"Mogło dojść do przekroczenia". Rzecznik Dowództwa Operacyjnego RSZ ujawnia kulisy alarmu dronowego
Sobotnie popołudnie okazało się bardzo niespokojne zwłaszcza dla mieszkańców wschodniej Polski. W związku z atakiem dronowym Rosji na Ukrainę, nasze myśliwce patrolowały okolice przygraniczne, a lotnisko w Lublinie zostało zamknięte. Choć operacja już się zakończyła i miały to być jedynie prewencyjne działania, to jak się okazuje, mogło dojść do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej. Szczegóły zdradził rzecznik Dowództwa Operacyjnego RSZ, podpułkownik Jacek Goryszewski, w rozmowie z dziennikarzem TVN24.
Sobotni alarm w Polsce zszokował mieszkańców
Dzisiejsze wydarzenia w przestrzeni powietrznej naszego kraju ponownie wywołały ogromne poruszenie. Około godziny 16:30 napłynęły doniesienia o nagłym zamknięciu lotniska w Lublinie. Polska Agencja Żeglugi Powietrznej potwierdziła tę decyzję w oficjalnym komunikacie, podkreślając jej związek z aktualną sytuacją militarną w regionie.
„Z powodu działań lotnictwa wojskowego lotnisko w Lublinie oraz strefa kontrolowana wokół lotniska zostały zamknięte dla operacji lotniczych. Będziemy informować na bieżąco o rozwoju sytuacji”.
Decyzja miała charakter prewencyjny i była odpowiedzią na zmasowany atak dronowy Rosji na Ukrainę, w tym na Wołyń, graniczący bezpośrednio z Polską. Ryzyko naruszenia naszej przestrzeni powietrznej wzrosło, dlatego wprowadzono dodatkowe środki ostrożności.
Dowództwo Operacyjne poinformowało, że w związku z zagrożeniem w polskiej przestrzeni powietrznej operują zarówno polskie, jak i sojusznicze samoloty. Z kolei premier Donald Tusk na platformie X potwierdził, że działania te są ukierunkowane na ochronę obywateli i pełne zabezpieczenie polskiego nieba.
Mimo zapewnień o prewencyjnym charakterze tych kroków, atmosfera stała się jeszcze bardziej napięta po wydaniu alertu RCB. Przed godziną 18:00 mieszkańcy powiatów: Chełm, chełmskiego, krasnostawskiego, łęczyńskiego, świdnickiego i włodawskiego otrzymali wiadomości z ostrzeżeniem o „zagrożeniu atakiem z powietrza” i apelem o zachowanie szczególnej ostrożności.

W Świdniku dodatkowo zawyły syreny alarmowe, co wywołało strach i poczucie niepewności.
Dron przechwycony w Rumunii
Całe wydarzenia z soboty, 13 września 2025 roku, zakończyły się na szczęście bez dramatycznych skutków. Około godziny 18:30 Dowództwo Operacyjne poinformowało o zakończeniu patroli polskich i sojuszniczych myśliwców nad naszym niebem. Systemy obrony przeciwlotniczej i radiolokacyjnej powróciły do standardowego trybu pracy, a cała sytuacja, choć napięta, skończyła się jedynie na strachu i nerwach. Jednak podobne emocje towarzyszyły tego samego dnia także mieszkańcom innego kraju NATO.
W Rumunii wydano ostrzeżenie dla osób zamieszkujących okolice granicy z Ukrainą. W komunikacie skierowanym do ludności przekazano:
Istnieje możliwość spadania obiektów z przestrzeni powietrznej. Zachowaj spokój! Schroń się w piwnicach lub schronach obrony cywilnej. Jeśli nie masz dostępu do schronienia, pozostań w domu, z dala od okien i ścian zewnętrznych. Szacowany czas trwania: 90 minut.
Alarm objął północną część okręgu Tulcza, który bezpośrednio sąsiaduje z Ukrainą.

Jak się później okazało, w tamtym rejonie rzeczywiście doszło do incydentu. Rumuńskie Siły Powietrzne wysłały dwa myśliwce F-16 z bazy w Fetesti, które podjęły się monitorowania rosyjskiego drona. Obiekt był śledzony aż do momentu, gdy zniknął z radarów około 20 kilometrów na południowy zachód od miejscowości Chilia Veche. O 18:45 władze w Bukareszcie potwierdziły, że na tym terenie odnaleziono wrak maszyny.
Ministerstwo Obrony Rumunii zapewniło, że dron nie przelatywał nad terenami zamieszkanymi i nie stwarzał bezpośredniego zagrożenia dla mieszkańców. Cała sytuacja była kontrolowana, a zarówno wojsko, jak i służby cywilne pozostały w stanie pełnej gotowości. Nie jest jednak jasne, czy bezzałogowiec miał wyznaczoną trasę nad Rumunię, czy też w wyniku zakłóceń w systemach naprowadzania znalazł się tam przypadkowo. Jak się okazuje, istnieje podejrzenie, że dron naruszył także polską przestrzeń powietrzną.
ZOBACZ: Tak Karol Nawrocki i Donald Tusk zareagowali na alarm dronowy w Polsce
Dron naruszył polską przestrzeń powietrzną?
Reporter TVN24, Paweł Łukasik, rozmawiał o zakończeniu działań wojskowego lotnictwa z rzecznikiem Dowództwa Operacyjnego RSZ, podpułkownikiem Jackiem Goryszewskim. Oficer przyznał, że pojawiły się pewne sygnały mogące świadczyć o naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej, jednak na razie są to informacje niepotwierdzone i weryfikowane. Podkreślił również, że równie dobrze mogły być one wynikiem nietypowych zjawisk pogodowych lub błędów w zapisach systemów radarowych.
Mamy niesprawdzone informacje, które teraz weryfikujemy, bo mogło dojść do przekroczenia naszej przestrzeni powietrznej, ale na tę chwilę tego nie potwierdzę, gdyż te informacje sprawdzamy. Równie dobrze mogła być to na przykład anomalia pogodowa i błędny zapis naszych systemów radarowych - przekazał podpułkownik dla TVN24.
Rzecznik zapowiedział także, że obszar, w którym zarejestrowano utratę sygnału, zostanie dokładnie sprawdzony przy pomocy wojskowych śmigłowców. Zaznaczył jednak jednoznacznie, że obecnie. Podpułkownik Goryszewski uspokoił opinię publiczną, wskazując, że Polska armia reaguje na każdy sygnał z najwyższą starannością i zachowuje pełną gotowość w przypadku realnego zagrożenia.