Cugowski wspomina ostatnie spotkanie z Felicjanem Andrzejczakiem. Tak dowiedział się o jego śmierci
18 września 2024 roku polska scena muzyczna pożegnała Felicjana Andrzejczaka - wyjątkowego artystę i człowieka o niepowtarzalnym głosie, który zachwycał w utworach takich jak "Jolka, Jolka pamiętasz" czy "Czas ołowiu". Były wokalista Budki Suflera zmarł w wieku 76 lat, pozostawiając po sobie pustkę w sercach fanów i przyjaciół, w tym także Krzysztofa Cugowskiego.
Krzysztof Cugowski wspomina Felicjana Andrzejczaka
Pożegnanie Felicjana odbyło się 23 września w kościele NMP Królowej Polski w Świebodzinie, gdzie zgromadzili się nie tylko najbliżsi, ale również czołowi artyści polskiej sceny muzycznej. W najnowszym wywiadzie Krzysztof Cugowski wspominał swojego przyjaciela i artystę, którego znał od ponad czterdziestu lat. Gwiazdor nie krył wzruszenia, opowiadając o Felicjanie jako człowieku niezwykle skromnym i ciepłym, co - jak podkreślił - jest niezwykle rzadkie w branży muzycznej.
To był bardzo miły i ciepły człowiek. Oprócz tego, że był świetnym wokalistą, był też skromnym, nienadętym gościem. I to był jego najpoważniejszy atut. W naszej branży o takich ludzi jest szalenie trudno. Są rzadkością. A Felek taki był - wspominał Krzysztof Cugowski w rozmowie z "RMF FM".
Wokalista zaznaczył, że Felicjan Andrzejczak miał "papiery na śpiewanie" - wyjątkowy głos o mocnym, dynamicznym brzmieniu, które od lat 80. zachwycało tysiące słuchaczy.
Tak, bo on był przede wszystkim jednym z nielicznych wokalistów, którzy mieli takie prawdziwe papiery na śpiewanie. On miał głos do śpiewania i pokazał, jaki on jest wspaniały, mocny i dynamiczny. Co nie jest częste na naszej scenie - wspominał.
To właśnie wokalne umiejętności sprawiły, że Felicjan Andrzejczak stał się jedną z ikon polskiego rocka, a jego hity, szczególnie wykonywane w ramach Budki Suflera, stały się nieśmiertelne.
Tak wyglądały ostatnie chwile Marzeny Kipiel-Sztuki. Przyjaciółka wyjawiła smutną prawdęKrzysztof Cugowski wspomina ostatnie spotkanie ze zmarłym Felicjanem Andrzejczakiem
Krzysztof Cugowski w swoich wspomnieniach ujawnia, że jeszcze w sierpniu Andrzejczak był gościem na jego koncercie w Karwii. Było widać, że artysta choruje, ale mimo to wystąpił na scenie i zachwycił tak, jak w najlepszych latach swojej kariery.
Wokalista Budki Suflera wspomniał także moment, w którym dowiedział się o śmierci przyjaciela - to żona Felicjana, Jadwiga, przekazała mu smutną wiadomość telefonicznie.
Jego żona zadzwoniła do mnie i powiedziała, że Felek nie żyje. Ja nie wiedziałem, czy sobie żartuje, czy coś? Skąd taka nagła śmierć, jeszcze nie tak dawno się widzieliśmy. To było wielkie zaskoczenie i szok. Odszedł Człowiek, który miał predyspozycje do śpiewania i jeden z ostatnich, którzy po prostu potrafili wydać z siebie głos. I to jaki głos! Nikt go nie zastąpi - wspominał muzyk.
Śmierć Felicjana Andrzejczaka była dla jego bliskich i fanów szokiem, szczególnie że nie była bezpośrednio związana z jego długotrwałą chorobą. Jak ujawnił Krzysztof Cugowski, przyczyną śmierci artysty był udar, który miał miejsce niespodziewanie, dwa dni przed jego odejściem. Artysta nie wybudził się już ze śpiączki, co dla wszystkich, którzy jeszcze chwilę wcześniej widzieli go na scenie, było ogromnym zaskoczeniem.
W sierpniu, kiedy był moim gościem na koncercie w Karwii. Jak ze mną występował, widać było, że jest chory. Jeszcze śpiewał normalnie, ale widać było, że coś mu dolega. Wtedy dowiedziałem się, że jest poważnie chory. Po czym okazało się, że zmarł nie na nowotwór, na który chorował od dawna, a na zupełnie coś innego - zdradził Krzysztof Cugowski.
Felicjan Andrzejak był prawdziwą ikoną polskiego rocka
Muzyczne drogi Felicjana Andrzejczaka i Krzysztofa Cugowskim wielokrotnie się przecinały, choć ich wspólne występy w Budce Suflera były stosunkowo krótkie. Andrzejczak dołączył do zespołu w trudnym momencie, kiedy Cugowski zdecydował się na przerwę od występów. To właśnie wtedy podjął się wykonania jednych z najbardziej znanych utworów grupy, czym zaskarbił sobie serca fanów i wypracował własne miejsce w historii polskiej muzyki.
Jak wspominał Krzysztof Cugowski, ich relacja rozwijała się jednak przede wszystkim poza sceną, choć wspólne występy pozwoliły na zbudowanie wyjątkowej więzi.
Byliśmy w stałym kontakcie. W przeciągu dwóch lat był moim gościem na wielu koncertach w różnych miejscach. I teraz też miał być w listopadzie na moim koncercie w Lublinie związanym z promocją mojej płyty i z książką. No i już niestety nie będzie, bo życie napisało inny scenariusz [...] Nie spotykaliśmy się po pracy, bo w naszym zawodzie, jak mamy wolne, to niekoniecznie chce się gdzieś daleko jeździć, bo na co dzień mamy takiej jazdy wystarczająco dużo. Ale wiadomo, spotykaliśmy się wielokrotnie na różnych imprezach - zdradził muzyk.
Krzysztof Cugowski wspominał także o skromności Andrzejczaka, która wyróżniała go spośród wielu gwiazd polskiej sceny muzycznej, Choć zmarły artysta był jednym z czołowych wokalistów, pozostał człowiekiem niezwykle ciepłym i serdecznym.