Grabarz wyjawił, co się dzieje z prochami po kremacji. Niewiele osób o tym wiedziało
Branża funeralna kryje w sobie mnóstwo tajemnic. I choć temat śmierci nie należy do najprzyjemniejszych, coraz więcej osób chce wiedzieć, jak wyglądają praktyki związane z pochówkiem zmarłych. Ich arkana odkrywa na TikToku grabarz Robert, który ostatnio wypowiedział się na temat procedury kremacji. Mężczyzna wyjawił m.in. co dzieje się z prochami naszych bliskich. Internauci mogli być w lekkim szoku.
Grabarz zdradza tajniki pracy na TikToku
Pan Robert może nie wykonuje najbardziej atrakcyjnego zawodu, ale właśnie dzięki temu, jego doświadczenia i przeżycia tak bardzo interesują użytkowników TikToka. Mężczyzna jest z zawodu grabarzem , a o tajnikach swojej pracy z chęcią opowiada internautom. Nie da się bowiem ukryć, że każdy z nas będzie kiedyś musiał zmierzyć się z tematem, jakim jest śmierć.
Działalność pana Roberta jest jednak nie tylko po to, by zaspokoić czystą ciekawość, ale przede wszystkim, by edukować społeczeństwo, które o sprawach okołopogrzebowych wciąż wie mało, często bojąc się w ogóle o nich rozmawiać. Tymczasem bardzo ważne jest przecież, abyśmy znali swoje prawa podczas chowania zmarłych nam bliskich. Ostatnio na tapecie znalazł się np. wątek dotyczący kremacji ciał.
Co dzieje się z prochami po kremacji?
Wraz z początkiem nowego tygodnia, grabarz postanowił odpowiedzieć na jedno z zadanych mu pytań. Pewien internauta chciał bardzo dowiedzieć się, jaki jest dalszy los prochów, które nie zmieszczą się do urny.
Pan Robert pospieszył z wyjaśnieniami, tłumacząc, że najpierw zakład pogrzebowy musi skontaktować się z bliskimi zmarłego i zaproponować większy pochówek. Nie zawsze jednak jest to wystarczające.
ZOBACZ: Duże zmiany w pogrzebach w Polsce. Biskupi właśnie zadecydowali
- Jeżeli nawet do tej większej urny osoba zmarła nie wejdzie, to wtedy te prochy, które zostają w worku, w jakim były odebrane z krematorium, po prostu przesypuje się do następnego woreczka - przekazał.
Jak dodał, taki woreczek, po kontakcie z rodziną, chowa się w tym samym miejscu, co urnę. To bowiem jedyny sposób, by nie zbezcześcić prochów i godnie pożegnać zmarłego.
Część prochów można zabrać do domu
Oczywiście, w Polsce prawo wygląda zupełnie inaczej niż w amerykańskich filmach, w których całe urny zabierane są przez rodzinę zmarłego, ale nie oznacza to, że całość prochów musi trafić do grobu.
Pan Robert uczulił swoich widzów, że każdy z nich ma prawo zabrać ze sobą “część” bliskiej osoby, co nazywa się “relikwiarzem” . Jeżeli zakład pogrzebowy jest na “nie”, z pewnością łamie przepisy.
ZOBACZ: Lech Wałęsa wprost o własnym pogrzebie. Były prezydent ma specjalne życzenie
- Jeżeli chcecie zabrać śladowe ilości ze sobą do domu, to poproście o relikwiarz przy załatwianiu spraw pogrzebowych. […] Wtedy krematorium będzie poinformowane, że jest prośba o relikwiarz - zaznaczył.
Taki relikwiarz, jak podpowiada jedna z komentujących, można wykorzystać np. do zrobienia biżuterii. Kobiety chętnie noszą m.in. zrobione z wykorzystaniem prochów pierścionki czy też naszyjniki.
Źródło: TikTok