Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Wiadomości > Mija 10 lat od śmieci Madzi z Sosnowca. Prokurator zdradza kulisy śledztwa
Ada Rymaszewska
Ada Rymaszewska 24.01.2022 12:00

Mija 10 lat od śmieci Madzi z Sosnowca. Prokurator zdradza kulisy śledztwa

Katarzyna Waśniewska
PHOTO KATARZYNA ZAREMBA SE / EAST NEWS

24 stycznia mija dokładnie 10 lat od zabójstwa Madzi z Sosnowca. Historia dziewczynki poruszyła miliony Polaków i na zawsze zapisała się w historii polskiej kryminologii. Dziś o jej kulisach opowiada m.in. prokurator prowadzący sprawę Zbigniew Grześkowiak.

24 stycznia 2012 roku media obiegła tragiczna wiadomość o porwaniu dziecka w Sosnowcu. Katarzyna i Bartosz Waśniewscy, rodzice poszukiwanej, apelowali za pośrednictwem telewizji o pomoc w odnalezieniu ich 6-miesięcznej córeczki Madzi.

Już kilka dni po zgłoszeniu zaginięcia, Katarzyna W. znalazła się pod obserwacją policji, która m.in. odkryła, że podejrzana tuż po konferencji prasowej dla mediów wybrała się jak gdyby nigdy nic do kina.

W poszukiwania zaangażował się nawet najsłynniejszy w Polsce detektyw Krzysztof Rutkowski, któremu po kilkunastu dniach matka dziewczynki przyznała się, że jej córka nie żyje, a śmierć nastąpiła w wyniku nieszczęśliwego wypadku.

Pozostała część artykułu pod materiałem wideo

W ten sposób obalona została historia Katarzyny Waśniewskiej, która początkowo twierdziła, że została uderzona w głowę podczas spaceru z wózkiem w parku, a gdy się ocknęła dziecka nie było w pobliżu.

Tą sprawa żyła cała Polska

Kobietę oskarżono o nieumyślne spowodowanie śmierci, a matka Madzi wskazała miejsce w Parku Żeromskiego w Sosnowcu, gdzie miała zakopać ciało córeczki. Jak się później okazało, do końca zwodziła śledczych, jednak zwłoki udało się odnaleźć. W lipcu 2012 roku specjaliści z zakresu medycyny sądowej wydali opinię, w której stwierdzili, że przyczyną śmierci dziecka było nagłe uduszenie. Wtedy jasne stało się, że Katarzyna Waśniewska uderzyła nim o podłogę, a gdy okazało się, że maleństwo przeżyło, udusiła je własnymi rękami.

Cała Polska była w szoku i z zapartym tchem obserwowała proces, który rozpoczął się w lutym 2013 roku. Sąd nie potrzebował wiele czasu, by osądzić zabójczynię i we wrześniu wydał wyrok 25 lat pozbawienia wolności. Saga jednak toczyła się dalej, gdyż prokuratura domagała się dożywocia, zaś obrońcy skazanej uniewinnienia, próbując podważyć opinię biegłych. 17 października 2014 Sąd Apelacyjny w Katowicach utrzymał wyrok w mocy na 25 lat pozbawienia wolności z możliwością ubiegania się o wcześniejsze wyjście po 15 latach.

Zabójczyni stała się celebrytką

Katarzyna Waśniewska z dnia na dzień stała się morderczynią, ale i celebrytką. Media śledziły każdy jej krok. Sama zainteresowana dostarczała coraz to nowszych dowodów ku temu, by bacznie się jej przyglądać. Udzielała wywiadów, zapozowała też w bikini na koniu dla jednego z tabloidów.

- Byłam strasznie wredna... W regulaminie napisane jest, że nie wolno uprawiać żadnych ćwiczeń fizycznych - rozciągać się, podnosić ciężarów i biegać. No to sobie po celi biegałam - mówiła w rozmowie z "Super Expressem" o tym, jak trafiła do więzienia.

Okazało się także, że w areszcie przebywała z inną znaną morderczynią, matką Szymona z Będzina. O kobiecie mówiła, że jest "ciepła i sympatyczna". Skarżyła się też na złe warunki i jedzenie więzienne, ani razu zaś nie okazała skruchy i nigdy nie przyznała się do winy.

Szokujące kulisy śledztwa

10 lat po śmierci małej Madzi o całym śledztwie zdecydował się opowiedzieć prokurator Zbigniew Grześkowiak, który prowadził sprawę. To on postawił Katarzynie Waśniewskiej zarzut zabójstwa dziecka.

- Od początku było widać, że zeznania Waśniewskiej są wielce niewiarygodne. Można to określić syndromem "Grzesia kłamczucha" - powiedział dziennikarzom, tłumacząc, że opowieść zabójczyni była zbyt naszpikowana detalami, aby mogła być prawdziwa.

Jak zdradził, od początku przejęcia przez niego sprawy, pod uwagę brani byli zarówno ojciec, jak i matka Madzi. Jeszcze wtedy nie wiadomo było, które z nich mówi prawdę. Jak się szybko okazało, mąż Katarzyny W. miał twarde alibi, które potwierdzało wielu świadków.

- Przeszliśmy jeszcze raz całą trasą, którą miała przechodzić Katarzyna z córeczką. I punkt po punkcie analizowaliśmy to, co powiedziała. [...] Już wtedy miałem pewność, że to dziecko zostanie znalezione martwe - wyjawił Grześkowiak, odnosząc się do działań prokuratury.

Bezwzględna manipulantka

Zatrważające, że sprawczyni zbrodni do końca oszukiwała śledczych. Detektywowi Rutkowskiemu podała fałszywe miejsce umieszczenia zwłok i dopiero po przesłuchaniu przez policję udało się uzyskać wskazówki, gdzie szukać ciała dziecka.

- Warunki były tak trudne, że praktycznie przymarzaliśmy do ziemi, a policjantka spisująca dyktowany przeze mnie protokół musiała raz po raz robić przerwy, bo zamarzał tusz w długopisie, a papier dosłownie kruszył się na mrozie. Było minus 20 i gorzej… - mówił prokurator.

Podczas oględzin miejsca ujawniono m.in. niedopałek papierosa, na którym wykryto DNA podejrzanej. Po d śniegiem leżały zaś rękawice robocze, których matka Madzi użyła do pogrzebania zwłok.

ZOBACZ: Krzysztof Bosak NA BAZARZE! Na mrozie OGNIŚCIE krytykuje rząd

Dzięki temu, że na dworze panowały wówczas ujemne temperatury, ciało maleństwa nie uległo znacznemu uszkodzeniu. Po kilku dniach od jego odmarznięcia uznano, że można bezpiecznie przystąpić do pobrania tkanek do badania.

Zdjęcia RTG ujawniły natychmiast zmiany w obrębie kręgosłupa szyjnego, jednak rdzeń nie był uszkodzony, co wykluczyło wersję o upadku dziecka. Zmiany w płucach wskazywały zaś na uduszenie.