacyjnego bloku przy ul. Krańcowej - poinformował mł. asp. Marcin Tecław, oficer prasowy poznańskiej komendy PSP.
Początkowo wydawało się, że akcja przebiega sprawnie, jednak po godzinie 21 płomienie ponownie się rozprzestrzeniły, a nad budynkiem uniósł się gęsty, czarny dym. Na miejscu działało początkowo 23, a następnie aż 29 zastępów straży pożarnej.
To jest bardziej pożar ukryty, dlatego mamy trudność z uwagi na konstrukcję dachu, która jest drewniana, a pożar jest w przestrzeni między sufitem a dachem budynku - wyjaśnił Tecław.
Dzięki szybkim działaniom ratowników udało się zapobiec rozprzestrzenieniu ognia na sąsiednie obiekty.
Ewakuacja mieszkańców i pomoc na miejscu
W trakcie akcji ewakuowano wszystkich lokatorów budynku - w sumie 83 osoby. Dla mieszkańców zorganizowano tymczasowe schronienie w podstawionym autobusie, gdzie mogli oczekiwać na rozwój sytuacji. Strażacy pracowali w trudnych warunkach, a zadanie utrudniało zarówno ciepło, jak i ograniczony dostęp do źródła pożaru.
Według wstępnych, nieoficjalnych ustaleń, ogień mógł pojawić się w wyniku zapalenia się oleju, jednak dokładne przyczyny ustalą biegli po zakończeniu akcji i przeprowadzeniu oględzin miejsca zdarzenia. Pożar, mimo swojej skali, nie stwarzał zagrożenia dla pobliskich budynków mieszkalnych.
Poszkodowani strażacy podczas interwencji
Choć początkowo informowano, że nikt nie ucierpiał, w trakcie akcji rannych zostało trzech strażaków.
Spadły na nich lekkie konstrukcje. Dwóch z nich pojechało do szpitala na obserwację - przekazał mł. asp. Tecław.
Jak dodano, ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, a urazy powstały w wyniku spadających belek z palącego się dachu.
Sytuacja na miejscu była dynamiczna, a ratownicy pracowali do późnych godzin nocnych, aby w pełni opanować ogień. Dla mieszkańców oznacza to jednak długotrwałe utrudnienia i konieczność znalezienia tymczasowego zakwaterowania do czasu przywrócenia bezpieczeństwa w budynku.