Potężna awantura w PiS. Zielony Ład jako broń
W szeregach Prawa i Sprawiedliwości oraz ich koalicjantów z Suwerennej Polski wrze. Choć oficjalnie partia stara się prezentować jako monolit stojący naprzeciw rządu Donalda Tuska, pod powierzchnią toczy się brutalna walka o wpływy, narrację i historyczną odpowiedzialność. Najnowsza odsłona tego konfliktu to otwarty atak posła Dariusza Mateckiego na byłego premiera Mateusza Morawieckiego.
Jeszcze do niedawna otwarte ataki polityków obozu rządzącego na własnego premiera (nawet byłego) byłyby nie do pomyślenia lub szybko pacyfikowane przez Jarosława Kaczyńskiego. Dziś, w obliczu utraty władzy i problemów z wymiarem sprawiedliwości, hamulce puszczają. Dariusz Matecki, jeden z najbardziej wyrazistych i kontrowersyjnych polityków Suwerennej Polski, postanowił publicznie rozliczyć Mateusza Morawieckiego z jego polityki europejskiej.
"To twoja wina", czyli Zielony Ład jako broń
Osią sporu stał się Europejski Zielony Ład. To temat, który obecnie rozpala emocje rolników i konserwatywnego elektoratu. Matecki, wykorzystując media społecznościowe i wywiady, uderzył wprost: to rząd Mateusza Morawieckiego zgodził się na unijne mechanizmy klimatyczne.
Dla "ziobrystów" (polityków skupionych wokół Zbigniewa Ziobry) Morawiecki od zawsze był ciałem obcym – bankierem, technokratą, zbyt miękkim wobec Brukseli. Teraz, gdy Zielony Ład staje się politycznym obciążeniem, frakcja ta próbuje zrzucić z siebie wszelką odpowiedzialność i przekierować gniew wyborców bezpośrednio na byłego premiera.
Narracja Suwerennej Polski brzmi: "Ostrzegaliśmy". Matecki i jego środowisko starają się udowodnić, że ich antyunijny radykalizm był słuszny, a kompromisowa polityka Morawieckiego doprowadziła do katastrofy.
Dlaczego teraz? Kontekst ma znaczenie
Atak Mateckiego nie jest przypadkowy. W PiS trwa cicha wojna o to, kto przejmie stery na prawicy po ewentualnym odejściu prezesa. Mateusz Morawiecki jest naturalnym kandydatem frakcji umiarkowanej. Uderzanie w jego wiarygodność to sposób na spalenie jego kandydatury w oczach twardego elektoratu.
Suwerenna Polska jest pod olbrzymią presją w związku ze śledztwami dotyczącymi Funduszu Sprawiedliwości. Politycy tej formacji, w tym sam Matecki (któremu uchylono immunitet), czują się osaczeni. Agresywna ucieczka do przodu i szukanie "winnych" wewnątrz własnego obozu to strategia obronna.
Suwerenna Polska też walczy o polityczne przetrwanie. Musi odróżnić się od PiS-u "głównego nurtu", pokazując, że tylko oni są prawdziwymi obrońcami suwerenności, w przeciwieństwie do "uległego" Morawieckiego.
Frakcje w zwarciu
Konflikt ten obnaża głębokie pęknięcie w Zjednoczonej Prawicy, które można podzielić na dwa główne obozy:
- Obóz Morawieckiego: Zwolennicy pragmatyzmu, wierzący, że z UE trzeba rozmawiać i szukać kompromisów, by pozyskiwać środki (KPO). Uważają radykałów za szkodników, którzy mobilizują elektorat PO i zrażają wyborców centrum.
- Obóz Suwerennej Polski (Ziobryści): Zwolennicy twardego kursu, eurosceptycy. Uważają Morawieckiego za polityka, który "zdradził" ideały prawicy, godząc się na mechanizmy "pieniądze za praworządność" i politykę klimatyczną.
Co to oznacza dla przyszłości PiS?
Jarosław Kaczyński stoi przed trudnym zadaniem. Z jednej strony potrzebuje jedności, by skutecznie punktować rząd Donalda Tuska. Z drugiej strony, nie jest w stanie w pełni uciszyć Suwerennej Polski, która posiada własne struktury i jest zdeterminowana, by walczyć o swoje.
Jeśli ataki takie jak ten Dariusza Mateckiego będą się nasilać, scenariusz rozpadu Zjednoczonej Prawicy staje się coraz bardziej realny. Morawiecki może nie chcieć dłużej firmować swoją twarzą sojuszu z ludźmi, którzy otwarcie nazywają go szkodnikiem. Z kolei "ziobryści" mogą uznać, że na tonącym okręcie każdy walczy o własną szalupę ratunkową – nawet kosztem zatopienia kapitana.
Na ten moment pewne jest jedno: w gabinetach przy ulicy Nowogrodzkiej zamiast ciszy potrzebnej do planowania strategii, słychać coraz głośniejszy szczęk oręża wyciąganego przeciwko "swoim".