Zwłoki mężczyzny znalezione zostały nad ranem nad jeziorem marianowskim niedaleko Stargardu. Sprawca nie cieszył się wolnością zbyt długo, gdyż bardzo szybko policjanci zakuli go w kajdanki. Wyciekły nieoficjalne ustalenia przyczyn tragedii oraz tego, w jaki sposób zginął młody mężczyzna.
Nie żyje mężczyzna, jego ciało znaleziono nad jeziorem w Marianowie w powiecie stargardzkim. Zabójcą okazał się najprawdopodobniej znajomy, z którym rozmawiał sekundy przed śmiercią.
Jest akt oskarżenia ws. śmierci Marcina K. Policjant miał go skopać i zostawić w lesie
CZYTAJ DALEJ- Sprawca został zatrzymany - podała Alicja Macugowska-Kyszka, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Szczecinie upoważniona do komentowania sprawy.
Więcej informacji na temat mrożących krew w żyłach wydarzeń podanych zostanie dopiero w poniedziałek. Niemniej już dotychczasowe ustalenia: te oficjalne i te niepotwierdzane przez służby, rzucają na więcej światła.
Ciało nad jeziorem: pierwsze nieoficjalne wiadomości
Sprawca zabójstwa mężczyzny jest już w rękach policjantów. Pewne jest, że ofiara zginęła na plaży nad jeziorem w Marianowie. - Na miejscu trwają czynności z udziałem prokuratora - powiedziała prok. Macugowska-Kyszka.
Lokalne media dotarły do informacji, które nie zostały jeszcze oficjalnie potwierdzone przez śledczych. Pierwsza z nich dotyczy wieku ofiary i sprawcy zabójstwa. Oboje mieli mieć zaledwie "około dwadzieścia lat".
W szczecińskim parku znaleziono zwłoki z ranami kłutymi. Nieoficjalnie: to było zabójstwo
CZYTAJ DALEJDruga wiadomość, jaką dostarczył "Głos Szczeciński" dotyczy motywu zabójstwa nad jeziorem. Okazuje się, że powodem śmierci mężczyzny była miłość, a właściwie zawód miłosny.
Mężczyzna zginął przez dziewczynę?
Ofiara zginęła na plaży nad ranem, a na ciele denata ujawniono rany kłute. To efekt zadanych nożem ciosów. Agresor wyciągnął broń po tym, jak między nim a mężczyzną wybuchła kłótnia.
Jej przedmiotem miała być dziewczyna. Nie jest jednak wiadome, która ze stron była cierpiącym miłosny zawód amantem. Po zabójstwie sprawca miał uciec z miejsca zdarzenia.
Porażające odkrycie w lesie, wezwano specjalistyczną jednostkę chemiczną. "Pojemniki wyglądają, jakby były odkopane i dopiero przetransportowane"
Leśniczy z Wielkopolski patrolował teren, gdy zauważył, że na łące ukrytej wśród drzew ktoś porzucił pojemnik z nieznaną substancją. Szybko okazało się, że "prezentów" jest więcej. - W wizualnej ocenie leśniczego, który dziś rano odkrył zdarzenie, jest to substancja niebezpieczna - przekazało Nadleśnictwo Koło. Natychmiast wezwano specjalistyczną jednostkę chemiczną. fot. Nadleśnictwo Koło
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
Mariusz Błaszczak miał pochwalić się nowym zakupem dla wojska. Wyszła kryptoreklama Disney+
Sinice straszą urlopowiczów. Pierwsze miejsca z zakazem kąpieli od sanepidu już są [MAPA]
Źródło: pap