Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Wiadomości > Nie żyją dwie dziewczynki z Kobylej Góry. Sąsiedzi przerwali milczenie o rodzinie
Zuzanna Ptaszyńska
Zuzanna Ptaszyńska 21.04.2023 21:20

Nie żyją dwie dziewczynki z Kobylej Góry. Sąsiedzi przerwali milczenie o rodzinie

Karetka, straż
Kobyla Góra Movie/Facebook

Całą Polską wstrząsnął dramat rodziny z Kobylej Góry. Ojciec znalazł w domu zwłoki swoich dwóch córek, a jego żona w ciężkim stanie została przetransportowana do szpitala. Dziennikarze Faktu dotarli do sąsiadów rodziny, którzy twierdzą, że matka dziewczynek od jakiegoś czasu izolowała się.

Tragedia w Kobylej Górze. Nie żyje dwoje dzieci

Do tragedii doszło wczoraj (20.04) w Kobylej Górze. W południe pod numer alarmowy zadzwonił mężczyzna, który po powrocie do domu znalazł ciało jednej z córek i żony. Po dotarciu na miejsce służby ratownicze odkryły ciało drugiego dziecka.

Akcja ratunkowa na nic się nie zdała w przypadku dzieci. Stwierdzono zgon dziewczynek w wieku 7 i 13 lat. Czynności życiowe udało się przywrócić u ich matki. Kobieta w ciężkim stanie trafiła do kaliskiego szpitala, gdzie przebywa na oddziale intensywnej opieki medycznej. Wstępne ustalenia służb mówią o tym, że najmłodsza dziewczynka została uduszona, starsza i jej matka miały rany cięte. Prokuratura zbiera wszelkie dowody, niezbędne w celu wyjaśnienia okoliczności tragedii.

"Nasz nowy dom". Pierwszy taki przypadek w programie. Katarzyna Dowbor zaskoczyła fanów

Sąsiedzi odnieśli się do makabrycznego zdarzenia

Sąsiedzi są zaszokowani tą tragedią i nie chcą wypowiadać się na temat ofiar, jednak powtarzają, że rodzina, którą dotknęła tragedia, była w sąsiedztwie bardzo lubiana. Mieszkańcy osiedla powiedzieli dziennikarzom Faktu, że małżeństwo było bardzo spokojne, uważano je za dobrych sąsiadów. Para wychowywała razem troje dzieci, w tym jedno z niepełnosprawnością. 

Według sąsiadów nic nie wskazywało na to, że może dojść do tragedii. Jedna z mieszkanek Kobylej Góry przekazała, że mama dziewczynek jakiś czas temu zmieniła się. Miała unikać kontaktów z sąsiadami i izolować się. Ta zmiana w zachowaniu nie wzbudziła jednak podejrzeń sąsiadki - kobieta nie miała być niemiła, nie traciła kontaktu z rzeczywistością - po prostu przestała być widywana.

Najstarszej córki pary nie było wtedy w domu

Z kolei dyrektorka szkoły podstawowej w Kobylej Górze, do której uczęszczały zamordowane dzieci, przekazała dziennikarzom PAP że “dziewczynki były spokojne, miłe, grzeczne, bardzo dobrze wychowane”. - Ich opieką zajmowała się mama, która codziennie przychodziła po młodszą córkę do szkoły i uczestniczyła w wywiadówkach. Ojciec zajmował się utrzymaniem rodziny, bardzo ciężko pracował - powiedziała Joanna Ciachera-Raduła.

Sąsiedzi potwierdzili, że gdy doszło do tragedii, najstarszej córki nie było w domu. 19-latka z niepełnosprawnością jest wychowanką placówki w Miliczu. Prawdopodobnie dzięki temu uniknęła śmierci.

Źródło: Fakt, PAP