Nowe fakty ws. zaginiecia Iwony Wieczorek. Babcia Pawła P. przerwała milczenie, nie ma wątpliwości
Mijają kolejne lata, a śledczy wciąż nie potrafią rozwikłać zagadki jednego z bardziej tajemniczych zaginięć tego stulecia. To, co stało się w lipcu w 2010 roku z Iwoną Wieczorek, nie przestaje budzić zainteresowania opinii społecznej, a zdaniem niektórych, prawdziwym kluczem do odkrycia prawdy może być przyjaciel gdańszczanki, Paweł P. Mężczyzna od początku znajduje się w ścisłym gronie podejrzanych o zniknięcie nastolatki, jednak w jego obronie stanowczo staje 87-letnia babcia. Kobieta wreszcie zabrała głos i odniosła się do zarzutów stawianych wnukowi.
Sprawa Iwony Wieczorek nadal nierozwiązana
13 lat. Dokładnie tyle czasu minie w lipcu br. od momentu, w którym urwał się ślad po Iwonie Wieczorek . 19-latka z Gdańska przepadła bez wieści po tym, jak bawiła się ze znajomymi na imprezie w sopockim klubie, a ostatni raz widziana była na deptaku prowadzącym z lokalu. Do dziś nad sprawą jej zaginięcia pracuje grupa śledczych, którzy wciąż nie potrafią odpowiedzieć na pytanie, co stało się z dziewczyną.
Na nic zdały się przy tym setki przesłuchań wytypowanych przypadkowych świadków i przyjaciół Iwony, wokół których zapanowała dziwna zmowa milczenia . Znaków zapytania jest mnóstwo, w tym ten dotyczący roli, jaką w życiu zaginionej odgrywał Paweł P. Mężczyzna usłyszał już zarzut za utrudnianie śledztwa, polegające m.in. na usuwaniu plików z komputera koleżanki. Mimo tego zarówno on, jak i jego 87-letnia babcia, zapewniają, że jest niewinny.
Tajemnice wokół kolegi zaginionej
Osoba babci Pawła P. jest bardzo istotna z punktu widzenia całego śledztwa, bowiem to właśnie w domu dziadków mężczyzna miał spać w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku , kiedy to przepadła Iwona Wieczorek.
Alibi dane przez starszych członków rodziny potwierdzić miały także nagrania z kamery umieszczonej nad wejściem do sopockiego klubu oraz logowania komórek. Śledczy nie wykluczyli jednak, że Paweł P. uciekł przez okno i napotkał na 19-latkę.
Jego ewentualny udział w tajemniczej sprawie nie przestaje zastanawiać, bo trudno go wykluczyć, ale także jednoznacznie potwierdzić. Z tego powodu babcia kolegi zaginionej zaczęła poważnie zastanawiać się, czy dożyje dnia, kiedy jej wnuk zostanie oczyszczony z zarzutów.
Babcia Pawła P. staje w obronie wnuka
87-letnia seniorka uważa, że jest już ostatnią osobą, która może zaświadczyć o niewinności Pawła P. Jej mąż nie żyje od 11 lat, więc praktycznie to na jej zeznaniach opiera się teraz cała linia obrony wnuka. Kobieta marzy o dniu, gdy zobaczy go szczęśliwego i nie szczędzi mu pochwał.
- Był bardzo pomocny, np. kiedy trzeba było coś przynieść. Albo przyjeżdżał, jak dzwoniłam, że jestem chora. Jak tu się wprowadziliśmy, to on nam dużo pomagał, trzepał dywany i robił inne, codzienne rzeczy. Jak myślę o moim wnuku, to przed oczami do dziś mam obraz, jak patrzyłam przez okno, a mój mąż prowadził go za rękę, on był zawsze grzecznym dzieckiem – zdradziła w rozmowie z natemat.pl.
Staruszka nadal utrzymuje, że Paweł P. wrócił do domu sam ok. 4 nad ranem i położył się do łóżka. - On zresztą nigdy tu nikogo nie przyprowadzał. A potem uchyliłam drzwi i on już później spał. Wszystko miał wygaszone. Potem miał zamknięte albo przymknięte drzwi i nie słyszałam, czy on gdzieś dzwonił - poświadczyła, zaznaczając, że wnuk już od następnego dnia czynnie włączył się w poszukiwania znajomej.
Źródło: natemat.pl